Jerzy Boczkowski - Panienka comme il faut

From sapijaszko.net
Jump to: navigation, search


{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::ArtykułKlucz::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | {{#if:Słowa i muzyka Jerzego Boczkowskiego

<poem>

 Naprzeciw mnie, na pierwszem z frontu piętrze 
 Mieszka panienka istny cud!
 Jej pokoiku całe widzę wnętrze, 
 Wszystko na dłoni mam, jak z nut!
 Poznałem, obserwując z za rolety, 
 Jej desabile'u wdzięki i sekrety. 
 Aż wreszcie zdjęty szałem, 
 Na śmierć się zakochałem, 
 Lecz mnie krępuje, wyznam to,
 Że jest zbyt comme il faut: 
 Nie chodzi nigdy sama, 
 Wciąż tatko z nią lub mama,
 I rzadko ją śród okna ram 
 Okazję ujrzeć mam!
 Przy tatce panienka
 Unika okienka,
 Skromniutką, poważną ma minkę, 
 Ze służbą nie gada, 
 Jak zwykle wypada 
 Na z domu dobrego dziewczynkę. 
 Ledwie jednak jest sama, 
 Wyjdzie tatko i mama,
 Już w okienku oczęta jej lśnią! 
 Niby czyta kurjerka, 
 Lecz z pod rzęs do mnie zerka 
 Panienka comme il faut!
 Nie mogąc mej panienki spotkać samą, 
 Nadziejem tracić począł już!
 Wtem kiedyś w kinematografie z mamą 
 Koło mnie siada obok tuż!
 Doprawdy, nie wiem sam jak się to stało: 
 Do rączki jej wsunąłem kartkę małą. 
 Wyznałem, że mnie spala 
 Płomiennych uczuć fala, 
 Że oczu jej nadziemski czar 
 W głąb serca mi się wdarł!
 I poprosiłem skromnie, 
 By napisała do mnie, 
 Czy zechce ze mną spotkać się 
 Na rendez vous, en deuxl 
 Trzy dni człek się biedzi: 
 Wciąż brak odpowiedzi!
 W pokoju mym latam jak warjat!
 To klnę niecną podle, 
 To do niej się modlę! 
 Już w serce goryczy się wżarł jad!
 Właśnie uczuć mych temat 
 Chcę uwiecznić w poemat, 
 By w nim zmiażdżyć ją 
 Ironji skrą, 
 Nagle klamką ktoś trąca 
 I we drzwiach staje drżąca 
 Panienka comme il fautl 
 Oboje miny mieliśmy baranie, 
 Jam marynarkę zapiął swą 
 I dość niezgrabnie rzekł: "Uszanowanie" 
 "Co pan pomyśli, rzekła, co?" 
 Odparłem jej, że biorąc rzeczy ściśle, 
 Ja w sytuacjach takich nic nie myślę. 
 I ruchem pełnym gracji, 
 By wyjść z tej sytuacji, 
 Krzesełko przysunąłem jej 
 "O pani usiąść chciej!" 
 Trza trafu, Boże drogi: 
 Brak w krześle było nogi! 
 Panienka fajt! 
 By pomóc wstać, 
 Musiałem wpół ją brać! 
 Bóg amor dał hasło, 
 I światło zagasło!
 Ktoś zgasił je, ja, czy też ona. 
 Opadła z serc chusta!
 Poczułem jej usta 
 I wkoło mej szyi ramiona!
 Gdym ją pieścił goręcej 
 Ryzykując coś więcej, 
 Zadziwiła mnie rutyną swą, 
 Chociaż niby się bała, 
 Niby "mamo" wołała 
 Panienka comme il faut! 

</poem>|=Treść= Słowa i muzyka Jerzego Boczkowskiego

<poem>

 Naprzeciw mnie, na pierwszem z frontu piętrze 
 Mieszka panienka istny cud!
 Jej pokoiku całe widzę wnętrze, 
 Wszystko na dłoni mam, jak z nut!
 Poznałem, obserwując z za rolety, 
 Jej desabile'u wdzięki i sekrety. 
 Aż wreszcie zdjęty szałem, 
 Na śmierć się zakochałem, 
 Lecz mnie krępuje, wyznam to,
 Że jest zbyt comme il faut: 
 Nie chodzi nigdy sama, 
 Wciąż tatko z nią lub mama,
 I rzadko ją śród okna ram 
 Okazję ujrzeć mam!
 Przy tatce panienka
 Unika okienka,
 Skromniutką, poważną ma minkę, 
 Ze służbą nie gada, 
 Jak zwykle wypada 
 Na z domu dobrego dziewczynkę. 
 Ledwie jednak jest sama, 
 Wyjdzie tatko i mama,
 Już w okienku oczęta jej lśnią! 
 Niby czyta kurjerka, 
 Lecz z pod rzęs do mnie zerka 
 Panienka comme il faut!
 Nie mogąc mej panienki spotkać samą, 
 Nadziejem tracić począł już!
 Wtem kiedyś w kinematografie z mamą 
 Koło mnie siada obok tuż!
 Doprawdy, nie wiem sam jak się to stało: 
 Do rączki jej wsunąłem kartkę małą. 
 Wyznałem, że mnie spala 
 Płomiennych uczuć fala, 
 Że oczu jej nadziemski czar 
 W głąb serca mi się wdarł!
 I poprosiłem skromnie, 
 By napisała do mnie, 
 Czy zechce ze mną spotkać się 
 Na rendez vous, en deuxl 
 Trzy dni człek się biedzi: 
 Wciąż brak odpowiedzi!
 W pokoju mym latam jak warjat!
 To klnę niecną podle, 
 To do niej się modlę! 
 Już w serce goryczy się wżarł jad!
 Właśnie uczuć mych temat 
 Chcę uwiecznić w poemat, 
 By w nim zmiażdżyć ją 
 Ironji skrą, 
 Nagle klamką ktoś trąca 
 I we drzwiach staje drżąca 
 Panienka comme il fautl 
 Oboje miny mieliśmy baranie, 
 Jam marynarkę zapiął swą 
 I dość niezgrabnie rzekł: "Uszanowanie" 
 "Co pan pomyśli, rzekła, co?" 
 Odparłem jej, że biorąc rzeczy ściśle, 
 Ja w sytuacjach takich nic nie myślę. 
 I ruchem pełnym gracji, 
 By wyjść z tej sytuacji, 
 Krzesełko przysunąłem jej 
 "O pani usiąść chciej!" 
 Trza trafu, Boże drogi: 
 Brak w krześle było nogi! 
 Panienka fajt! 
 By pomóc wstać, 
 Musiałem wpół ją brać! 
 Bóg amor dał hasło, 
 I światło zagasło!
 Ktoś zgasił je, ja, czy też ona. 
 Opadła z serc chusta!
 Poczułem jej usta 
 I wkoło mej szyi ramiona!
 Gdym ją pieścił goręcej 
 Ryzykując coś więcej, 
 Zadziwiła mnie rutyną swą, 
 Chociaż niby się bała, 
 Niby "mamo" wołała 
 Panienka comme il faut! 

</poem>|}}

Dane bibliograficzne

{{#if:Jerzy Boczkowski|Autor: Jerzy Boczkowski|}}

Tytuł: Panienka comme il faut

Pierwodruk w: Estrada, {{#if: 2 | nr 2, | }} {{#ifeq: 1918 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1918}} | 4 | data::1918 | {{#time: Y|1918}} }}}}{{#ifeq: 30-32 | brak ||, str. strony::30-32}}; {{#if: |Przedruk: | }}

{{#ifexpr: {{#ask: Przedruk::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | Przedruk w tomach: {{#ask: Przedruk::boczkowski-panienka-1918|format=list|outro=.}} | }} {{#if: | Uwagi: |}}

{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | Recenzje: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | patrz też: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#if: wg pierwodruku|Źródło tekstu: wg pierwodruku|}}
klucz: boczkowski-panienka-1918

{{#if: Jerzy Boczkowski | Panienka comme il faut | }}{{#if: Jerzy Boczkowski | | }} {{#ifeq: 2 | brak | | }}{{#ifeq: 1918 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1918}} | 4 | | [[rok publikacji::{{#time: Y|1918}}| ]] }} }} {{#if:|[[Klucz rodzaju::{{{Klucz}}}| ]]| }}{{#if: |[[Stradecki::{{{Stradecki}}}|]]|}}


<headertabs/> |{{#if:Słowa i muzyka Jerzego Boczkowskiego

<poem>

 Naprzeciw mnie, na pierwszem z frontu piętrze 
 Mieszka panienka istny cud!
 Jej pokoiku całe widzę wnętrze, 
 Wszystko na dłoni mam, jak z nut!
 Poznałem, obserwując z za rolety, 
 Jej desabile'u wdzięki i sekrety. 
 Aż wreszcie zdjęty szałem, 
 Na śmierć się zakochałem, 
 Lecz mnie krępuje, wyznam to,
 Że jest zbyt comme il faut: 
 Nie chodzi nigdy sama, 
 Wciąż tatko z nią lub mama,
 I rzadko ją śród okna ram 
 Okazję ujrzeć mam!
 Przy tatce panienka
 Unika okienka,
 Skromniutką, poważną ma minkę, 
 Ze służbą nie gada, 
 Jak zwykle wypada 
 Na z domu dobrego dziewczynkę. 
 Ledwie jednak jest sama, 
 Wyjdzie tatko i mama,
 Już w okienku oczęta jej lśnią! 
 Niby czyta kurjerka, 
 Lecz z pod rzęs do mnie zerka 
 Panienka comme il faut!
 Nie mogąc mej panienki spotkać samą, 
 Nadziejem tracić począł już!
 Wtem kiedyś w kinematografie z mamą 
 Koło mnie siada obok tuż!
 Doprawdy, nie wiem sam jak się to stało: 
 Do rączki jej wsunąłem kartkę małą. 
 Wyznałem, że mnie spala 
 Płomiennych uczuć fala, 
 Że oczu jej nadziemski czar 
 W głąb serca mi się wdarł!
 I poprosiłem skromnie, 
 By napisała do mnie, 
 Czy zechce ze mną spotkać się 
 Na rendez vous, en deuxl 
 Trzy dni człek się biedzi: 
 Wciąż brak odpowiedzi!
 W pokoju mym latam jak warjat!
 To klnę niecną podle, 
 To do niej się modlę! 
 Już w serce goryczy się wżarł jad!
 Właśnie uczuć mych temat 
 Chcę uwiecznić w poemat, 
 By w nim zmiażdżyć ją 
 Ironji skrą, 
 Nagle klamką ktoś trąca 
 I we drzwiach staje drżąca 
 Panienka comme il fautl 
 Oboje miny mieliśmy baranie, 
 Jam marynarkę zapiął swą 
 I dość niezgrabnie rzekł: "Uszanowanie" 
 "Co pan pomyśli, rzekła, co?" 
 Odparłem jej, że biorąc rzeczy ściśle, 
 Ja w sytuacjach takich nic nie myślę. 
 I ruchem pełnym gracji, 
 By wyjść z tej sytuacji, 
 Krzesełko przysunąłem jej 
 "O pani usiąść chciej!" 
 Trza trafu, Boże drogi: 
 Brak w krześle było nogi! 
 Panienka fajt! 
 By pomóc wstać, 
 Musiałem wpół ją brać! 
 Bóg amor dał hasło, 
 I światło zagasło!
 Ktoś zgasił je, ja, czy też ona. 
 Opadła z serc chusta!
 Poczułem jej usta 
 I wkoło mej szyi ramiona!
 Gdym ją pieścił goręcej 
 Ryzykując coś więcej, 
 Zadziwiła mnie rutyną swą, 
 Chociaż niby się bała, 
 Niby "mamo" wołała 
 Panienka comme il faut! 

</poem>|Słowa i muzyka Jerzego Boczkowskiego

<poem>

 Naprzeciw mnie, na pierwszem z frontu piętrze 
 Mieszka panienka istny cud!
 Jej pokoiku całe widzę wnętrze, 
 Wszystko na dłoni mam, jak z nut!
 Poznałem, obserwując z za rolety, 
 Jej desabile'u wdzięki i sekrety. 
 Aż wreszcie zdjęty szałem, 
 Na śmierć się zakochałem, 
 Lecz mnie krępuje, wyznam to,
 Że jest zbyt comme il faut: 
 Nie chodzi nigdy sama, 
 Wciąż tatko z nią lub mama,
 I rzadko ją śród okna ram 
 Okazję ujrzeć mam!
 Przy tatce panienka
 Unika okienka,
 Skromniutką, poważną ma minkę, 
 Ze służbą nie gada, 
 Jak zwykle wypada 
 Na z domu dobrego dziewczynkę. 
 Ledwie jednak jest sama, 
 Wyjdzie tatko i mama,
 Już w okienku oczęta jej lśnią! 
 Niby czyta kurjerka, 
 Lecz z pod rzęs do mnie zerka 
 Panienka comme il faut!
 Nie mogąc mej panienki spotkać samą, 
 Nadziejem tracić począł już!
 Wtem kiedyś w kinematografie z mamą 
 Koło mnie siada obok tuż!
 Doprawdy, nie wiem sam jak się to stało: 
 Do rączki jej wsunąłem kartkę małą. 
 Wyznałem, że mnie spala 
 Płomiennych uczuć fala, 
 Że oczu jej nadziemski czar 
 W głąb serca mi się wdarł!
 I poprosiłem skromnie, 
 By napisała do mnie, 
 Czy zechce ze mną spotkać się 
 Na rendez vous, en deuxl 
 Trzy dni człek się biedzi: 
 Wciąż brak odpowiedzi!
 W pokoju mym latam jak warjat!
 To klnę niecną podle, 
 To do niej się modlę! 
 Już w serce goryczy się wżarł jad!
 Właśnie uczuć mych temat 
 Chcę uwiecznić w poemat, 
 By w nim zmiażdżyć ją 
 Ironji skrą, 
 Nagle klamką ktoś trąca 
 I we drzwiach staje drżąca 
 Panienka comme il fautl 
 Oboje miny mieliśmy baranie, 
 Jam marynarkę zapiął swą 
 I dość niezgrabnie rzekł: "Uszanowanie" 
 "Co pan pomyśli, rzekła, co?" 
 Odparłem jej, że biorąc rzeczy ściśle, 
 Ja w sytuacjach takich nic nie myślę. 
 I ruchem pełnym gracji, 
 By wyjść z tej sytuacji, 
 Krzesełko przysunąłem jej 
 "O pani usiąść chciej!" 
 Trza trafu, Boże drogi: 
 Brak w krześle było nogi! 
 Panienka fajt! 
 By pomóc wstać, 
 Musiałem wpół ją brać! 
 Bóg amor dał hasło, 
 I światło zagasło!
 Ktoś zgasił je, ja, czy też ona. 
 Opadła z serc chusta!
 Poczułem jej usta 
 I wkoło mej szyi ramiona!
 Gdym ją pieścił goręcej 
 Ryzykując coś więcej, 
 Zadziwiła mnie rutyną swą, 
 Chociaż niby się bała, 
 Niby "mamo" wołała 
 Panienka comme il faut! 

</poem>|}}


{{#if:Estrada|Pierwodruk w: Estrada,|}} {{#if: 2 | nr 2, | }}{{#ifeq: 1918 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1918}} | 4 | data::1918 | {{#time: Y|1918}} }}}}{{#ifeq: 30-32 | brak ||, str. strony::30-32}}; {{#if: |Przedruk: | }} {{#ifexpr: {{#ask: Przedruk::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | Przedruk w tomach: {{#ask: Przedruk::boczkowski-panienka-1918|sort=Data wydania|order=asc|format=list|outro=.}} | }} {{#if: | Uwagi: |}}


{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | Recenzje: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918|format=count}} > 0 | patrz też: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::boczkowski-panienka-1918 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#if: wg pierwodruku|Źródło tekstu: wg pierwodruku|}}
klucz: boczkowski-panienka-1918

{{#if: Jerzy Boczkowski | Panienka comme il faut | }}{{#if: Jerzy Boczkowski | | }} {{#ifeq: 2 | brak | | }}{{#ifeq: 1918 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1918}} | 4 | | [[rok publikacji::{{#time: Y|1918}}| ]] }} }} {{#if:|[[Klucz rodzaju::{{{Klucz}}}| ]]| }}{{#if: |[[Stradecki::{{{Stradecki}}}|]]|}}

}}