Adolf Kitschman - Zadesfakcja honorowa czyli Jak się zemszczał Pinkus Katz/Najlepszy cymes od Panienki

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


czyli
Jak się Ryfcia wdała

I
Różny na świeci są podróżny ludzi;
Co pozwidzają wielgi, sławny miasta:
Jeden pojecha na Pyszteński Budzi,
Inszy do Widniu, do Żymu si szasta...

Jest dzieniechtóryn, co buł w wy Lwowi,
W Gracu, w Paryżu, co grał w Montykarli,
(Gdzie wizo droższy, jak po guldynowi!)
Bodaj go za tem jasny kolki sparli!...

Trafi si nawyt chto, co buł we Schweitzu,
Zjeść sobi syrka z ymyntalskich wyżyn...
Ale spitajcie temu wynowajcu,
Cy un wi chociaż, co jest — Pyczyniżyn?

Dałes mit makies!... un jak oszoł będzie
Wyczyszczyć oczy... bo naszy myszczyzny
Prędzej pojecha tu i tam i wszędzie,
A nie zna całkom swój własny ojcizny!

Spita sze państwo pewno: "Zadlaczego?..."
Bo zadlatego, że tak jest na szwiecie,
Że co nie swego — to już jest lepszego:
Cudze chwalicie, swojemu nie chcecie!

A w Pyczyniżyn tu jest bardzo ładnie...
I mogę nawet zakładać si o to,
Że jak no tylko troszki dyszcz upadnie,
To i wy Lwowi nima większe błoto!

Za to jak sucho — (niech mi kaczka skopi,
Jeźli kłamałem!) — chto poczeka trochu,
Nie znajdzi nawet w najpirszi Europi
Lepszego kurzu i większego prochu!...

Czystość najlepsza od całego świata
Właśnie tu u nas jest w Pyczyniżyni:
Śmiecie si wcale tutaj nie zamiata,
Od tego chodzą po ulicach — świni...

A już pod chajrem — takie fajny żydki,
Jak tu — z cycesym, pejsym i w jarmułku,
Taki kuszerny do ostatny nitki
Nie znajdzi choćby w samym Nowym Jorku!

Niechże to państwa zatym nie obliża,
Że moja powiść si tutaj zaczyna...
Bo Paryżanin jest dumny z Paryża,
Pyczyniżanin — iz Pyczyniżyna.

II
Stało si ono za onego czasu,
Że buł w tym mieści jeden śliczny chłopiec:
(W tym czas ta baba wyleciała z kwasu
I właśnie ditko z ni wyrzynał o piec!

Ślicny ten chłopcik mieszkał w swoje mamy,
Miał wielgi oczy, nos, golony głowy,
Z pokręconymi pół łokcia pejsamy —
Dylikatniuśki, chudy ale zdrowy.

Już miał szysnasty rok jak nic skończony,
Ale roboty żadny nie brał w reńki...
Od tego to un szukał sobi żony
A bardzo za nim wzdychali panienki!...

Bo Icie Jojne buł uczony wielki...
Wciąż czytał w bubli — a mądrość z tałmudzie,
To sypał prosto tak jak z kamyzelki!
Że aż si stary dziwowali ludzie.

Raz — miszlał, miszlał — (jeszcze buł maleńki!
Aż si zapitał: "Powidz rebe drogi!
"Czemu to człowiek zawsze myje reńki,
"Twrz rzadko — a dlaczego nigdy nogi?..."

Okropne buło pociechi we wszkoli,
Że taki mądry dziecko si wychowa!...
A Icie Jojne rosło sy powoli,
Uczone — jak sam rabin z Berdyczowa!

Więc oblizało si niejedne mame,
Żeby za zięcia brać takiego reba...
No że córeczki buł klajniczki same,
Jeszcze nie miały wszystkiego jak poczeba!...

A kurat znaszło si trzy w całym mieści,
Co byli fertig już na wszystki boki:
Ryfcia — ta miała blisko co czydzieści
Surcie i Rojze — po pitnaści roki.

Surcie to buło majdałe jak złotko:
Jasno blond głowe i oka nibieski,
I białe zęby, co śmichały słodko,
I ciałko gładki — jak skrobane deski...

Rojze — ta miała wszystko znów na czarno;
I włosy wszędzi czarne jak ta kurka,
Oczki jak węgli jak to w lesi sarno,
Co sy jelonki koło dżewa szuka...

Całkom co insze Ryfcie!... Głowa ruda,
Na jednym oku troszku zyzowata,
Troszku nierówne miała oba uda,
A już nie miała mame ani tata.

Dziesięć lat — jak już robiła na siebie:
Dała na zastaw, a chłopy cy dziwki,
Jak no dzie chtóry czasem buł w potrzebie,
Kożuch, korali cy co — niósł do Ryfki.

Na fant dawała czwarte część wartości,
Bez żadne lichwy i zaraz w te chwyli
Pięć procent brała na tydzień... Więc gości
Uczciwy Ryfki bardzo sy chwalili.

Jak chłop nie płacił z jaki sześć misięcy —
To fant przepadnił i już proces krótki!
Rychtelna Ryfcia nie żądała więcy,
A jeszcze czasem dała sklenku wódki!...

Przy taki pracy — kużden to pochwali —
Nie miała ona czasu, jak dzie chtóra
Ubirać, czesać, myć si i tam dalij —
Więc i w spódnicy buła jakaś dziura...

Nie zaglądała tyż wcale do garka,
Jak si co pieczy cy pipci cy smaży...
A przeci wyszła z ni pirsza kucharka —
Co si na końcu historji pokaży.

III
Bałbuste, mame od reb Ici Jojny,
Porziądne bardzo to obiwatelki,
Od swoji karczmy miała chlib spokojny,
A na ji wódki buło odbyt wielki...

Jak si chłop napił żeby za dwa centy —
To przepił potem dwa i trzy szustaki,
I chlał na kredyt i pił jak najęty,
Bo tyżto sznaps buł i nie lada jaki!

Zły pyski pletli, że wapno miszała,
Że jakiś proszyk ma od financera...
Ni przeciż piła okolica cała,
Bo wódka fajna — piekła jak cholera!...

Szli, szli piniążki od chłopa do żyda,
A jedynaczko Ice un si nie bał,
Żeby si kiedy poznał co to bida...
Un sy pobożnie bedzi w bubli grzebał.

Ale i rabin znudzi si — jak zawsze
W jedno no tylko i grzeba i grzeba...
Icie tyż buło co raz to cikawsze,
I mame czuła, że go coś poczeba...

Z tym więc powodem wołała szadchena,
Gdzieby tu jaki wyszukać kubity?
Ile da posag? i jak si cena
Jego należy za targ już ubity?

Szadchen Reb Mordko, człowiek doświadczony,
Prawdę na wirzchu nosi jak oliwa...
Nie sto nie dwasto un już stręczał żony,
Więc brody kręci i tak si obzywa:

"Wszystkim myszczyznom stoi jak byk jasno
"I w stare nasze księgi Mojżeszowe,
"Żeby sy kużden brał żone na własno,
"Bo to jest dobre, przyjemne i zdrowe.

"Mame już stare — łatwo umrzyć może...
"A coby zrobił bidny Icie Jojne?
"Tak czeba słuchać przykazanie Boże,
"I dać go żonki zdrowe i przystojne.

"Mam tu trzy właśnie uf Pyczyniżyni...
"Jest czarne Rózie i błondinka Surka;
"Jedna i druga fajne gospodyni,
"Jedna i druga swemu tate córka.

"Co do pyniędzy — to najlepsza Ryfka;
"Choć niby starsza pewno parę roki...
"Nie ta garbata tutaj z naprzyciwka,
"No ta, co udo ma trochu wysoki".

"Mój Mordku!" rzekło mame "wy to wicie,
"Że ja pyniędzy mam... Grunt jest u mnie,
"Chto lepi jeść zgotuje mego Icie,
"Z tej go ożenić — to bedzi rozumnie!

"Otże ja myślę — jak jest trzy dziewczyny,
"Niech jego kużda na jutro przyrządza
"Jakiś najlepszy cymes liguminy —
"Icie skosztuje — i sam sy rozsądza!...

"Niech ni żałują maku i cybuli,
"Szafran, mygdałki, miód i cynamony...
"Bo gdzie si Icie na cymes rozczuli,
"To te dziwczyny ja go dam na żony!"

Wysypał popiół z fajki Mordko stary
I mruknił: "Waj! Klig! Klig die ałte Jenty!
"Już my znajdziemy Ici ładny pary,
"A Mordko za to bierze — pół procenty!..."

IV
Jutro — już z rania o piąty godzini,
Kiedy Icuśku spał jeszcze w najlepszym,
Z konta do konta uf Pyczyniżyni
Wszystkie kubity lecieli jak z pieprzym!

Jakby z patyka grzebał do mrówiska,
Jakby sam rebe miał w brzuchu boleści,
Jakby chłop żyda dał z pięścim do pyska —
Taka biegunka stała si po mieści!...

Niechtórzy szikse ze z jednu pońciochu,
Brudny, niwmyty — choć rozporkim w tyli
Dziury z koszuli pokazali trochu —
Biegali, latali, radzili, szepcili...

W Rojzy schodziło si ich kilkanaści:
Kużda niesiła coś bidny dziewczyny:
Mak, mniód, orziechi, różny słodki maści —
Ona ich za to sprosi na chasyny!

I w Surciu zeszli si cioci do rady,
Kużda w miseczki coś trochu zrobiła:
Sok małynowy, komput, marmylady,
Żeby ich Surcia si nie zawstydziła!...

Tu i tam mało stolnica nie pęknie,
A makagigi gnieci si i gnieci,
I słodki cymes gotuje si pięknie,
Aż si dziwują i starszy i dzieci!

Co chwyla panna w giemby ręki zmoczy,
Przylepi migdał, to kawałyk syra...
Wącha, obliży — a co raz to oczy,
To nosyk sobi z pałuszkim obcira.

A cymes rośni, rośni do półmiska,
Aż wszystki cioci, babci, nawet gości,
Kużden si cieszy, całuje i szczyska,
I poczebuje winszować z radości...

No młodsza siostra szkrobi si do nogi,
Zazdrości starszy z Icim ineresu,
I miszli: "Czemu to ja już nie mogi
"Dać pokosztować mojego cymesu?!"

A co ze z Ryfcie? Czy już nie chce Icia?...
Cyby ji Mordko nic nie mówił o to?...
Taż taki ścięści na całego życia
Po przez gościncu nie chodzi pichoto!...

Wapdli i do ni dwa cy trzy bałbusty —
No co?... Tam Ryfka sy do niecki siądzi,
I sy spokojnie pierzy brudne chusty,
A żadny cymes nawet nie przyrządzi!...

To jest okropnie! Chiba to warjatka!
To myszygine! Co sy ona miszli?
Tylko si śmieje aż sy giemby zatka,
I spita, po co oni do ni przyszli?

"Nu jakto poco? A twój cymes gdzieże?
"Tamte już słodko wszystko przyrządzali,
"A ta nimądra... ona chustki pierze!...
"Co ty do Icia przyjść nie będziesz wcali?"

Śmiała si Ryfka... "Moji wy kochane!
"Cymes nie cymes — już ja wim co zrobię!...
"I na czas przyjdę i Icia dostanę.
"Wy nie turbujcie si i idźci sobie!"

Poszli kubity... no z palcem do czoła
Mówili cicho: "Oj! ma kiepsko w głowie!
"Ale nie długo tak bedzi wesoła,
"Jak insza żone zostanie Iciowe!...

V
Z tymczasem w karczmy Jenty, jak do ula
Pcha si narodu kupa, ciśni, krzyczy,
Dziejaka stare mame si katula,
Paczać na nowy ten konkurs dziwiczy.

Bindy perłowy i turecki szali
Prawie na kużdy można widzić głowy,
Bo si z całego miasta pozbigali
Co najbogatszy bałbusty kupcowy.

Icie w pończochy siedzi i w patynki
Właśnie nad łokszyn i kawałku kury.
I z palcym dłubi w cymes za rodzynki,
Co go dostawała od blondinki Sury.

Cmoknie, kosztuje, palce oblizywa,
I wciąż z usmichim do kucharki zyrka...
Mamcie od Sury czeka niecierpliwa,
Aż cały cymes nie zniknie z papirka.

Już Icie: "Pikies cymes!" zawołało,
Kiedy si Rózia między drzwi przyciska,
I znów na stoli postawi nieśmiało
Słodki roboty swoji pół półmiska!

Rajwach przestało... Kużden patrzy z cicha,
Jak Icie cymes nabrał na pałuszku,
I z jednym okim do giemby napicha,
Z drugim kik zrobi Rojzy do fartuszku...

Rojza z tymczasem wstydzi si i czeka,
I wszystki cioci patrzą z naprzyciwka —
Aż naraz hałas, śmich słychać z daleka,
Co to? Chto?... Cymes swój przyniesi Ryfka!

Plac ji zrobili... Ona stawia wazy,
I mówi: "Icie! tu masz cymes Ryfki!
"Jest w niego ryby i łokszyn i zrazy,
"I mniód i masło i mliko i śliwki!...

"Jest w niego perły i atłas i złoto...
"Kosztuj te słodkość i bierz mi za żone".
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cicho si stało!... Kużden pita co to?
Cy ona ma już w głowe przywrócone?

Chto widział w cymes ryby, złoto, mięso?
Chto może perły zjadać ze z atłasem?
I si ze śmichim wnet brzuchi zaczęsą,
Że pewno Ryfcia zdurniała tymczasem,

No Icie zdyjma ze z wazy pokrywki.
I wszystko krzykło: "Och waj! co to znaczy?
Icie jak w słonko paczy si na Ryfki,
Aż tante obie pyńkają z rozpaczy!...

Waza do góry stoi pełna cała
W same guldeny srybny i korony!
Tysząc! dwa! chto wi?! A Ryfka woła:
"Oto jest cymes twoji przyszły żony!

"Kury i gęsi, mniód i kąfitury,
"Jedwab i futro można mieć z ty wazy!...
"Gdzie te kucharki? gdzie te Rojzy, Sury?
"Mój cymes lepszy od nich dziesięć razy!...

Icie zagrzebał z ręki w ten skarb wielki,
Jakby chciał zmiszać te srybny słodkości...
Zakładał duży palec w kamyzelki,
I tak si z końcem obzywał do gości:

"Tak! ma recht Ryfcie! już w bubli pysało,
"Że niech si człowik na słodkość nie skuszy...
"Że nie jest całe szczęści karmić ciało —
"No czeba także miślić i o duszy!...

"Wielki Jehowa dla ludzi łaskawy!
"Oprócz ogórki, rzodkwi i cybuli,
"Dał un im także moralny potrawy,
"Żeby si w życiu ścięśliwy poczuli.

"To jest owocu ze z mądrości ziarka!
"Ryfki to jedny buło objawione...
"Ryfkie jest dla mnie najlepsza kucharka,
"Ryfkie od jutra bedzi moje żone!...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Co si już dali stało — kużden zgadnie,
Buł ślub na śmiecie i obżąd poszczyżyn,
I buł chasyny — wysoło i ładnie,
Jak nie pamiętał cały Pyczyniżyn!

I ja tam byłem... mniód i brafen piłem,
Chasałem trampel polki, że aż miło
Joc! hoc! hoc! per kiec! i z przodem i z tyłem,
Z brody mi ciekło — w giemby nic nie było!...


1923, str. ;





Źródło tekstu: Adolf Kitschman: Zadesfakcja honorowa czyli Jak si zemszczał Pinkus Katz : historyczne bałade powiedziane od Balsamcia, Lwów, 1923
klucz: kitschman-najlepszy-1923
AutorAdolf Kitschman +
Kluczkitschman-najlepszy-1923 +
NazwastronyAdolf Kitschman - Zadesfakcja honorowa czyli Jak się zemszczał Pinkus Katz/Najlepszy cymes od Panienki +
RodzajWiersz + oraz Satyra +
Rok publikacji1923 +
TytułNajlepszy cymes od Panienki +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1923 +