Korespondencja braterska - Mucha, nr 1, 1912

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


[edytuj]
Warszawa

I.N.Połusztannikowu

Bywszemu serbskiemu dobrowolcu.
Miły Ilja!

Z Guczkowym, od wieki wiecznym kandydatem na ministra, znajduję się ja w dobrem znajomstwie, jeżeli nie w drużbie. Uważa on mnie, tak ja ja policejską formę noszę i każdy raz łaskawie ze mną o polityce rozmawia, żeby, znaczy, błagonadiożnost' swoją niewzruszoną przed naczalstwem pokazać. Po przyczynie dumskich kanikuł, Guczkow teraz do Moskwy wyjeżdża, tak zaszedł ja do niego ze świętami i Nowym Rokiem pozdrowić.

Nie dochodząc do kwatery Aleksandra Iwanowicza, szum ja już na ulicy usłyszał, a kiedy drzwi otworzył, krzyk i gwałt taki dał się mnie słyszeć, jakby tam kupiecka jarmarka była.

— Co to u was nielegalne zebranie, Aleksandr Iwanowicz? — pytam Guczkowa, który sam w swojej personie w antykamerze się znalazł.

— Boże chroń! — powiada Guczkow — ze wszystkiem legalna targowo-przemysłowa schodka. Kupcy z Moskwy zjechali się i z nimi rusko-amerykański konfikt rozbieramy.

— A ja ot was, przed waszym wyjazdem, z Nowym Rokiem pozdrowić zaszedł.

— Oszczęśliwili wy mnie pamięcią swoją i dzięki wam za to. Jak raz w porę wy popadli. Pójdźcie ot naszych gadań posłuchać, tak jeszcze legalniejsze nasze zebranie będzie, jeżeli na niem policyjny czyn się znajdzie. Tylko wtedy ja spostrzegł, że Guczkow w pochodną formę odziany był, od nóg do głowy uzbrojony i wielką sybirską papachę na głowie miał. Przy stole siedziało sztuk może sześć kupców i rozdziani, w rubaszkach tylko, czaj popijali. Siódmy już z nich albo ósmy pot wychodził, a oni wszystko pili, pyrchając tylko niekiedy, albo ddychając głęboko.

Guczkow, w całej swojej wielkości, stanął przed nimi i rzekł:

— Słyszcie, bracia! Rozgromić nam Amerykę trzeba za to, że ona z nami przez żydowskie intrygi komercyjny traktat zrywa.

— Pożałuj, możno... — rzeki jeden kupiec czaj popijając.

— Patrzcie — mówił Guczkow — tu na mnie berdanka, z której ja w wojnie burskiej do anglików strzelał; tu, ot nahajka, którą w Mandżurji kitajskie skóry drał, a tu szabla pogranicznej straży. Jeszcze i rewolwer u mnie jest, tylko póki co do naprawy oddany.

— Zuch Guczkow! — powiedział drugi kupiec — sam jeden amerykańskie carstwo zawojować idzie.

— Jak sam jeden? — zawołał Guczkow — na to ja zebranie nasze ustroił, żeby wy wszyscy zgodzili się dobrowolcami na amerykańską wojnę pójść.

— Dopuśćmy — rzekł któryś z kupców, przejechać by się nam, chocby i za morze, możno i amerykańskiej wódki popróbować, no bieda w tem, że targowe dzieła nie puszczają.

— U mnie prykaszczyk jest ze wszystkiem padlec — rzekł drugi kupiec.

— Zostaw jego jednego, tak w miesiąc całą ławkę rozkradnie.

— Oj, kupcy, kupcy! — powiedział z żalem Guczkow — nie w patrjotach wam służyć. Kropli wy krwi swojej dla ojczyzny żałujecie.

— A ty, Aleksandr Iwanycz — rzekł jeden kupiec — na amerykańską wojnę pluń. Za morzem, mówią, Ameryka ta. Gdzie nam za morza wozić się, do wody nie przywykli.

— Jeżeliby po blizkośći gdzieniebądź wojować, tak drugie dzieło. Choć i to nie warto; akcje momentalnie na szyję polecą i renta kawał chwostu utraci.

— Zostaw wojować, Aleksandr Iwanycz — nie pora. Do czorta ich, Amerykanców!

— Jak niebądż że Ameryce odemścić trzeba — rzekł Guczkow — dla prestiżu. Przez amerykańskie intrygi pokój my z Japońcami w Portsmucie zawarli a teraz ot konfikt nowy. Tak, słyszcie, bracia! Jeżeli wam z Ameryką bić się nie ochota, tak my z nią ekonomiczną wojnę zrobim.

— Walaj! — zawołało kilku kupców.

— Cła my na amerykańskie towary wysokie nałożym — mówił Guczkow — tak że nosem u nas żaden amerykański towar nie poświeci. Obłożym podatkami maszyny, gumę, bawełnę i stal.

— Z gumą ty, brat, stalą i drugiemi, rób co chcesz, no od maszyn won! — ozwał się groźnie jeden kupiec. — Ja maszynami targuję i ubytku przez twoje amerykańskie zamysły nie chcę mieć.

— U mnie gumowe dzieło jest — zawołał drugi kupiec — tak ja tobie gumy ruszać nie dozwolę.

— Widzicie — krzyknął trzeci — stal jemu podatkiem obłożyć się zachciało! Sam nie ze stali, tak i znaczenia jej nie pojmuje.

— Ministrem jemu chce się być... na kupieckich kieszeniach w górę jechać. Wisz, jaki chitry.

— Tak, jakże my Ameryce odemścim? — zapłakał prawie Guczkow. — Wojny ni takiej, ni siakiej nie chcecie. Amerykańcy nam w nos, a my...

— A ty pierwszemu spotkanemu amerykańcu w ryło daj i na kwit rozpłata będzie. Co nam do Ameryki!

— Chyba tylko tratakt nam z nimi zrobić, żeby oni pozwolili duraków różnych od nas do Ameryki na wieczne osiedlenie posyłać.

— Ciebie, Soszka, pierwszego poślem — rzekł jeden z kupców do Guczkowa. — Znaj Ameryka nasz korzenny towar.

— W czepcu ja się widać nie rodził — westchnął Guczkow — a to szczęścia u mnie za kopiejkę niema. Dla prestiżu ojczyzny trudzę się, prosto czarnoroboczy, a w miejsce nagrody naśmiewają się nademną.

— Targowem ty, brat, dziełem zajmuj się a na ministra post nie leź! Kupcu ministrem być, wszystko równo, co papugaju słowikiem śpiewać.

— Panowie — zawołał ja — niepotrzebne spory! Ja was pogodzę, jeśli mnie słuchać zechcecie.

— Jak nie słuchać — ozwali się kupcy. — Policejskich słuchać my od pradziadów przywykszy. Policji dzieło zgodę i uspokojenie robić.

— Patrzcie na ulicę — powiadam. — Widzicie co tam jest naprzeciwko?

— Amerykański bar — rzekł jeden z kupców.

— Nu i dzieło! — mówię.— W miejsce zamorskiej Ameryki do niego atakę przypuścić i prowiant jemu skonfiskować. I kupiecki prestiż będzie uratowany i gardłom radość wyjdzie.

— Ura! — krzyknęli kupcy. — Weźmiem jego przystępem, ani jednej kropli napitku nie zostawim. Rubli u nas nie brak, gotową monetą zapłacim.

— Nadojadło już guczkowski czaj chlustać. Wszystkie poty z nas wyszli, i ochłodzili my się porządkiem, ogrzać się teraz pora.

— Naprzód, bracia kupcy! Odemścim Ameryce nie po guczkowskiej, no po swojej kupieckiej programie.

Twój brat Tryfon.

Tytuł: Korespondencja braterska

Pierwodruk w: Mucha, nr 1, 1912, str. 6-8;


Uwagi: Nawiązanie do wypowiedzenia Rosji traktatu handlowego przez Stany Zjednoczone. Patrz: Wypowiedzenie traktatu handlowego między Stanami Zjednoczonymi a Rosją



Źródło tekstu: Mucha, nr 1, 1912, wyd. Władysław Buchner
klucz: korespondencja-braterska-1912-01


Kluczkorespondencja-braterska-1912-01 +
Nawiązanie do wydarzeniaWypowiedzenie-traktatu-1832 +
NazwastronyKorespondencja braterska - Mucha, nr 1, 1912 +
Numer1 +
PublikowaneMucha +
RodzajArtykuł +
Rok publikacji1912 +
Strony6-8 +
TytułKorespondencja braterska +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
styczeń 5, 1912 +