Władysław Jus - Nagrobek paskarza
Tu leży paskarz, cechu swego chwała!
Śmierć go zapóźno zarekwirowała!
Tak wziął do serca zniżki, konfiskaty,
Że nie mógł przeżyć tej bolesnej straty.
I widząc, że mu plony "pracy" giną
Otruł się własną erzac-margaryną!
Był to człek prawy, gardził bandytami,
Krajać, rozbijać — fe, to ręce plami!
On kochał bliźnich, miał serce aniołka,
I bardzo czule ściskał za... gardziołka!
Opłakiwała go cała biedota
Nie po skonaniu, ale — za żywota!
Gdyby żył dłużej w swej rodzinnej ziemi,
Toby się wsławił czynami wielkiemi
I skromnym paskiem dokonałby tyle,
Że spustoszeniem zaćmił by Atyle!
Mąż ten odwagą przewyższał Cezara,
Bo nie straszyła go moralność stara,
Świętej opinji dumnie stawiał czoło,
Kraj go przeklinał — on śmiał się wesoło.
A gdy śpiewano o nim w kabarecie
Siedział i bawił się najlepiej w świecie.
Na wszystkich polach pozostawił ślady:
Z błot pińskich robił smaczne marmolady.
Wypiekał pszenny chleb z piasków Mazowsza,
Mówił: "ta strawa dla ludu najzdrowsza".
To też przez wdzięczność za te cuda z piaskiem,
Działacza tego zasypano piaskiem.
I przywaliły go ciężkie kamienie
Tak niewzruszone, jak jego sumienie!
Miał niezliczone genjalne pomysły,
Mleko i piwo czerpał prosto z Wisły.
A tak ukochał rzek naszych królowę,
Że z niej wyciągnął majątki krociowe!
Kraj objeżdżając z pogodą na twarzy,
Z jaj ogołacał kmiotków, gospodarzy.
Zwiększał wytwórczość miodu, masła, sera,
Dodając wody, wapna et caetera.
On to wynalazł tę mąkę dwa zera,
Która nas wszystkich natchnieniem rozpiera.
Jego herbata dobrze naciągała (kieszenie)
Mydło mydliło (oczy) perfuma... pachniała.
W zapędach swoich był on taki krewki,
Że robił pasek nawet... na rzodkiewki.
Z jego to właśnie dzisiaj mamy łaski
Cerę szafranu, pedały jak laski,
Piersi jak macę, i zapadłe brzuszki,
Podeszwy z febry, a zupę z pieluszki.
Przewyższył wszystkie on reformatory,
Skierował życie na odmienne tory:
Jemu to w pierwszym rzędzie zawdzięczamy,
Że nam swe nóżki pokazują damy.
On ci to sprawił -- kryjąc wełnę, skóry,
Że powracamy na łono natury,
I pozbywamy się zbytku pomału,
Bułeczek, butów, światła i opału
Gdyby prowadził dalej interesy,
Porobiłby z nas wszystkich Djogenesy.
Niestety, niema go już w naszym kole
I inni po nim objęli tę rolę!
Jakaż w zaświatach czeka go nagroda?
Ogień go spali, czy zaleje woda?
Czy go obsiądą owadów miljony?
Czy będzie własnym produktem karmiony?
Ach! niezbadane są wyroki nieba,
Jak skład chemiczny warszawskiego chleba,
Ale nieboszczyk, przedsiębiorczy wściekle,
Zrobi interes bodaj w samem piekle.
Skupi smołowiec, kotły i narzędzie
Więc czem Lucyfer katować go będzie?
O! duchu, wspomnij na miasto rodzime
I rzuć nam z piekła pud węgla na zimę.
Za to przebaczym ci wszystkie przewiny
I na pomniku zawiesim wawrzyny.
Ty zaś przechodniu, gdy będziesz przy grobie
Stań na momencik no i — użyj sobie!
A gdy czasami zabraknie ci łezki
Zroś erzacami te grobowe deski!
Pierwodruk w: Estrada, nr 1,1917, str. 3-6;
Uwagi: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego.
Autor | Władysław Jus + |
Klucz | jus-nagrobek-1917 + |
Nazwastrony | Władysław Jus - Nagrobek paskarza + |
Numer | 1 + |
Publikowane | Estrada + |
Repertuar | Seweryn Michałowski + |
Rodzaj | Wiersz + |
Rok publikacji | 1917 + |
Strony | 3-6 + |
Tytuł | Nagrobek paskarza + |
Data "Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values. | 1917 + |