Wiktor Popławski - Rozkosze lektury

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


Kto nigdy nie bywał na prowincji i nie zaznał rozkoszy wypożyczania książek z małomiasteczkowych i wiejskich czytelni, ten nie ma właściwego pojęcia o polskiem piśmiennictwie. Literatura urzędowa, dzięki łaskawości Magdaleny Samozwaniec kończąca się na takiej tytanicy pióra ja Mniszkówna, nie daje nam ani jednej dziesiątej obrazu tego, co się dzieje naprawdę w piśmiennictwie. Cóż to za rozkosz módz zanurzyć się w to olbrzymie, nieznane morze ksiąg ojczystych, jakie zalewa wszystkie półki cichej, lubej prowincji. Prócz wielu dzieł obcych przyswojonych narodowi naszemu przez anonimy i w oryginale pierwotnym również anonimowych, bujnie rozrasta się też powieść polska zgniłemu światu stolicy zupełnie nieznana.

Powieść to bardzo szczególna i pomimo setek tysięcy odmian — właściwie jedna i ta sama. Mam wrażenie, że pisali ją ludzie, którzy od lat sześćdziesięciu trzymali głowę w stogu siana. Stąd niektóre ich "obserwacje" (powieść taka zna tylko "obrazy z życia") zaiste nieco myszką trącą. Co robili autorzy, trzymając głowy w sianie? Zapewne nadal obserwowali świat. Że obserwacje te nie były czynione przy pomocy głowy, to pewne.

Ogólną cechą tego piśmiennictwa jest zamiłowanie do sfer ziemiańskich oraz szlachetna tendencja. Ta ostatnia streszcza się w powszechnie za dobre uznanem dążeniu do dobrobytu i "założenia własnego gniazdka". Zwykle, dzięki usiłowaniom autora — bohaterowie powieści cel swój osiągają.

Prócz bohaterów — zwykle z nizin lub wyżyn społecznych pochodzących, występują tam często pewien "poeta", "dziennikarz", "aktorka" i "bankier". Poeta zwykle, znużony życiem i pisaniem poezji, bawi na wsi. Jest on kretynem, nie zasługującym na litość najbrzydszej panienki ze dworu. Kretyn ów w nocy nad stawem pisze sonety o "szczęściu" lub łka na łonie przyrody i szlachetnej panienki. Poza tem tropi po miedzach dziewki. Dość o nim.

Dziennikarz. Ach dziennikarz! Ten "bawi" w mieście. "Był to człowiek przeżyty. Niegdyś wychowaniec kilku (koniecznie!) uniwersytetów zagranicznych, któremu wróżono wielką sławę (dlaczego?), później globetrotter tak dziś przeżarty złym nałogiem ("ach to okropne piwo" B. Prus, Lalka, T. 1, "wódka wódka..." H. Sienkiewicz, "Szkice węglem") i ironją (!), że doszedł aż do cynizmu. Lecz bystrość umysłu pozostała mu".

Ten bystry sceptyk, człowiek niesłychanej mądrości życiowej sypie jak z rękawa aforyzmami. W salonie zachowuje się a la "Klicki nerwowym ruchem zacisnął sobie (!) usta. Zły grymas błysnął mu w oku a filiżanka herbaty zadrżała w ręku". Teraz następuje aforyzm: "Człowiek podobny jest do okrętu na rozbujałem morzu (oj to bujanie!) — zna port z którego wypłynął (tu uśmiech "złośliwy a smutny" — słuchająca panienka na wzmiankę o porcie, z którego wypływa człowiek, rumieni się) lecz nie ma swej drogi ani kresu..." Smutek wieje przez palmy salonu i wznosi tumany pyłu na klawikordzie... Prócz aforyzmów dziennikarz ciągle musi iść do redakcji, oraz prowadzi życie szaleńcze śród aktorek. W przeciwieństwie do kretyna poeta ubrany jest wytwornie. Zły los chce, że ilekroć autor o kimś powie, że "każde powiedzenie tego człowieka zdradzało głęboką mądrość" — to już napewno ten człowiek będzie prawił banały niesłychane, godne wychowańca instytutu dla "moralnie zaniedbanych dzieci podupadłych mieszczan". Często grzech ten wpadają i pisarze należący do urzędowej literatury...

O aktorce niewiele mam do powiedzenia. Mam wrażenie, że autor trochę się myli, sądząc, że aktorki przez 18 godzin i 55 minut na dobę tańczą nago po stołach. Za kulisami bardzo rzadko, bo najwyżej raz na 50 lat pija się wino. Niema tam też gabinetów i dyrektor teatru nie bywa wyrzucany za drzwi, jak zły kelner. Najtęższa dziewczyna, która była już w Buenos Ayres i trzy razy "à St. Lazare" nie potrafi dokonać tego, czego z lekkością ptaszyny dokonują aktorki z powieści. Mój Boże, kto tak jak ja zna z bliska teatr i tak dobrze zna nasze matrony... Ale cyt! Cicho, nie brudź się mój genjuszu... te relacje zachowuję sobie do mego pamiętnika, który wydam po śmierci.

Bankier nie zasługuje na uwagę. Jest on gruby, ma oślinione wargi, utrzymuje baletnicę i robi świństwa. Jest to stanowczo najlepiej zaobserwowana postać.

Pozostałyby jeszcze opisy natury, lecz brak już na nie miejsca. Zresztą: natura jest zielono-żółta, słońce złote lub krwawe, niebo czarne, szare lub błękitne.

"Wszystko mija" — mówi patrząc na chmury dziennikarz: "Lecz czasem pada deszcz" — mówi zawiedziona w swych nadziejach pani Ada. Pani Ada musi być zawsze. Deszcz także zawsze będzie padał. Tem kończę.


Pierwodruk w: Cyrulik Warszawski, nr 11 (11),1926, str. 3-4;





Źródło tekstu: Cyrulik Warszawski, nr 11 (11), 1926, wyd. Ludwik Fiszer
klucz: poplawski-rozkosze-1926-08-07
AutorWiktor Popławski +
Kluczpoplawski-rozkosze-1926-08-07 +
NazwastronyWiktor Popławski - Rozkosze lektury +
Numer11 (11) +
PublikowaneCyrulik Warszawski +
RodzajFelieton +
Rok publikacji1926 +
Strony3-4 +
TytułRozkosze literatury +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
sierpień 7, 1926 +