Jan Stanisław Bystroń - Czary i czarty

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


Wiara w czarty, umiejętność zadawania czarów i obrony przed niemi, praktyka czarowników i ich prześladowanie — oto niewątpliwie jedno z ciekawych, fascynujących rozdziałów historji kultury stosunkowo nie tak odległych czasów. Niesamowite te formy zbiorowego obłędu, których przeżytki jeszcze dziś tu i ówdzie spotykamy, zdumiewają nas swą ponurą i wyuzdaną fantazją, bogactwem odmian, powszechnem i przemożnem władztwem nad ludźmi. Zwłaszcza siedemnasty wiek i pierwsza połowa ośmnastego są jakgdyby okresem panowania szatana na ziemi; wszędzie, w najrozmaitszych postaciach zjawia się jego piekielna postać, czyhając na człowieka, który różnemi sposobami, świeckiemi i kościelnemi, broni się i odczynia czary, egzorcyzmując czarty, w okrutnych męczarniach tępi czarowników, ale ci zjawiają się znów we wzmożonej liczbie, jakgdyby męczarnie wywierały nieprzeparty urok na dusze chore, znajdujące się pod ciągłą sugestją nadzwyczajnych wiadomości o państwie szatana.

Dziwić się tylko należy, że nauka nasza, etnografja czy historja kultury (nie widzę zresztą różnicy pomiędzy temi, sztucznie odgraniczanemi, działami), tak mało zajmowała się dotychczas temi zagadnieniami. W połowie ubiegłego wieku ukazała się jedynie poważna, zapomniana dziś zupełnie dwutomowa praca Ryszarda Wincentego Berwińskiego, Studja o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych, Poznań 1862); w ostatnich czasach przypomniano sobie nieco twórczość poetycką Berwińskiego, ale jedynie nielicznym kołom etnografów znana jest jego praca naukowa, na owe czasy zupełnie wyjątkowa, a dziś jeszcze cenna jako opanowanie spokojne i rzeczowe ogromnego materjału, zdumiewające trzeźwością i metodycznością poglądów; w czasach, gdy każdy przesąd, każdą praktykę ludową uważano za pozostałość kultury pogańskiej, stanowisko Berwińskiego, który wskazuje na ogromną przyrodniczą, teologiczną i czarodziejską literaturę średniowiecza i następnych wieków, było tak niezrozumiałe, że zapomniano o nim zupełnie. Czarownictwem zajmował się nieco, wszechstronny w zainteresowaniach etnograficznych, Jan Karłowicz, nie wydał jednak większej pracy z tego zakresu; znajdująca się pod jego wybornem kierownictwem Wisła pomieszczała dużo przyczynków do dziejów czarownictwa. Gromadził się stopniowo materjał ludoznawczy; zwrócono następnie uwagę na fachową literaturę djaboliczną ubiegłych wieków, wydano ponownie dla celów naukowych ciekawe publikacje. Ale i tak pracy syntetycznej nie było, a materjały, rozprószone po rozmaitych wydawnictwach, były dostępne tylko nielicznym ciekawym.

Zainteresowanie dla tych zagadnień nie słabnie jednak, owszem, zwiększa się widocznie. W związku z powszechną reakcją antyracjonalistyczną, z ożywieniem badań metapsychicznych, wierzeń spirytystycznych, a po części także z niezdrowem, ale niewątpliwie bardzo powszechnem zamiłowaniem do rzeczy nadzwyczajnych, mówi się znów o tych rzeczach więcej niż dawniej.

Książka p. Juljana Tuwima zjawia się w korzystnej chwili i niewątpliwie uzyska wielką poczytność; jest ciekawa, oparta na obszernym materjale, nie schlebia gustom publiczności i nie daje taniej sensacji; ma ona niewątpliwą wartość także i dla nauki. Składa się z dwóch części: z rozprawy o czarach i czartach w Polsce, gdzie na pięćdziesięciu stronach przedstawia autor pokrótce dzieje djabłów, czarów, czarownic i prześladowań oskarżonych o czarownictwo; druga zawiera obszerne wypisy z dawnej literatury djablologicznej i czarownictwu poświęconej. Autor w krótkiej przedmowie sam określa charakter swej książki: "nie jest to praca naukowa, dążąca do wyprowadzenia z nagromadzonego materjału jakichkolwiek wniosków lub teoryj" — jest to "dzieło dyletanta i kompilatora, szperacza i bibljofila, zamiłowanego w poznawaniu dziejów kultury wogóle, a jej kurjozów i osobliwości specjalnie. Nie ostry umysł naukowca, lecz żyłka zbieracza, kolekcjonera, amatora białych kruków... wszystkiego, co rzadkie, dziwne, tajemnicze, a przez to niepokojące i kuszące — ta żyłka była bodźcem dla wydania tej niesamowitej książki". W istocie, rozprawa wstępna nie daje rzeczy nowych, ani też nie daje teorji; niemniej jednak (a może właśnie dlatego) jest bardzo pożyteczna, gdyż zestawia i grupuje przejrzyście i ciekawie bardzo obszerny materjał. Autor nie wyróżnia dość wyraźnie tego, co było powszechną wiarą szerokich warstw od pomysłów fantazujących teologów i djablologów, nie zajmuje się kwestją stosunku wierzeń polskich do obcych, ale nie było to bynajmniej jego zamiarem. Praca naukowa na ten temat jest rzeczą bynajmniej nie łatwą i wymaga znajomości teologji, starej mitologji pogańskiej, folkloru współczesnego, dawnej literatury, zwłaszcza naukowej, rozpatrzenia się w ogromnym materjale sądowym i kronikarskim, a wreszcie znajomości psychologji i psychopatologji, a częściowo także i parapsychologji (metapsychiki). Zadaniem Tuwima, jak sam określa, było wydanie "luźnego zbioru faktów i obrazów z historji czarnoksięstwa w Polsce"; opracowania naukowe na wielką skalę może się podejmie kiedy "jaki uczony mąż". Narazie zaś musimy się cieszyć, że "mąż nieuczony" dał nam rozprawę pożyteczną, która, jak narazie, jest jedynem źródłem poważnych informacyj w tym zakresie, opartych na wyzyskaniu obfitych materjałów z pierwszej ręki.

Jeżeli jednak ktoś bardzo skrupulatny może mieć zastrzeżenia co do rozprawy, to w każdym razie musi bez zastrzeżeń uznać "wypisy czarnoksięskie". Na 130 stronach przedstawia nam tu autor wyciągi ze starych ksiąg najrozmaitszej treści: traktatów teologicznych, literatury magicznej, podręczników przyrodniczych, encyklopedyj "wszelkiej sciencji", no i oczywiście literatury djablologicznej. Spotykamy tu więc dzieła tak rozmaitej treści i rozmaitej też wartości, jak słynne Nowe Ateny ks. Chmielowskiego, Młot na czarownice, Postępek prawa czartowskiego, Syrenjusza ogromny Zielnik, Thesaurus magicus domesticus, a także i Szczurowskiego Prawo kanoniczne i Czechowicza Praktyka kryminalna. Wypisy ułożone są w sposób bardzo zajmujący; oczywiście, autorowi nie chodziło tu tyle o wydobycie momentów istotnych, jak o zebranie rzeczy ciekawych i niesamowitych. Dlatego też wypisy czyta się z wielkiem zajęciem; jeżeli jednak ktokolwiek, zachęcony temi przykładami, zechciałby zaglądnąć do samejże odnośnej literatury, doznałby niewątpliwie zawodu, gdyż florilegium może być ułożone ciekawie nawet z materjałów bardzo jednostajnych i nużących, jak cała literatura o czartach i czarach. W przypiskach umieszcza autor cały szereg objaśnień rzeczowych, świadczących, że autor, tak stanowczo wyrzekający się tytułu "uczonego męża" z powodzeniem umie go naśladować, gdy zechce. Żałować należy tylko, że w wypisach tych nie uwzględniono aktów procesów czarownic i współczesnych wierzeń ludowych.

W każdym razie publiczność spragniona czegoś nadzwyczajnego, wstrząsającego, skandalicznego, znajdzie dosyć pokarmu w rozprawie i wypisach, a przy tej sposobności dowie się rzeczy ciekawych o kulturze minionych wieków; będzie to w każdym razie utile cum dulci (czy też raczej utile cum scandaloso). Nie możemy niestety stosować tej samej miary do wydanej równocześnie powieści Stanisława Przybyszewskiego: Il Regno doloroso.

Jeżeli powieści Przybyszewskiego możemy zgrubsza podzielić na te, które czyta się jednym tchem, i te, które trudno do końca przeczytać, to Il Regno należy niewątpliwie do tych trudno strawnych. Na trzystu niespełna stronicach nagromadził autor tak wielką ilość scen wstrząsających, przerażających i odrażających, że najbardziej nawet podatna wyobraźnia podlega w niedługim czasie zmęczeniu; są to jakgdyby obrazy z fantastycznego przedstawienia w kinematografie, które rychło nuży jednostajnością rzeczy nieprawdopodobnych. To, coby mogło ożywić powieść poza całym balastem erudycji i nieciekawą fabułą: żywy człowiek z jego pragnieniami, odruchami, namiętnością — zawodzi. Wydawawałoby się, że wszechpotężny żar namiętności, żywiołowa jego moc, tak znamienne dla Przybyszewskiego, już wygasły — i że zostały tylko dawne przyzwyczajenia stylistyczne. Równocześnie jednak ogłasza Przybyszewski rodzaj pamiętnika pod tytułem: "Moi współcześni" (w Tygodniku Ilustrowanym), fascynujący bezpośredniością, pełen życia, bujnego i namiętnego, kreślony mistrzowskiem piórem, widocznie krwią serdeczną pisany. Il Regno doloroso jest raczej tworem erudyty.

Przybyszewski sam skłonny jest uważać swą powieść za rodzaj historycznego dokumentu, do którego dodaje fabułę. "W istocie jest ta quasi-powieść jak najsumienniejszą źródłową pracą" — pisze autor w przedmowie. Podstawą tu jest proces czarownic w prowincji baskijskiej Labourd, przeprowadzony w 1610 przez de Lancre'a; z okazji tej korzysta Przybyszewski, by wpleść w przebieg procesu obszerną erudycję djaboliczną. "Niema tu jednego zdania, któregobym nie mógł poprzeć nieraz aż do znudzenia rozwlekłemi wywodami". W istocie, cytuje Przybyszewski cały szereg starych autorów, których wymienia we wstępie, a zarazem posługuje się także i pracami współczesnych okultystów (Eliphas Lévy, de Guaita, Papus) i teoretyków "naukowych" (jak Rochas, Durville itd.); powieść staje się "pseudo-powieścią" wedle samookreślenia autora, rozwlekłą i nużącą, a nie jest jednak dokumentem historycznym, pomimo całej erudycji. Autor staje na stanowisku, że czarownice były członkami jakiejś po całym świecie porozrzucanej sekty, przechowującej w najgłębszej tajemnicy wszelkie arkana, jakiemi rozporządzała każda sekta, wojująca z Kościołem powszechnym; "to nie ulega już żadnej wątpliwości", jak również i to, że Katarowie i "sekta Vaudois" (waldensi) byli okultystami. Oczywiście w świetle tego założenia cała opowieść staje się bardzo dowolną fantazją, poskładaną przypadkowo z dawnych źródeł i współczesnych teoryj okultystycznych.

Zainteresować nas może zapowiedź autora, że w niedługim czasie da ściśle rzeczową, naukową monografję czarownicy. Nie spodziewamy się po niej większego dla nauki pożytku, sądząc po doświadczeniach powieści. W każdym razie zanotować należy ciekawy fakt, że poeta, i to niepospolity, jak Tuwim, łatwiej orjentuje się w rzeczywistości historycznej, niż Przybyszewski. Widocznie poeta ma poczucie odrębności świata realnego i światów przez się tworzonych, podczas gdy dla powieściopisarza powieść przeplata się przez życie i łączy z niem w nierozerwalną całość.


Pierwodruk w: Przegląd Współczesny, nr 32, T. 11,1924, str. 473-477;





Źródło tekstu: Przegląd Współczesny, nr 32, T. 11, 1924, wyd. Krakowska Spółka Wydawnicza
klucz: bystron-czary-1924-12-01
AutorJan Stanisław Bystroń +
Kluczbystron-czary-1924-12-01 +
Klucz rodzajutuwim-czary-1924 +
NazwastronyJan Stanisław Bystroń - Czary i czarty +
Numer32, T. 11 +
PublikowanePrzegląd Współczesny +
RodzajRecenzja +
Rok publikacji1924 +
Strony473-477 +
TytułCzary i czarty +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
grudzień 1, 1924 +