Marian Popper - Rzecz czarnoleska

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


Tytuł "literacki", prowadzący myśl czytelnika od Kochanowskiego poprzez Norwida do niniejszego tomu poezyj każe się zastanowić nad jego stosunkiem do treści tem mianem objętej. Czy jest to tytuł jednostkowy wiersza rozpoczynającego zbiór, czy kilku początkowych poświęconych przyrodzie czy wreszcie syntetyczny odpowiadający całości. Czy zatem Rzecz Czarnoleska to szczere bezpośrednie odczucie przyrody, której może nikt tak nie znał jak J. Kochanowski poeta-ziemianin, czy jest to może upragnione zbliżenie się do bezwzględnej prawdy życia bez cienkiej ścianki "niemocv słowa" odgraniczającej spazm uczucia od przygnębiającej inercji wywołanego efektu. Byłby to więc ciąg dalszy pozornej rozpaczy w którą popada poeta począwszy od spontanicznych wybuchów "Słów we krwi".

Nie ulega wątpliwości, ie obie przesłanki wpłynęły na umieszczenie tego tytułu — osobliwego nawet w tym wypadku, gdyby pływał nad quasi-głębią.

Wchodzimy na tajne ścieżki duszy poety przesmykiem wśród polskich ugorów, zbóż, zagajników, łykamy "zimną żelazną wodę" z "zielonego dzbana glinianego" u "Źródła". Omdlewamy w zmęczeniu skwarnego, letniego dnia, parzymy się kartoflami pieczonemi przez poetę nad brzegiem Pilicy — kiedyś w dzieciństwie lub wczesnej młodości. Jest to "zapach szczęścia" minionych, drobnych spraw.

Ze świeżych, kolorowych słów układa się ten pejzaż podobny kwaśną surowizną ziemi — cichej, biernej zadumie płócien Rapackiego. Beznamiętne to i niepotrzebne nieraz piękno gleby do której wyciągamy ręce ujmuje w następujące słowa. Gdy mowa o maści wyciekłej z brzozy naciętej:

Nie przemoże smutku
Nie zagoi rany
Tyle tylko, że mieć będzie
Gorzki smak wiośniany
Że w niej będzie świt brzozowy
Złoty dzień, noc srebrna,
Że zielona, że majowa
I że niepotrzebna.

Inne wiersze ze względu na formę wyrazu dadzą się podzielić na lirykę egzotyczną i zobiektyzowaną postaciową. Ta ostatnia posługuje się wycinkami epiki, w całości jednak służy wyłącznie nastrojowi. Treścią tych wierszy, oprócz kilku luźnych, jest proces o słowo, zmaganie się z niem samem lub z oporną krytyką. W strofach do pegaza:

Kiedyż mnie cwałem rumaku skoczny
Do Czarnolasu poniesiesz?
A tam nie miody, nie srebrne wody
Z prastarej lipy bryzną
Tam niebo w łunach, bory w piorunach
Pożar nad wieczną ojczyzną.

Ostatni dwuwiersz przypomina raczej tytaniczne wybuchy "Ody do młodości", "Improwizacji" "Króla Ducha" niż pogodę czarnoleskiego poety i do tej koncepcji myśl poety jeszcze powraca w "Dziesięcioleciu".

Kiedy gromi parnasistów francuskich i bezkrytyczne zapatrzenie się krytyki polskiej w poezję wieszczą, dumny, że oni (oczywiście "Skamander") dali poezji nowe żywe słowo po wynurzeniach może aż nadto osobistych kończy:

Tak się przyszłość buduje — muskularną mową
Tak się życie pcha naprzód — śpiewną robocizną
Młodości daj nam skrzydła! Boże ześlij słowo!
W pęd sławy, w dzieje swoje, porwij nas ojczyzno!

Obok liryków chwytających jak czuły negatyw chwilowy stosunek poety do wiosny, kobiety, do głupawego ni to ni owo w życiu, nie brak śpiewnego żonglowania źródłosłowami (Modlitwa alchemików, Kobiece), nie brak też litościwego schylania się do ludzi, których można poklepywać po ramieniu. Jest więc wiersz o poecie prowincjale prężącym się w nudzie małego miasteczka i wiersze o fryzjerach. (Ciekawe by tu było zestawienie z podobnym utworem Mieczysława Brauna umieszczonym w swoim czasie w "Zwrotnicy").

Jako wyróżniające się kompozycją, nasileniem nastroju i oryginalnością pomysłu należy wymienić: "Wiersz o umarłej nadzieji", "Pieśń o głowie i księżycu" i "W". W pierwszym brzmi cudowna prostota uczuć zawiedzionego posłańca przy skrzynce pocztowej, do której poeta zbliżał się z listem i paczką niestety tylko po to, aby list wrzucić, a posłańca-staruszka ominąć. Drugi wywołuje sugestywny nastrój lunatyczny, wreszcie ostatni to historia wtopionego w szklany witraż kolorowego amanta zakochanego w pannie sklepowej. Nieszczęśnika na nice wywraca spleciony przez szybę wzrok "kiełbasiarki" i jej kochanka. Oto strofa ostatnia:

W dwie miłości zamknięty ściśle
Jak w dwa szkła preparat anatoma
Roztapiam się przeźroczyście
I najniewinniej konam.

Pomysł naprawdę niezrównany!

Język i forma wierszowa utworów naprzemian zależnie od potrzeby pulsuje krwią lub bledziutka jak wyżyłowane nabłonki mięsne wpada często w nużący rytm balladowy, jakby zamierzonego prymitywu. Assonanse poprawne nie wprowadzają jednak w tę dziedzinę nic nowego.

Całość niejednolita pod względem treści, formy, jak i wartości nie budzi wprawdzie entuzjazmu, ale daje posmak prawdziwej, szczerej poezji.


Pierwodruk w: Słowo Polskie, nr 27,1929, str. 8;





klucz: Popper-rzecz-1929
AutorMarian Popper +
KluczPopper-rzecz-1929 +
Klucz rodzajutuwim-rzecz-1929 +
NazwastronyMarian Popper - Rzecz czarnoleska +
Numer27 +
PublikowaneSłowo Polskie +
RodzajRecenzja +
Rok publikacji1929 +
Strony8 +
TytułRzecz czarnoleska +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
styczeń 28, 1929 +