Civis - Warchoły

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


Czy znasz mój bracie polską ziemię,
Co w śnie o szczęściu wieki drzemie,
Co się rozkwieca kwiecia blaskiem,
Żółci nadrzecznym sypkim piaskiem?

Szumi gajami, dąbrowami
O wiośnie śmieje się radośnie.
Jesienią — mgłą się szarą plami,
A latem — niwą szumi, rośnie...

Na niej to mieszka lud wesoły,
Choć temi czasy nieco goły...
Czujny na swego kraju dobro,
Mający duszę dzielną, chrobrą!

Gdy jaka sprawa na stół idzie,
Nasz ziomek nigdy nie jest w biedzie
Odrazu — z ludzi czynnych grona
Sekcja, komisja wyłoniona —

Papierem zawalone stoły!
Radzą od ranka do śniadanka,
A od śniadanka do obiadku
O najdrobniejszym więc wypadku...

I dotąd wodę cichą mącą,
Aż zanim nos swój w sprawę wtrącą...
Wtem rozwiera się im buzia
Jedni na drugich dalej, huzia!

I wrzeszczą, aż pekają stoły,
Jedni na drugich wciąż: — warchoły!
Niech no się jaka zdarzy racja,
Czy czcząca genjusz, czy kolacja,

Czy nad biedotą naradzanie,
Czy pożegnalne znów śniadanie,
Czy to wybory, czy zebranie
W każdej okazji mocium panie,

Zawsze ścierają się poglądy,
Zawsze się różne tworzą prądy,
Czy tak, czy owak — jeden, drugi,
Gdy klikę mają na usługi,

Nuż w spór wdawać się... a zasię —
Sprawa śpi sobie w owym czasie...
Wtedy znów inna ludzi warstwa,
Na sen szukając ów lekarstwa

Pragnąc, by wreszcie się zbudziły
Te dusze — "symbol naszej siły"
Mocne do sznapsa mają głowy
Ztąd: "symbol siły narodowej"

Zaczyna gwałty wraz podnosić,
Zaczyna o "łajdactwach" głosić,
Uderza słów falangą zwartą
Odkrywa kartę "świństw" za kartą,

A w dociekaniach niezmozona,
Z wysiłku chociaż prawie kona,
Czy ma, czy niema zgoła racji, pisze sążniste epistoły...
I mówią tamci (nie bez racji): "przebrali miarkę rewelacji, Warchoły!!!"

I tak co krok i co godzina
Jeden drugiego z nóg wciąż ścina,
Jeden drugiego (dzielni chłopi)
W wodzie wzajemnych obelg topi.

A sprawa nieraz z trudem wszczęta,
O której nikt już nie pamięta,
Umiera zwolna na suchoty
Z nazbyt gorącej tej roboty.

A gdy się wreszcie trupem stawa,
Powstaje wówczas wielka wrzawa:
Jedni na drugich walą zgrają
I jedni drugich oskarżają.

...A wszyscy wyszli z jednej szkoły: Warchoły!...
A obcy człek, stojący zdala,
Widząc jak płynie mętów fala
I co najlepszt trud obala,

I spycha do nicości toni —
Z uśmiechem mawiać zwykł ironji:
"Naród zaprawdę to wesoły,
Lecz trzeba trzymać go za poły

Lub zeń robocze stworzyć woły...
Inaczej — nigdy nic nie zdziała,
Chociaż najlepszą chęcią pała,
Bo wszystko to warchoły!"


Pierwodruk w: Estrada, nr 1,1917, str. 41-44;


Uwagi: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego.




Źródło tekstu: wg pierwodruku
klucz: civis-warcholy-1918
AutorCivis +
Kluczcivis-warcholy-1918 +
NazwastronyCivis - Warchoły +
Numer1 +
PublikowaneEstrada +
RepertuarSeweryn Michałowski +
RodzajWiersz +
Rok publikacji1917 +
Strony41-44 +
TytułWarchoły +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1917 +