Jan Brzechwa - Była sobie Pchła Szachrajka/Część V

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


              9
Pchle zachciało się podróży,
Bo domowe życie nuży.
Wymuskana, piękna, hoża
Stoi Pchła na brzegu morza,
Aż tu okręt się nadarzy.
Pchła więc prosi marynarzy:
— "Może z sobą mnie weźmiecie,
Podróżować chcę po świecie".
Przybił okręt do przystani:
— "Z wielką chęcią, proszę pani!"
Siedzi Pchała już na pokładzie,
To pasjanse sobie kładzie,
To na słońcu się opala,
To przygląda się, jak fala
Obok fali się przewala.
Upłynęły dwa tygodnie
Tak przyjemnie i pogodnie,
Piętnastego dnia śród fali
Ląd ukazał się w oddali.
Pchła powiada: "Kapitanie,
Niechaj okręt tutaj stanie,
Zatęskniłam już za lądem,
Więc na lądzie tym wysiądę".
Łódź kapitan spuścić każe,
Pchłę żegnają marynarze,
Łódź do brzegu zwinnie dąży,
Biała mewa nad nią krąży.
Przed oczami Pchły Szachrajki
Staje nagle zamek z bajki.
Dookoła groźne wieże,
Każda wieża zamku strzeże,
W wieżach straże i rycerze.
Zobaczyli Pchłę z daleka —
Kto to taki? Straż nie zwleka,
Szybko siada na rumaki,
Żeby sprawdzić kto to taki?
Już do zamku Pchłę prowadzą:
— Niech tłumaczy się przed władzą.
Wchodzi Pchła do wielkiej sali
Gdzie rycerze się zebrali,
Serce mało jej nie pęknie,
Patrzy wokół: jak tu pięknie!
Schody z saskiej porcelany,
Barwne ściany i dywany,
Pod sufitem słońce płonie,
A w koronie na swym tronie,
W długim płaszczu z gronostajów
Siedzi młody król Bajbaju,
Dumny władca tego kraju.
Pchła więc dworski ukłon składa
I do króla tak powiada:
— "Jam księżniczka Białoliczka
W purpurowych rękawiczkach,
Jestem córką króla z bajki,
Władcy wyspy Patatajki,
Pałac mam z czystego złota,
W porcie stoi moja flota,
Sto okrętów na kotwicy
Strzeże portu i stolicy.
Z puchowego wstałam łoża,
I tak płynąc poprzez morza
Szukam męża w obcym kraju".
Rzecze na to król Bajbaju:
— "Co dziś mamy? Kwiecień? W maju
Pojmę damę tę za żonę.
Król powiedział — załatwione!"
I do Pchły podchodzi dwornie,
Przed nią skłania się pokornie,
Już rycerze dla parady
Wyciągnęli swoje szpady
Już podbiegły dworskie służki
Ucałować jej paluszki
I w niespełna pół godziny
Obwieszczono zaręczyny.
Naraz wbiega kanclerz Państwa
— "Proszę państwa! Proszę państwa!
Najjaśniejszy panie! Pono
Pchła ma zostać twoją żoną?
Wszak to wcale nie księżniczka,
Lecz od głowy do trzewiczka
Pchła zwyczajna, Mości Królu!"
Zaroiło się, jak w ulu,
Biegną panie i dworzanie
Poruszeni niesłychanie,
Straż zamkowa i rycerze,
Kasztelani, masztalerze,
Ministrowie patrzą z trwogą
I zrozumieć nic nie mogą.
Król wziął szkło powiększające:
— "Pchła! To jasne jest, jak słońce,
Proszę podać mi nahajkę,
Bym ukarał Pchłę Szachrajkę!"
Pchła, rzecz prosta nie czekała,
Parasolkę swą złapała,
Zbiegła na dół jednym susem,
I uciekła szybkim kłusem.
Król był bardzo rozgniewany,
Zbiegł po schodach z porcelany:
— "Łapcie! — wołał, — łapcie, gapie!"
Ale takiej nikt nie złapie.
Po miesiącu Pchła z wyprawy
Powróciła do Warszawy.


Pierwodruk w: Przekrój, nr 45,1946, str. 21;





klucz: bzechwa-byla-1946-02-17
AutorJan Brzechwa +
Kluczbzechwa-byla-1946-02-17 +
NazwastronyJan Brzechwa - Była sobie Pchła Szachrajka/Część V +
Numer45 +
PublikowanePrzekrój +
RodzajSatyra + oraz Wiersz +
Rok publikacji1946 +
Strony21 +
TytułByła sobie Pchła Szachrajka +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
luty 17, 1946 +