Julian Tuwim - Ballada o śmierci Izaka Kona

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj
             1
 Był sobie niegdyś Izak Kon,
 Pracował w banku sumiennie,
 Był krewny firmy "Frenkel et Sohn"
 Do biura chodził codziennie.
Miał dobrą pensję Izak Kon, Miał zostać już prokurentem. Orzekła firma "Frenkel et Sohn", Że Izak — to chłopak z talentem.
I był szczęśliwy Izak Kon, Wspierał pieniędzmi rodzinę, I marzył sobie Izak Kon W cichą sobotnią godzinę:
"Jak będę miał równiutkie sto, Pójdę do państwa Naftali, Poproszę ich o Rózię mą: Żeby ją za mnie wydali.
Obliczę wszystko: ile ma Kosztować lokal, jedzenie, Stół, kredens, krzesła, łóżka dwa I całe urządzenie.
I będę sobie z Rózią żyć, Będziemy bywać, przyjmować"... — Tak lubił Izak słodko śnić I we śnie swą Rózię całować.
2 Kształcił się także Izak Kon: Czytał "historję kultury" I opowiadał Rózi on O różnych dziwach natury.
Badali dzieła z różnych stron, Często też debatowali, I wszystko umiał Izak Kon Objaśnić Rózi Naftali.
I gdy siedzieli sam na sam A Izak zdał się być smętny, Mówiła Rózia: "Jak dobrze nam! Jakiś ty inteligentny!"
3 Czasem na kawę sobie szli, I mówił Izak: "Rózieczko, Zrób, moja droga, przyjemność mi: Zjedz jeszcze jedno ciasteczko".
A Rózia na to: Kotku mój, Nie dałabym się wszak prosić, Ake nie mogę, Izaczku mój, Doprawdy, że mam już dosyć".
4 A kiedyś — umarł Izak Kon, Umarł. Zwyczajnie. Przy stole. I tylko krzyknął, gdy przyszedł zgon, I pot mu wystąpił na czole.
Co było potem — nie wiem sam. Moja opowieść — skońćzona. Ja chciałem tylko powiedzieć wam O śmierci Izaka Kona.




Pierwodruk w: Skamander, nr 4,1921, str. 31-33;





Źródło tekstu: wg Skamandra
klucz: {{{klucz}}}
{{{Gatunek}}}
AutorJulian Tuwim +
Klucz{{{klucz}}} +
NazwastronyJulian Tuwim - Ballada o śmierci Izaka Kona +
Numer4 +
PublikowaneSkamander +
Rok publikacji1921 +
Strony31-33 +
TytułBallada o śmierci Izaka Kona +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1921 +