Julian Tuwim - O kelnerach: Różnice pomiędzy wersjami

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj
m
m (zamienił w treści „---” na „—”)
 
(Nie pokazano 1 pośredniej wersji utworzonej przez tego samego użytkownika)
Linia 12: Linia 12:
 
|Uwagi =  
 
|Uwagi =  
 
|Treść =  
 
|Treść =  
Aforyzm Janusza Korczaka. --- "Kelner jest także człowiekiem" --- był przed kilkunastu laty niejako manifestem demokratyzmu. Było to bowiem w owych zamierzchłych czasach, kiedy, zgodnie z pieśnią, "panowie cygara palili", pili w gabinetach szampana z "pdkasaną muzą", nosili "lakiery", rozbijali się dryndami na gumach i nosili srebrne brzęczące ruble w kieszonce od kamizelki. Byłem wtedy dzieckiem (ale nie salonu) i w wyobraźni mojej zjedzenie sznycla w restauracji urastało do rozmiarów bachanalji, "garson" zaś wyglądał niczem etyopski niewolnik podczas orgji starorzymskiej. Przyznaję się --- kelner nie był dla mnie wtedy człowiekiem. Był bóstwem we fraku. Coś sadystycznego było w marzeniu o usługującym mi dorosłym człowieku.
+
Aforyzm Janusza Korczaka. "Kelner jest także człowiekiem" był przed kilkunastu laty niejako manifestem demokratyzmu. Było to bowiem w owych zamierzchłych czasach, kiedy, zgodnie z pieśnią, "panowie cygara palili", pili w gabinetach szampana z "pdkasaną muzą", nosili "lakiery", rozbijali się dryndami na gumach i nosili srebrne brzęczące ruble w kieszonce od kamizelki. Byłem wtedy dzieckiem (ale nie salonu) i w wyobraźni mojej zjedzenie sznycla w restauracji urastało do rozmiarów bachanalji, "garson" zaś wyglądał niczem etyopski niewolnik podczas orgji starorzymskiej. Przyznaję się kelner nie był dla mnie wtedy człowiekiem. Był bóstwem we fraku. Coś sadystycznego było w marzeniu o usługującym mi dorosłym człowieku.
  
 
Od tego czasu dużo się zmieniło. Gdy się od 15 lat trzy- cztery razy dziennie ma do czynienia z kelnerami, znika aureola pp. "oberów" i "podawczych". Życie zaś sprawiło, że rewelacją stał się aforyzm: "Gość jest także człowiekiem". Lubię was, pp. kelnerzy, cenię i szanuję ciężką waszą pracę, ale dużo jest jeszcze rzeczy dziwnych w waszem façon d'être, jak w każdym zresztą zawodzie. Obserwuję was tak dawno, tak często i z tak gorącą sympatją, że uwagi moje na temat wzajemnych stosunków pomiędzy gościem a kelnerem napewno żadnego z was nie urażą.
 
Od tego czasu dużo się zmieniło. Gdy się od 15 lat trzy- cztery razy dziennie ma do czynienia z kelnerami, znika aureola pp. "oberów" i "podawczych". Życie zaś sprawiło, że rewelacją stał się aforyzm: "Gość jest także człowiekiem". Lubię was, pp. kelnerzy, cenię i szanuję ciężką waszą pracę, ale dużo jest jeszcze rzeczy dziwnych w waszem façon d'être, jak w każdym zresztą zawodzie. Obserwuję was tak dawno, tak często i z tak gorącą sympatją, że uwagi moje na temat wzajemnych stosunków pomiędzy gościem a kelnerem napewno żadnego z was nie urażą.
  
Trzeba przedewszystkiem umieć odróżnić dwa światy: kelnera z cukierni od kelnera z restauracji. Ten pierwszy operuje mniej skomplikowaną skalą możliwości zarobkowych --- i dlatego jest szczerszy, łagodniejszy, wyrozumialszy. Od czystej wody sodowej poprzez herbatę, pół czarnej, białą, mazagran i czekoladę myśl jego biegnie do kawy mrożonej. Napoje te i kremy poprzetykane są w marzeniach kelnera cukierniczego pewną ilością ciastek, które gość skonsumuje, ale summa summarum jaki najpotworniejszy nawet żarłok wyda w cukierni na jednem posiedzeniu więcej niż 10 złotych? (Oczywiście, że to już gość patologiczny, ciastkofag i czekoladochlacz). A ilu jest takich, co stolik na cement zamuruje, trzy godziny przy pół czarnej przesiedzi, a potem poprosi o resztę ze 100 złotych? Ilu takich, co to mówi "ja tam siedzę" albo "tymczasem nic?". Ilu takich, jak nieporównany docent fizyki Józef Kr., zanudzający pp. kelnerów stukaniem w talerzyk? A mało gości wieje poprostu? Skorzysta z nieobecności kelnera albo w dzikim porywie wyskoczy z knajpy, bo niby to spostrzegł kogoś na ulicy? Znamy dobrze wszystkie te typki, drodzy pp. kelnerzy! Ale bodaj najgorszym jest gość niezdecydowany. Siada i puka pierścionkiem w marmur stolika. Kelner starodawnym zwyczajem odpowiada: "Kolega!" --- czyli, że to nie jego rewir. Kolega zjawia się po kwadransie. Gość mówi: "Proszę dla mnie czekoladę... albo nie: pół czarnej, albo wie pan co? Daj pan białą!" Po kwadransie kelner przynosi herbatę, gość twierdzi, że prosił o mazagran, więc kelner znika z herbatą i po 15 minutach wraca z żądaną wodą sodową. Czy można mu się dziwić? Obowiązkiem gościa jest zdecydowany, nieugięty stosunek do zamiarów swego apetytu. Gość powinien najpierw pomyśleć a potem mówić, wyraźnie i bez wahania: "Proszę o całą czarną i podwójny cukier". Otrzymaną lemoniadę powinien wypić i nie mieć pretensji. Bardzo ważna jest w cukierni kwestja t. zw. drobnych. Gdy za pół czarnej masz zapłacić 45 groszy, dajesz zaś kelnerowi 50 gr., prosi cię on zazwyczaj o drobne. Pojęcie drobnych jest u pp. kelnerów cukiernianych tak elastyczne i nieokreślone, że załatwienie tej sprawy powinno stać się jednym z pierwszych punktów "fachowej komisji resztowej" przyszłego ogólno-polskiego zjazdu kelnerów.
+
Trzeba przedewszystkiem umieć odróżnić dwa światy: kelnera z cukierni od kelnera z restauracji. Ten pierwszy operuje mniej skomplikowaną skalą możliwości zarobkowych i dlatego jest szczerszy, łagodniejszy, wyrozumialszy. Od czystej wody sodowej poprzez herbatę, pół czarnej, białą, mazagran i czekoladę myśl jego biegnie do kawy mrożonej. Napoje te i kremy poprzetykane są w marzeniach kelnera cukierniczego pewną ilością ciastek, które gość skonsumuje, ale summa summarum jaki najpotworniejszy nawet żarłok wyda w cukierni na jednem posiedzeniu więcej niż 10 złotych? (Oczywiście, że to już gość patologiczny, ciastkofag i czekoladochlacz). A ilu jest takich, co stolik na cement zamuruje, trzy godziny przy pół czarnej przesiedzi, a potem poprosi o resztę ze 100 złotych? Ilu takich, co to mówi "ja tam siedzę" albo "tymczasem nic?". Ilu takich, jak nieporównany docent fizyki Józef Kr., zanudzający pp. kelnerów stukaniem w talerzyk? A mało gości wieje poprostu? Skorzysta z nieobecności kelnera albo w dzikim porywie wyskoczy z knajpy, bo niby to spostrzegł kogoś na ulicy? Znamy dobrze wszystkie te typki, drodzy pp. kelnerzy! Ale bodaj najgorszym jest gość niezdecydowany. Siada i puka pierścionkiem w marmur stolika. Kelner starodawnym zwyczajem odpowiada: "Kolega!" czyli, że to nie jego rewir. Kolega zjawia się po kwadransie. Gość mówi: "Proszę dla mnie czekoladę... albo nie: pół czarnej, albo wie pan co? Daj pan białą!" Po kwadransie kelner przynosi herbatę, gość twierdzi, że prosił o mazagran, więc kelner znika z herbatą i po 15 minutach wraca z żądaną wodą sodową. Czy można mu się dziwić? Obowiązkiem gościa jest zdecydowany, nieugięty stosunek do zamiarów swego apetytu. Gość powinien najpierw pomyśleć a potem mówić, wyraźnie i bez wahania: "Proszę o całą czarną i podwójny cukier". Otrzymaną lemoniadę powinien wypić i nie mieć pretensji. Bardzo ważna jest w cukierni kwestja t. zw. drobnych. Gdy za pół czarnej masz zapłacić 45 groszy, dajesz zaś kelnerowi 50 gr., prosi cię on zazwyczaj o drobne. Pojęcie drobnych jest u pp. kelnerów cukiernianych tak elastyczne i nieokreślone, że załatwienie tej sprawy powinno stać się jednym z pierwszych punktów "fachowej komisji resztowej" przyszłego ogólno-polskiego zjazdu kelnerów.
 +
 
 +
Stokroć bardziej zawikłany i niepokojący jest stosunek kelnera do gościa w restauracji, zwłaszcza modnej, tudzież w soboty i niedziele. Aktem rozpaczy byłoby szukanie w takiej knajpie miejsca późnym wieczorem. Należy przyjść bardzo wcześnie. Przedwstępne rokowania z kelnerem mają zwykle przebieg następujący: — "Proszę pana, chciałbym stolik". Prosisz o to dlatego, że na wszystkich stolikach stoją już karty: "Zamówiony". Wtedy kelner zapytuje: "A ile osób?" Rzecz w tem, że niema takiej ilości osób, którąby kelner uważał za dostateczną do zajęcia stolika. Jeżeli odpowiesz: "Siedemdziesiąt", możesz śmiało liczyć na otrzymanie stolika, przy którym cztery osoby mogą całkiem wygodnie siedzieć. Siadasz wtedy ze swem towarzystwem i oto zaczynają się tortury. Biada ci, jeżeli po przestudjowaniu karty powiesz: "Proszę dla mnie rumsztyk". Biada, powtarzam, albowiem prysnęły marzenia kelnera! Gość powinien zacząć od wódki (koniak! śliwowica! starka!) i zakąsek. Gość, który nie zamawia wódki i zakąsek staje się w oczach kelnera niską i litości godną postacią. Zakąski — to nie śledzik i jajeczko, bracie, to nie szprotka i kawałek szynki, ale olbrzymie srebrne tace, na których leżą homary, majonezy, łososie i inne bardzo drogie rzeczy. Pogardzenie temi specjałami wywołuje zwykle u kelnera pewien odruch, który się wyraża w sprzątnięciu ze stołu kieliszków i małych talerzyków do hors d'oeuvre'ów. O, gościu nieszczęsny! Jakim policzkiem jest dla ciebie to zabranie przez pikolaków przygotowanych do lukullusowej uczty naczyń!
 +
 
 +
Nie gniewajcie się, pp. kelnerzy! Tak przecież jest. I przyznaję się, że znoszę często takie męki, patrząc na wyczekującą twarz kelnera, że wybieram z karty "coś droższego", byle nie drżeć przed spojrzeniem, pełnem nadziei na zamówienie "łososia Sardanapal sos Bombroise", "fricasse" Rotschild avec z pantorolkami trufflé et soufflé", "kuropatew zawijanych w pasztet z młodych indyczek sos Bonaparte" i "kremu Assurbanipal z brzoskwiniami w mleczku bananowem". A tu się serce pali do dużej czystej i bigosu. A tu człowiekowi dech zapiera na myśl o parówkach z musztardą! O gorącej kiełbasie z piekłem śnieżnego chrzanu!
 
}}
 
}}

Aktualna wersja na dzień 09:24, 7 sty 2014


Aforyzm Janusza Korczaka. — "Kelner jest także człowiekiem" — był przed kilkunastu laty niejako manifestem demokratyzmu. Było to bowiem w owych zamierzchłych czasach, kiedy, zgodnie z pieśnią, "panowie cygara palili", pili w gabinetach szampana z "pdkasaną muzą", nosili "lakiery", rozbijali się dryndami na gumach i nosili srebrne brzęczące ruble w kieszonce od kamizelki. Byłem wtedy dzieckiem (ale nie salonu) i w wyobraźni mojej zjedzenie sznycla w restauracji urastało do rozmiarów bachanalji, "garson" zaś wyglądał niczem etyopski niewolnik podczas orgji starorzymskiej. Przyznaję się — kelner nie był dla mnie wtedy człowiekiem. Był bóstwem we fraku. Coś sadystycznego było w marzeniu o usługującym mi dorosłym człowieku.

Od tego czasu dużo się zmieniło. Gdy się od 15 lat trzy- cztery razy dziennie ma do czynienia z kelnerami, znika aureola pp. "oberów" i "podawczych". Życie zaś sprawiło, że rewelacją stał się aforyzm: "Gość jest także człowiekiem". Lubię was, pp. kelnerzy, cenię i szanuję ciężką waszą pracę, ale dużo jest jeszcze rzeczy dziwnych w waszem façon d'être, jak w każdym zresztą zawodzie. Obserwuję was tak dawno, tak często i z tak gorącą sympatją, że uwagi moje na temat wzajemnych stosunków pomiędzy gościem a kelnerem napewno żadnego z was nie urażą.

Trzeba przedewszystkiem umieć odróżnić dwa światy: kelnera z cukierni od kelnera z restauracji. Ten pierwszy operuje mniej skomplikowaną skalą możliwości zarobkowych — i dlatego jest szczerszy, łagodniejszy, wyrozumialszy. Od czystej wody sodowej poprzez herbatę, pół czarnej, białą, mazagran i czekoladę myśl jego biegnie do kawy mrożonej. Napoje te i kremy poprzetykane są w marzeniach kelnera cukierniczego pewną ilością ciastek, które gość skonsumuje, ale summa summarum jaki najpotworniejszy nawet żarłok wyda w cukierni na jednem posiedzeniu więcej niż 10 złotych? (Oczywiście, że to już gość patologiczny, ciastkofag i czekoladochlacz). A ilu jest takich, co stolik na cement zamuruje, trzy godziny przy pół czarnej przesiedzi, a potem poprosi o resztę ze 100 złotych? Ilu takich, co to mówi "ja tam siedzę" albo "tymczasem nic?". Ilu takich, jak nieporównany docent fizyki Józef Kr., zanudzający pp. kelnerów stukaniem w talerzyk? A mało gości wieje poprostu? Skorzysta z nieobecności kelnera albo w dzikim porywie wyskoczy z knajpy, bo niby to spostrzegł kogoś na ulicy? Znamy dobrze wszystkie te typki, drodzy pp. kelnerzy! Ale bodaj najgorszym jest gość niezdecydowany. Siada i puka pierścionkiem w marmur stolika. Kelner starodawnym zwyczajem odpowiada: "Kolega!" — czyli, że to nie jego rewir. Kolega zjawia się po kwadransie. Gość mówi: "Proszę dla mnie czekoladę... albo nie: pół czarnej, albo wie pan co? Daj pan białą!" Po kwadransie kelner przynosi herbatę, gość twierdzi, że prosił o mazagran, więc kelner znika z herbatą i po 15 minutach wraca z żądaną wodą sodową. Czy można mu się dziwić? Obowiązkiem gościa jest zdecydowany, nieugięty stosunek do zamiarów swego apetytu. Gość powinien najpierw pomyśleć a potem mówić, wyraźnie i bez wahania: "Proszę o całą czarną i podwójny cukier". Otrzymaną lemoniadę powinien wypić i nie mieć pretensji. Bardzo ważna jest w cukierni kwestja t. zw. drobnych. Gdy za pół czarnej masz zapłacić 45 groszy, dajesz zaś kelnerowi 50 gr., prosi cię on zazwyczaj o drobne. Pojęcie drobnych jest u pp. kelnerów cukiernianych tak elastyczne i nieokreślone, że załatwienie tej sprawy powinno stać się jednym z pierwszych punktów "fachowej komisji resztowej" przyszłego ogólno-polskiego zjazdu kelnerów.

Stokroć bardziej zawikłany i niepokojący jest stosunek kelnera do gościa w restauracji, zwłaszcza modnej, tudzież w soboty i niedziele. Aktem rozpaczy byłoby szukanie w takiej knajpie miejsca późnym wieczorem. Należy przyjść bardzo wcześnie. Przedwstępne rokowania z kelnerem mają zwykle przebieg następujący: — "Proszę pana, chciałbym stolik". Prosisz o to dlatego, że na wszystkich stolikach stoją już karty: "Zamówiony". Wtedy kelner zapytuje: "A ile osób?" Rzecz w tem, że niema takiej ilości osób, którąby kelner uważał za dostateczną do zajęcia stolika. Jeżeli odpowiesz: "Siedemdziesiąt", możesz śmiało liczyć na otrzymanie stolika, przy którym cztery osoby mogą całkiem wygodnie siedzieć. Siadasz wtedy ze swem towarzystwem i oto zaczynają się tortury. Biada ci, jeżeli po przestudjowaniu karty powiesz: "Proszę dla mnie rumsztyk". Biada, powtarzam, albowiem prysnęły marzenia kelnera! Gość powinien zacząć od wódki (koniak! śliwowica! starka!) i zakąsek. Gość, który nie zamawia wódki i zakąsek staje się w oczach kelnera niską i litości godną postacią. Zakąski — to nie śledzik i jajeczko, bracie, to nie szprotka i kawałek szynki, ale olbrzymie srebrne tace, na których leżą homary, majonezy, łososie i inne bardzo drogie rzeczy. Pogardzenie temi specjałami wywołuje zwykle u kelnera pewien odruch, który się wyraża w sprzątnięciu ze stołu kieliszków i małych talerzyków do hors d'oeuvre'ów. O, gościu nieszczęsny! Jakim policzkiem jest dla ciebie to zabranie przez pikolaków przygotowanych do lukullusowej uczty naczyń!

Nie gniewajcie się, pp. kelnerzy! Tak przecież jest. I przyznaję się, że znoszę często takie męki, patrząc na wyczekującą twarz kelnera, że wybieram z karty "coś droższego", byle nie drżeć przed spojrzeniem, pełnem nadziei na zamówienie "łososia Sardanapal sos Bombroise", "fricasse" Rotschild avec z pantorolkami trufflé et soufflé", "kuropatew zawijanych w pasztet z młodych indyczek sos Bonaparte" i "kremu Assurbanipal z brzoskwiniami w mleczku bananowem". A tu się serce pali do dużej czystej i bigosu. A tu człowiekowi dech zapiera na myśl o parówkach z musztardą! O gorącej kiełbasie z piekłem śnieżnego chrzanu!


Pierwodruk w: Cyrulik Warszawski, nr 20 (20),1926, str. 3-4;

Przedruk w tomach: Julian Tuwim - Jarmark rymów, Julian Tuwim - Jarmark rymów (1934).




Źródło tekstu: Cyrulik Warszawski, nr 20 (20), 1926, wyd. Ludwik Fiszer
klucz: tuwim-okelnerach-1926-10-16
AutorJulian Tuwim +
Klucztuwim-okelnerach-1926-10-16 +
NazwastronyJulian Tuwim - O kelnerach +
Numer20 (20) +
PublikowaneCyrulik Warszawski +
RodzajSatyra +
Rok publikacji1926 +
Strony3-4 +
TytułO kelnerach +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
październik 16, 1926 +