Kazimierz Wroczyński - Konduktor

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


Wchodzi na podjum, pociąga za rzemień od dzwonka.

Jazda (pauza). No, jazda, mówię. Motorowy, oddaj pan babie garnek, jak wrócimy z powrotem, to pan swego konsome’ dokończysz (pauza, znów dzwoni). Co jest? Motorowy, jedziem, bo nam karę wsypią za spóźnienie. Jak pan będziesz radny, to się pan będziesz spóźniał na... Gdzie?

Na Powązki? Nie ten wagon. Co pan ma de mnie pretensje, że jedynka nie idzie? To jedź pan karawanem... Albo pani wsiada albo nie? Niech się pani prędzej decyduje. Tramwaj — to nie zaręczyny. — Motorowy! ja na pański deser czekał nie będę... Jazda... Już jedziemy, proszę pana... odrobinę flegmy...

Ja ci dam, łobuzie, książeczkę... Poszoł z trepy, daj pani wejść... No, jedziemy... niema miejsca, proszę zejść, bo wagon zatrzymam. Widzi pan, że niema... I tak wszyscy już zamiast na własnych nogach, to stoją na cudzych... Proszę za bilety... Co tyle bagażu? Niewolno! Pan ma wolny bilet? Zapomniał go pan w domu? To szkoda, bo trzeba było wolny bilet zabrać, a zapomnieć o bagażu.

Wiedeński dworzec. Proszę o miejsce.

Proszę przejść. Proszę się dać przepchać... Czy panowie są bydło?... Jak Boga kocham. Za długo stoimy? Jak się panu śpieszy, to dymaj pan piechotą, albo wstąp pan do straży, to pan będziesz furt końmi jeździł Co mi kupcowa daje? Tu jest pierwsza klasa. Co? Że stojąca? Tam jest druga siedząca, a tu pierwsza stojąca. Co jest? 3 kopiejki, 2 halerze, 5 fenigów. I ile mam pani wydać reszty? Dwa grosze? Ja wiem ile to będzie?... 3 kopiejki to... 3 kopiejki, dwa halerze to... dwa halerze, a pięć fenigów to cztery grosze... A ile to będzie razem? Czekaj pani... zaraz obliczę: 3 kopiejki to 6 groszy, pięć fenigów to dwie kopiejki i dwa halerze... to będzie w kupie... Bez tabelki bo ja wiem. Czy ja jestem kantor. Zaraz, niech kawaler zaczeka, wprzód panią obliczę... Masz tobie — ten pasażer wysiadł i nie zapłacił. Publika robi z tramwaju teatr, każdy chciałby korzystać na gapę... Zaraz: 3 kopiejki to... niby 5 fenigów, a pięć fenigów, to znów niby 3 kopiejki... a dwa halerze, to będzie razem w kupie... o jej... o jej... Choroba z taką tranzakcją. ldź pani z tym do banku. Z czego się pan śmieje, panie starozakonny? Z czego? Z ust?... Czy się pana pytam skąd?...

Kto z państwa zgubił portmonetkę?... Pan?... Co i pan też? I pani także? I wy gospodarzu, tak samo? A co w niej było? Pieniądze?... A ile?... Państwo nie pamiętacie?... A w tej niema nic. Aha, więc to nie państwa portmonetka. Już nikt nie poznaje... Cwany dziś naród...

Kupernik. Proszę dać wyjść, proszę przejść. Czego się pan nie pcha. A niechże pani wysiada, przecież ja pani własnoręcznie wysadzał nie będę... Niech się pan nie denerwuje. Jak z pana taki gentelmantel, to pan sam wysadzaj stare baby... Jazda... Proszę zejść ze stopnia... Proszę ja pana zejść... Co? pańska ciotka już jest w wagonie? To wszystko jedno, nic panu protekcja ciotki nie pomoże, tu panie tramwaj nie magistrat.

Czyje dziecko? Kto z państwa płaci za dziecko? Niema się pan o co obrażać. Ja się nie pytam o alimenta jeno o zapłatę za bilet. Z kim ty maleńka weszłaś? Z tatusiem? Nie? Tatuś odcięty? Z mamusią?... Co... Reszty ze stu marek? Pocztowych chyba... Gdzie się ta mała zapodziała? Czy to pani miała dziecko? Przepraszam, niech się pani nie obraża, wygląda pani na mężatkę... Niech mnie pani narzeczonym nie straszy. Jeszcze raz przepraszam... Każdemu może się przytrafić nieporozumienie...

Co panie? Na co? Na - siu - siu - siu — co? Może panu pomóc z tym jąkaniem. Na siódemkę?... Nie chodzi taki numer. Na siu-siu —Na Siumlowiznę? Jeszcze tam wagon nie dochodzi... Więc gdzie? Przejedzie pan ulicę nim ją wypowie. Aha, na siódmą godzinę na dworzec czy zdążymy. Będziemy na dworcu za 3 minuty siódma. Punktualnie, jak ten zegarek. Bądź pan spokojny. Co jest? Motorowy, czego stanął? Postoimy, proszę państwa. Lekstryka wyszła. Nie irytuj się pan. Gadałem, że zajedziemy jak zegarek i stanęliśmy. Cóż pan chce? Zegarek też czasem stoi.

Zaraz pojedziemy: lada dzień. Czy to wypada w takim stanie włazić do wagonu? Co się pani gniewa? Ja nie do pani mówię. Co mnie pani stan obchodzi, niech się mąż martwi. Ja mówię do tego gościa, co się tak urznął. Wstyd panie. Co? to te zmartwienia? Bez co? Że wybuchło zawieszenie broni. Pasek panu pękł? To noś pan szelki. Aha - taki pasek na herbatę. T o pan jest paskarz troszkę? I chce pan siedzące miejsce.

Poczekaj pan, będziesz pan siedział, w kryminale. No, lekstryka doszła; jedziemy. Co to za ulica? Też pytanie. Zjazdu-ś pan nie widział? Mostu pan nie zna? Aha - pan nie tutejszy? No to pana objaśnię. Widzisz pan, to jest — zamek. A tam stoi król Gryzmunt. Czy ojciec Sobieskiego? Nie wiem, bo to było dawno... Tam je Praga... A pan dobrodziej skąd rodem? Z placu Kercelego? Widzisz no go, jaki przyścipny. Jego szczęście, że wysiadł. Dowcipniejsi od niego w Tworkach siedzieli. Panu studentowi już się kurs kończy. Jakto nie? A kiedy się panu kurs kończy?... w Lipcu? Ijj. Jak Bogą kocham, publika se kabaret z człowieka urządza. Za tego kawalera należy się cały bilet. Dziecko... Ładne dziecko. Wyższe ode mnie. Że w krótkich majtkach? To w takim razie i pani powinna za siebie płacić też dziecinny bilet. Proszę się nie wtrącać... Ja jestem grzeczny. Kto ma pysk?... Koń ma pysk... A pan tu czego? Pański interes? Co pan się do cudzych majtków wtrąca. Widzisz go amator. To piszcie zażalenie. Cisnę do stu pieronów taką posadę. Spokorny jestem, do choroby, żeby mi wszyscy wymyślali... Stacja... Wysiadać... Szluss...


Pierwodruk w: Estrada, nr 2,1918, str. 6-11;


Uwagi: w pierwodruku podpis: Napisał Rujwid.




Źródło tekstu: wg pierwodruku
klucz: wroczynski-konduktor-1918
AutorKazimierz Wroczyński +
Kluczwroczynski-konduktor-1918 +
NazwastronyKazimierz Wroczyński - Konduktor +
Numer2 +
PublikowaneEstrada +
Rodzajmonolog + oraz satyra +
Rok publikacji1918 +
Strony6-11 +
TytułKonduktor +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1918 +