Adolf Kitschman - Zadesfakcja honorowa czyli Jak się zemszczał Pinkus Katz/Straszenie

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


Straszenie

Powiadanie od pana Odyńca po naszemu

Na gościńcy koli drogi
Stojał sobi dum ubogi;
Dach ze słomy podszywany,
Mały szybki brudny szciany;
Ponad ganyk si zwiszała
Znak od karczmy mietła mała...
A na szyldu napisana:
"Karczma od Majchera Jana —
Po nad tańcującym krowem".
Co tu gadać? z jednym słowem
Wszystko jakby gdzie u żyda...
No za jedno była bida —
Co pod chajrem na sichera —
Kiepsko było dla Majchera!
Ja — choćby chto prosił o to,
Choćby tam leżała tora,
Choćby tam leżało złoto —
Nie poszedłbym tam z wieczora,
Bo w komory słychać było:
Jakieś ditko tam straszyło!
Nie powiadał nicht na szmiało
Co za kolki tam sidziało? —
Jaka jemu buł przyczyna?
Cy przeklętość od rabina!?
Cy sam diabuł? cy dziablica?
Albo może jaka ducha?
Wajs ech? No jak gaszni świca,
Drzwi sy rypi — z oknem rucha...
Wiater świszczy na dwa strony —
I coś w biały pantalony,
Jak krankfoter jaki chory
Idzi sobi do komory,
I nim kura si przybudzi —
Bardzo straszy wszystkich ludzi!...

To jest całkiem rzecz nimiła!
Majcher bardzo si z tym kręcił:
Nawet baba już kadziła
(Guldyn na to ji poświęcił!)
Ducha śmiała si z oboje!
Baba swoje — ditko swoje!...
Przelęknięty Jan z Janowy
Zamyknili drzwi na klucze:
"Taki rok na jego głowy!
Niech si tam w komore tłuczy!"
A jak mieli klucz w kiszeni
Oba razym — mąż do żony
Po za tamtyn bok ze sieni
Gnietli sobi z drugi strony...
Mieli recht! bez awantury
Lepiej cicho siedzieć w dżiury.
A z tym czasem ditko z rogiem
Hulał sobi z Panym Bogim
Jak no go si spodobało.

No i co szi dalej stało?
Razym z wozym zaraz z rana
Raz zajiżdżał sy do Jana
Z miasteczka znajomy dawny,
Żydek — kupiec bardzo sławny!
A żytelny — jakto żydzi!...
Nie trza chwalić! Kużdyn widzi,
Że jak dają, trzeba bierzyć!
A choć gadał świat nieładnie,
Że szachruje un i kradnie —
Nu... un tego nie chciał wierzyć!
Bo chto na to miał dowodu!
Z owszym! powiadali ludzie,
Że un w swoji własny budzie
Jest co najmniej Rotschild z Brodów
Bardzo dobrze to dla niego...
Ale co komu do tego?
Jan nie widział mu pół roku
Jeszczy jak na szwięnty Michał!...
Wziął, przycisnął go do boku
I do karczmy go popichał.

Żeby przyjmić taki gości
Z stary polski gościnności,
Jan przymrugnił na kubity,
Coby dała okowity...
Jakto mówią, że przy wódki
Zrobi sze interes krótki!
Bo jak troche kręci w głowie,
Jednym z drugim wszystko powie...
Pij kochany, mów na zdrowie
Co sze stało, co sze dzieje?
Kto buduje gdzie koleje?
Chto pojedzie na jarmarku?
Co masz w stancji? co masz w garku?
Jak zaczęli na śniadania
Zrobić różne powiadanie,
Tak zaczęło z dyszczym chłostać —
Trzeba było na noc zostać!
Tylko z tego była bida,
Gdzie tu spać położyć żyda?

Majcher jakby wlazł na gwoździe
Kręci si na wszystki strony...
Radzi sobi swoji żony —
Gdzie żyd będzi położony?
Ani wońdzie, — ani wońdzie!...
Aż sy myśli: "Poczkaj żydku!
Ja nie powim nic o ditku"...
I z grzeczności bardzo skory
Prosi Icka do komory!
Icyk, jak to zwykle żydzi —
Nic nie wi i prosto idzi!
Majcher nie znał to niboże,
Co to dobry żyd nie może...
Jak un mądry, jaki sprytny!
Jaki czysty, apetytny!

Żadyn nawyt si niboji —
Jak policaj przy nim stoji...
Tam, gdzie fajny są husyci,
Nawyt ditko si ni chwyci,
Bo jakby ich wziął za skóry —
Powalałby sy pazury!...
Ale co tam! to nikogo
Nie obchodzi bardzo mało...
Ja ztymczasem prosto drogą
Powim — co sze dalej stało.

Nu — jak właśnie powiadałem,
Kupiec sobi krokim śmiałem
Maszyrował spać w komory —
Bo nie widział do ty pory
O tym jakimś ditku całem?

Maszyrował z prostą drogą...
Ale nie sam! Tylko z kogo?
Oczywisto że z Majchera!...
Majcher ledwo kiwa z nogą
I sy myśli: "Aj! cholera
"Na te dziabły, na te ditki!
"Aż mi zemby kłapi w giemby,
"Aż mi włosy staje w demby!
"Aż ogromni jezdem chory!"...
Poszli oba do komory —
A Jan zabrał na przypadek
Sobi sztyry syrfuladek,
A gościowi masło, syrki,
I kminkowe dwa kwatyrki,
Przychodzili, zasiadali,
Świczki sobi zaszwicali,
Kupiec siądził sy na ławy,
I zaczynił powiadania:
"Słychał ty kochany Janie,
"Co mój sklep ma wielki sławy!?
"Na gieszeft ja jest zawzięty!
"A choć byli drugi żydy —
"Wszystki moji konkurenty
"Porobili dawno krydy?
"Bo to wszyski ludzi czuli;
"Że ja lepszy mam cybuli!...
"Ja na drogie zawsze sobie
"Z te cybuli cymes zrobię...
"Dzisiaj mam już apetytu!
"Trochu masła dawaj ty tu.
"Ja dam rzodkiew i czosnyku —
"To ci będzie smakołyku!
"Jak skosztujesz to jedzenie,
"Zrób mi zaraz powiedzenie...
"Cy po takim cymes warte
"Zafundować piwa kwartę?
"Choć ja żyd — wim co brakuje.
"Do koszerne przyrządzanie —
"No — kosztujcie mój wy Janie,
"I gadajcie, cy smakuje?"

Nic go na to Jan nie gadał;
Bo cybuli un ni jadał —
A sy myślał, że tu zaraz
Z ditkiem będzie miał ambaras...
I już tylko z uchym stuli,
Ani w głowie mu cybuli!
A pan kupiec sy z tymczasem,
Wyjmił z torby po pod pasem,
Zrobił z ni interes krótki:
Wziął cybuli ze z czosnykiem,
I kieliszek klapnął wódki —
I klaśnił z językiem!
Żre, żre z wielgi żarłoczności,
Nawyt sobi ni przerywa...
Tylko czasym z głową kiwa:
"Aj waj! co to za smaczności!"
Jeszczy pół ni napchał brzucha,
Drzwi si rypi — oknym rucha,
Wiatyr świszczy na dwa strony,
I cosz w biały pantalony,
Obwinięty w prześciradło,
Prosto do komory wpadło!
Przychodziło na dwa kroki,
I jak dragun tak wysoki
Sobi stanił koli pieca!
Paczy si Jan i si częsi
Strachu dostał skórki gięsi:
"Aj to będzie zaraz checa!..."

A pan kupiec ji zażarty,
Brąfen wypił już pół kwarty,
I obracał si z plecami,
Nic ni słucha — tnie z zembami!
Bo jak głuchman nic nie czuje,
Cy chto jemu zawołuje,
Choć do niemu szczeli kuli —
Tak żyd kiedy zji cybuli,
Jemu nic nie obchodzuje!
To tyż siedział sy na stoli,
I napychał si powoli,
Nic a nic nie słychał z tego,
Co si zrobi po za niego!
A choć widział, że u Jana
Oko świci jak w barana,
Ta i giemba roztwirana —
Myślał sobi: chłop zazdrości!...
I si z tego nic nie orazie —
No pakuje co si wlizie!

A z tymczasem biała ducha,
Z nosym kiwa, z giembą rucha,
Jak cybuli powąchała...,
To spluniła — to kichniła...
To znów z nosym wykręciła!
I choć kiedyindzi czeka,
Aż zapiała w stajni kurka,
Dziś z zapachu już ucieka.
Jak do wody dała nurka! —
I czymała si z daleka,
Bo Jan kupca do pomocy
Wziął sy jeszczy drugi nocy:...
I cybuli kużdyn bucha,
Aż mu si kiwają ucha!
Ducha przyszła, powąchała,
Kichła, z nosym zakręcała
Jak ten, co na katar chory —
Wykrzywiła si żałośnie
I uciekła het z komory —
Aż tam, gdzie już sól nie rośnie!

To jest państwo moej drogi,
Wszystko prawda co do nogi!
A jak was napadnie bida,
I chtóremu straszy ducha —
Niechże zaraz mnie posłucha,
I mu da... powąchać żyda!


1923, str. ;





Źródło tekstu: Adolf Kitschman: Zadesfakcja honorowa czyli Jak si zemszczał Pinkus Katz : historyczne bałade powiedziane od Balsamcia, Lwów, 1923
klucz: kitschman-straszenie-1923
AutorAdolf Kitschman +
Kluczkitschman-straszenie-1923 +
NazwastronyAdolf Kitschman - Zadesfakcja honorowa czyli Jak się zemszczał Pinkus Katz/Straszenie +
RodzajWiersz + oraz Satyra +
Rok publikacji1923 +
TytułStraszenie +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1923 +