Seweryn Michałowski - Delegat

Z sapijaszko.net
Wersja z dnia 01:04, 11 lut 2017 autorstwa Gsapijaszko (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Skocz do: nawigacja, szukaj


Serwus głodomorki, coście tak na mnie wytrzeszczyli gały, jak na koński serdeljans, bez lustrzaną szybę? Myślicie, żem piekarz, albo inny spekulant? Ehe! jeszcze lepiej! Dylegat jestem. Z całą tą bryndzą koniec. Kto mówi? ja mówię, a jak mówię, to powiadam. Możesz pan weksel na własnej skórze dziesiątym paznokciem manicurowanym pisać. Koniec z bryndzą. Ja to zrobię — ja! Właśnie jadę do Pśtokholmu na tę... jak ją tam wabią? na tę konferencyje przedpokojową. Kto me wybrał? Jakto kto? Cały naród! I Franek z Brzozowej, i Kostek z Bugaja i Józiek z Walicowa, cały klub artystyczny z pod trzeciego mostu. Wszystkie wiedzą, że co jak co, ale wyszczekać to się potrafię i chocia posłem do Dumy nie byłem, w radzie nie zasiadałem, ale jak sobie twarz denaturatem naoliwię, to w gadaniu samemu Bzduryszkiewiczowi forsy dać mogę, a jeśli mi się nawet kiedy co niepotrzebnego z pod patelni wypsnie, to się mówi pardon z cofańcem pod bandę i po krzyku. No, nie? bo co jest, do ciężkiej zakartkowanej wenteroby? Mortus dziś taki, że strach! Noszę ci ze sobą te trochę instrumentów, ale to tylko tak dla honoru, bo wziąć się do roboty, to żadnego uznania niema, a ryzyka większa niż na dobroczynnej loterji. Za bele co można dostać psiepustke Zycbadu na Pawiak. Dawniej, nim człowieka poprosili siedzieć, to przynajmi wiedziałeś za co! Mogłeś se spokojnie rok, dwa praktykować nim się policja namyśliła z ofenzywą wystąpić, szedłeś gdzieś na robotę, toś się ino pod stojącego Wańkę przyfastrygował nomgłeś prawem ślepiem w lewy baje i zaraz wiedział o co chodzi, toś se potem mógł pierwszy lepszy sklep delikatnie i wypaproszyć, a on ino pilnował, żeby obcy nie przeszkodził. Czasem to ci nawet własną spluwę pożyczył, jak trza było frajera zbrojnem ultimatum grzeczności uczyć. Ale też i policaj mógł być pewien, że i on swoją gratyfikacje dostanie. Zarobił człek 50 papirków policajowi 10.

Niech wi z kim ma okoliczność. No i wstawa była. A dziś? Jak się broń Boże fuksem trafi co... tego... na lewo, to nimeś w rów schował, już cię za serdeczny palec trzymają, jak nie milicaj, to kryminalny, jak nie kryminalny, to tajny. No, i jak tu żyć? jak pracować? kiedyindziej morduje się człek w pocie czoła nad stalową kasą, naharuje się gorzej niż ten prosty robotnik, no i co? Otworzysz, a tu ino bilety wizytowe i zaproszenia i od meblodaja, od sądu za rekwizycje, z lombardu.

Bodaj was pokręciło za takiemi obrzędami. Ogłaszają wprawdzie, że potrzebne są rękodzielniki. No, ja niby w swoim fachu to i owszem z kartkową naftą drugiego takiego szukać, ale bo to ja warjat? Nie jadę! tum się urodził z matki Marjanny, ojca niewiadomego i tu kraść będę, tak mi panie Boże dopomóż! przecie wiecznie nie może być jak tera? Ruśkie podobno mają już dość tej angielskiej choroby. Włochom też zabawa się znudziła, więc ino patrzeć, a będzie pokój. Ale jak ma być pokój, to trza — żeby i od nas kto pojechał, i światu powiedział, jak my chcemy, żeby po wojnie było! Więc na ten przykład: komorne ma się ostać wojenne. Ma kto, płaci, a nie, to niech się gryźnie, a niema czym? to niech sobie sztuczne zęby wstawi; ale niby wedle jadła, to ma się ostać po dawnemu i funt chleba 7 groszy i to bez kartków, garniec kartofli 18 groszy. Jak nie, to nima zgody! Niech się leje dalej! Ale choć ma być tani wikt miejskie kuchnie mają się ostać. Nie szkodzi! I te bony na bezpłatne obiady także. Zawsze się na to dość amatorów znajdzie i po wojnie. Dziś przecie tam wszyscy chodzą, nawet takie hrabiny co po 150 rs. frajery na łbie noszą. Na frajera to ma, a na obiad nima! Chcesz frajera na łbie mieć, to ukryńć se z włosów kiks, wciągnij na niego starą mężowską skarpetkę, będziesz miała jeden, ale porządny i tani. Dziś jak ci idzie taka Nowym Światem, to myślisz, że to jaśnie oświecona, a to akurat taka, co nie trza wam gadać, no tak jest, bo pies opodatkowany ją tam wi, która panna porzundna, a która taka, bo zwykle lafiryndy to chcą wyglądać jak damy, a damy znów jak lafiryndy i bez to niewiadomo z kim się ma przyjemność. Facety także samo. Myślisz, że jaki magnat stoi przed ratuszem, a to ci golec pirwszy sort, kumbinuje jakby tu zygar z ratuszowej wierzy ściągnąć i w lombiku przybić, a by potym w kuchni dla inteligencji obiad se fundnąć. A w onych kuchniach, to ta zupa ma być lepiej kraszona, bo teraz to jak skwarkę nańdziesz, to się jej dobrze przypatrz bez powiększające śkło, a potem zanieś do jubilera, żeby ci w pierścionek wstawił. Teraz znowuj wedle napiwku, to monopolka ma być jak dawniej, ale żeby można wszędzie wypić jak tera. Bo to ino zgorszenie po bramach na stojący z nią mieć do czynienia i nie z palicem bez uczciwego grajcarka, jak pan Bóg przykazał. Więc o tem wszystkiem w onym Pśtokholmie opowiem i na swoim postawię, jak pragnę na własne perskie oko złotą pięciorublówkę oglądać.

Jestem delegatem
Do Pśtokholmu pyńdzę
Aby jaknajprędzej
Zakończyć tę bryńdzę.
   Rach, ciach.
Bo z całego świata
Zjadą się tem radne,
Ja też przecie jadę,
Może tam coś zrobię.
   Rach, ciach.
Radzić tam będziemy,
Ażeby po wojnie
Wszystkim było dobrze
I wszędzie spokojnie.
   Rach, ciach.


Pierwodruk w: Estrada, nr 1,1917, str. 12-17;


Uwagi: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego.




Źródło tekstu: wg Estrady
klucz: michalowski-delegat-1917
AutorSeweryn Michałowski +
Kluczmichalowski-delegat-1917 +
NazwastronySeweryn Michałowski - Delegat +
Numer1 +
PublikowaneEstrada +
RepertuarSeweryn Michałowski +
RodzajMonolog +
Rok publikacji1917 +
Strony12-17 +
TytułDelegat +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1917 +