Korespondencja braterska - Mucha, nr 2, 1912

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj


[edytuj]
Warszawa

I.N.Połusztannikowu

Bywszemu serbskiemu dobrowolcu
Miły Ilja!

Mój post przy Dumie, można powiedzieć, służba to bez służby, tale jak żadnej roboty u mnie niema. Raniej, kiedy trzeba było za buntowniczymi deputatami śledzić, tak jeszcze jakiniebądé trud był, a teraz choć ręce załóż i w niebo pluj. Deputaty o buncie nie myślą, tylko w oczy naczalstwu patrzą i "radzi starać się" mówią, oktobrysty w czarne sotnie na służbę postąpili, a kadety oktobrystami się stali. Trudowików tylko garść i es-erów, co jeszcze pozostali, my pomaleńku, rybka po rybce, z Dumy wyłowim i won ześlem, a wtedy taka już cisza w Dumie będzie, ze choć wieczny pokój śpiewaj. Z drugiej strony słyszał ja, że Guczkow, ministrem zostać nie mogąc, świnię chce mnie podsadzić i na moje miejsce dumskim okołotocznym być i na poście przed Taurydzkim dworcem stać. Po tych przyczynach postanowił ja dumską służbę rzucić, no jeszcze nie wiem, gdzie mnie się przystroić. Czytał ja w gazetach, że upaństwowienie Mongolji ma być, tak pomyślał sobie: "a nuka w Mongolję pojechać?" Choć nie wiedział ja, gdzie Mongolja ta leży, na prawo, czy na lewo do niej jechać, wodą, czy suszą, no mądremu człowieku nigdy biedy niema. „Nu, — pomyślał ja sobie — nasz posłannik Korostowiec z Kita ja przyjechał... walaj ty, Tryfon, do niego o Mongolji oświadomić się.

Powiedziano — zrobiono.

Zaszedł ja jednego dnia do Korostowca, no ze wszystkiem zapomniał, że u niego przy wyjeździe amurna historja w Kitaju była: dziewczynkę on jedną, francuzkę, po familji Perrier, do wagonu ze sobą chwycił i do Rosji zawieść chciał. Nie poszczęśliwiło się jemu, tak jak dziewczynkę po drodze odebrali i posłannik biedny bez niej na rodzinę przyjechał, ledwie—ledwie towarnym wagonem przed francuskiemi kijami udrawszy.

Kiedy ja wszedł, Korostowiec na dywanie siedział i fotograficzną karteczkę w ręce trzymał. Obaczywszy mnie, momentalnie wstał i zapytał:

— Aresztować wy mnie przychodzicie?

— Zmiłujcie się, wasza ekscelencjo — powiadam, — gdzieby mnie was aresztować! Ze wszystkiem inne dzieło u mnie w głowie.

— A i u mwe w głowie takżesamo. Wlubiony ja do śmierci, pozwólcie widzieć. Tu on mnie fotograficzną karteczkę pokazawszy, spytał:

— Krasawica? a?

— Przeleść!— powiadam, na karteczkę patrząc.

— Piętnaście jej lat od rodu wszystkiego — rzekł Korostoioiec — a formy jakie u niej pełne... prosto Kawjecka!

— Apetytny kąsek! — powiadam. Na zakąskę po wódce od nawagi lepszy.

— Nu, nu, to i dzieło. I po tem wszystkiem, powiedzcie, jak mnie nie wlubić się było w tę dziewczynkę?

— Wlubić się — tak możno, no wy ją do Rosji uwieść chcieli.

— Nieprawda! Sama zgodziła się! Ja jej dyplomatycznie objaśnił, że jak skoro sojusz Rosji z Francją jest, tak i my z sobą alliance franco-russe ustroić możem. Tylko podkrzepienie sojuszu dwóch narodów wyjdzie, a i przybytek z tego dla jednego z nich może być.

— Trudzili wy się na sławę naszej ojczyzny — mówię — no żal, że wy kitajki nie chwycili.

— Kitajki do czorta! — rzekł Korostowiec — próbował ja ich, no nie do smaku przyszli się. Kosookie, wiecie, i z zapachem. Nie to francuzki! Spojrzy ona na was, tak miło wam, jakby was sam premjer po plecu pogładził, a pociągniesz nosem, tak i zdaje się, że anielskie duchy w nos tobie weszli. Ach, miła moja Perrier, gdzie ty! — zawołał on z sercem, na fotografię spojrzawszy.

— Wasza ekscelencjo — mówię — amurne dzieła cudne, no ja po tej części mało zmyślę. A ja ot przyszedł do was na konto Mongolji coniebądź dowiedzieć się.

— Co mnie Mongolja! — powiedział Korostowiec. Jaby nietylko Mongolję, no i Kitaj z bogdychanem oddał, żeby ona, dzieweczka luba, tutaj ze mną była.

— Pojętne mnie teraz, dlaczego nasze dzieła z Kitajem źle szli, jeżeli posłannik wlubiony...

— Nie pojechał że ja do Pekinu — przerwał Korostowiec — żeby od nudy umierać. Poweselić się jakniebądź trzeba, osobliwie nam, dyplomatom, do tego przywykłszym. Ach, wy nie wiecie, jak ona cudnie wyglądała, kiedy ja ją malczykiem przeodział. Na pierwszych porach szczęśliwie my jechali i tylko pod Mugdenem, papa jej (padlec!) naczelnik poczt w Pekinie, dognał nas.

— Tak wy, znaczy, pod Mugdenem pojmani zostali?

— Pod Mugdenem — odpowiedział Korostowiec.

— Nu nic, uspokójcie się, wasza ekscelencja. Kuropatkin taklesamo pod Mugdenem pobity był, a sława Bogu, żyw i zdrów.

— Dziękuję wam, od serca dziękuję za pociechę — powiedział Korostowiec, ręce mnie ściskając. Może kiedy jakniebądź odwdzięczę się wam, za to, że pocieszyli w smutku. Ot, słyszcie... jeżeliby wy kiedy do Pekinu jechali i po części żeńskiego rodu działać tam chcieli, tak raniej do mnie zachodźcie. W mojem dyplomatycznem archiwum cała masa damskich adresów jest różnej narodności i krasy. Blondynki i brunetki i ryże — czego dusza zapragnie. Rad będę wam usłużyć.

— Żal — powiadam — nie przygodzą się mnie pewnie adresy te. Po ministerstwu zagranicznych dzieł nie służę, a i temperament u mnie prędzej spirtowy, niżeli amurny. A wy, wasza ekscelencja, do Pekinu wracacie?

— Nie puszczają. Na Szpicbergen posłać mnie chcieli albo na Plaudję, żeby ochłodził się ja, no okazało się, że tam naszych dyplomatycznych postów niema. Póki co niewiadomo, zanim zimny jaki kraj dla mnie znaidą.

— Pozwólcie jeszcze raz, wasza ekscelencja, o Mongolję zapytać. Na to konto ja chciałby u was oświadomić się. Jaki to taki kraj to?

— Mongolja, znaczy, mongolski to kraj — powiedział Kirostowiec — taki sobie kraj... dobry... ze wszystkiem dobry... A! nakoniec co mnie do Mongolji! W Pekinie ja żył i Perrier jedna tylko u mnie w głowie!

Tu on fotografję wyjął i patrząc na nią, zawołał:

— Ach. Perrier miła, gdzie ty! Czemu ciebie tu niema? Żyliby my w Pitrze wesoło, jeżeliby nie twój papa.

Potem, fotografię schowawszy, obrócił się do mnie i rzekł:

— A na konto Mongolji ja wam powiem jedno: żeński poł i tam znaleźć można i po romantycznej części coniebądź przedprzyjąć, jeżeli ochota. Amor, pozwólcie wiedzieć, koczujący bóg i niema takiego miejsca na ziemi, gdzieby on swojej oboznej pałatki nie zakładał.

Twój brat Iryfon.

Tytuł: Korespondencja braterska

Pierwodruk w: Mucha, nr 2, 1912, str. 6-8;


Uwagi: Nawiązanie do odwołania posła Korostowca z Pekinu. Patrz: O Korostowcu



Źródło tekstu: Mucha, nr 2, 1912, wyd. Władysław Buchner
klucz: korespondencja-braterska-1912-02


Kluczkorespondencja-braterska-1912-02 +
Nawiązanie do wydarzeniaKorostowiec-1912 +
NazwastronyKorespondencja braterska - Mucha, nr 2, 1912 +
Numer2 +
PublikowaneMucha +
RodzajSatyra + oraz Artykuł +
Rok publikacji1912 +
Strony6-8 +
TytułKorespondencja braterska +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
styczeń 12, 1912 +