Limeryki:W Polsce

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj

Wstęp

Również w Polsce forma ta szeroko się rozpowszechniła, o czym może świadczyć fakt, iż limerykami parali się np. Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński, Wanda Chotomska, Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak i inni. Oczywiście limerykowanie nie ogranicza się do utytułowanych poetów czy pisarzy, o czym świadczy spora ilość publikacji książkowych, a także częste publikacje prasowe w ostatnich latach.

Różnorodność form limeryków opisał Stanisław Barańczak w siódmym rozdziale książki Pegaz zdębiał. Poezja nonsensu a życie codzienne. Wprowadzenie w prywatną teorię gatunków. [1] Można znaleźć tam breweryk, chimeryk, desperyk, likieryk a nawet szymberyk.

Marek Kucharczyk pisał:

"Z całą pewnością wzmiankowane opracowanie nie wyczerpuje bogactwa podgatunków, odmian, form, mutacji i wariacji... Ogromne pokłady inwencji kryją się nieodkopane jeszcze w wielu z nas. Niech przykładem tu będzie masa listów jaka dotarła do Gazety Wyborczej po publikacji artykułu pt: Żyje sobie limeryk w Krakowie (Magazyn 52/251, patrz też: Limeryki od czytelników, Magazyn 8/259).

Polskim zagłębiem limerykowym jest z pewnością Kraków. Może to szczególna krakowska atmosfera: trochę duszna, trochę ulotna, trochę tu dulszczyzny, wiele frywolności. Chyba nigdzie w Polsce nie mogła się zrodzić Wielka Xięga Limeryków (Liber Limericorum to jest Wielka Xięga Limeryków i Innych Utworów Ku Czci Jej Wysokości Królowej Loży Teresy Walas jako też przy Innych Okazjach Sposobnych przez Limeryczną Lożę Jej Admiratorów Ułożonych, TAiWPN Universitas, Kraków 1997)." [2]

I niewątpliwie w Krakowie limeryki mają się dobrze, skoro niedawno (w lutym 2006 r) ukazał się zbiór limeryków Michała Rusinka, wykładowcy z UJ, a także sekretarza Wisławy Szymborskiej. Z Krakowem też zwiazane były Anna Bikont i Joanna Szczęsna, autorki książki Limeryki, czyli o plugawości i promienistych szczytach nonsensu [3] , które -- idąc za Baring--Gouldem -- przytaczają zasady, jakimi rządzi się limeryk:

"Limeryk jest rymowaną anegdotą.

Pierwszy wers przedstawia bohatera i miejsce akcji. Wers ten najczęściej kończy się nazwą miejscowości.

W następnej linijce powinna się zawiązać akcja i pojawić zapowiedź dramatu, konfliktu, kryzysu. Może się też pojawić druga postać. Rymuje się z pierwszym wersem.

Trzeci i czwarty wers w klasycznym limeryku jest zawsze krótszy; chodzi o to, by wzmocnić efekt niespodzianki. W tym miejscu rozgrywa się zasadnicza akcja, tu mamy do czynienia z kulminacją wątku dramaturgicznego. Pojawia się nowy rym, który silnie wiąże ze sobą oba te wersy.

Ostatnia linijka przynosi rozwiązanie, najlepiej nieoczekiwane, nonsensowne, no i ma się rozumieć, zabawne. Rymuje się z pierwszym i drugim wersem, dając strukturę AABBA. Kiedyś była echem linijki pierwszej, ale większość współczesnych limerystów zrezygnowała z tego, uważając, ze takie powtórzenie zubaża i treść, i formę.

Schemat fabularny jest prosty, jak w klasycznym limeryku przystało: bohater pochodzący z określonego miejsca robi (zdarza mu się) coś niezwykłego, co pociąga za sobą zaskakujące (dla czytelnika) następstwa."

Początki

Wracając jednak do historii limeryku w Polsce: Henryk Markiewicz pisał: [4]

W pamięci Ignacego Balińskiego [5] zachował się -- by tak rzec -- protolimeryk polski, umieszczony w jakimś kalendarzu humorystycznym już około r. 1890, podobno pióra lekarza, dra Romana Jasińskiego (1854-1898):

    Niosła Magda karafijoł,
    Wojtek ją w ogrodzie mijoł.
       Tak im się ręce splotły,
       Że karafijoł zgniotły,
    Potem się Wojtek od lamentów wywijoł.

Przeglądając przedwojenne czasopisma satyryczne można natknąć się na limerykoidalną satyrę polityczną anonimowego autora zatytułowaną Nieco z Prus Wschodnich o niejakim panu Worgitzkim. [6]

   Pan Worgitzki, pruski mruk,
   To nielada Polski wróg,
      W Prusach Wschodnich z tego słynie,
      Że wciąż głosi: -- Polska zginie,
   Lada dzień ją zwali z nóg.

   Tak już przed dziesiątkiem lat,
   Gdy Kraj wyjrzał nasz na świat,
      Pan Worgitzki głos wysila:
      -- Jeszcze moment -- jeszcze chwila,
   Zetnie Polskę losu bat.

   Przeminął Wolności rok,
   Znów ma słów na ustach tłok
      Pan Worgitzki, znowu drze się:
      -- Życie dziś zgon Polsce niesie,
   Już ją chwyta śmierci smok.

   Znowu przeleciał rok, czy dwa,
   Pan Worgitzki przy swem trwa:
      -- Sekundeczka -- minuteczka,
      A rozpęknie Polski beczka,
   Już Kostusia za nią gna.

   Szósty rok przeleciał już,
   Pan Worgitzki w gronie wróż:
      -- Patrzcie, o Landsmani moi,
      Polska nad przepaścią stoi,
   Nie wytrzyma losu burz.

   Jedenaście przeszło zim,
   Pan Worgitzki tworzy rym:
      -- Gardło swe stawię na to,
      Jeszcze zima ta i lato,
   A po Polsce mgła i dym.

   O Worgitzki, drabie ty,
   Coś na Polskę jak bies, zły,
      Podziobią was wszystkich kruki,
      Zdechniesz ty i twe prawnuki,
   A będziemy istnieć my.

Z 1933 roku pochodzi wiersz Juliana Tuwima, w którym druga zwrotka do złudzenia przypomina limeryk: [7]

   Rewanż sentymentalny

   Rzecz między nami była cicha,
   Bez żadnych słów.
   Westchnąłem Panią, jak się wzdycha
   Gałęzią bzów.

   Spojrzała Pani tak promiennie,
   Że obiecuję najsolenniej:
   Gdy tylko ujrzę gałąź bzów,
   Na przyszłą wiosnę, westchnąć znów...
   I to -- znamiennie.

Gałczyński i Tyszkiewicz

Konstanty Ildefons Gałczyński wspólnie z Michałem Tyszkiewiczem byli pierwszymi, którzy świadomie użyli terminu limeryk; już w 1935 roku [8] opublikowali pierwsze "limeryki". Oto co poeta sam pisał na ten temat:

"Czterowierszowe zwrotki, których treść winna jak najbardziej zbliżać się ku promienistym szczytom nonsensu — oto limericks. Twórcą limeryku jest romantyczny pastor angielski Limericks, tan sam, który na wieść o śmierci Stalby'a wykrzyknął:

— A nie mówiłem? Ostrożnie z pomidorami!

Jako członkowie Akademii Bezwzględnych postanowiliśmy pomnożyć wespół z p. M. Tyszkiewiczem skarbiec literatury rodzimej drogą transplantacji gatunku limericks. Oto pierwsze rezultaty naszych wysiłków."


   Francuski minister Laval
   chciał Amery* zrobić kawał.
   Myślał, myślał cały poń**,
   w końcu ryknął: -- La Pologne!
      * ce
      ** edziałek
   Bucefała gdy odkryto,
   zardzewiałe miał kopyto...
   Czyżby figlarz sam tak mógł
   nie pilnować swoich nóg!
   By spodobać się Sarmatom,
   Jeans na jabłko rozbił atom.
   Oczywiście szkoda trudu,
   gdy kto męczy się dla ludu.
   Pewien pan nazwiskiem Pontem
   trzy dni stał nad morza frontem.
   Hej, narodzie, dosyć pomp!
   Ty się lepiej częściej kąp.
   Bartosz Głowacki, choć nie znał kakao,
   przecież się okrył nieśmiertelną chwałą.
   Albrecht kakao zna i różne placki,
   a jednak nie jest Bartosz Głowacki.
   ,,Marsz, marsz, ułani! -- wołał wuj Protazy,
   ,,Vivat, ,,Niech żyją! -- wszystko po trzy razy.
   Dzisiaj w szpitalu opuszczony leży --
   dawniej Protazy, a dzisiaj protezy.

Z formalnego punktu widzenia nie są to limeryki i za takie nie powinne być uważane.

Tuwim i Minkiewcz

Niedługo potem grono limerystów powiększyło się o Janusza Minkiewicza i Juliana Tuwima. Najpierw Minkiewicz samodzielnie opublikował Cztery limeryki: [9]

  Nowy poczmistrz przybyły do Kodnia
  Pojął trzy żony w ciągu tygodnia;
     Gdy go spytano, czy zawsze mieć zwykł trzy
     Odparł: -- Tak, jedna łatwo się sprzykrza,
  A bigamja, panowie, to zbrodnia!

Śniło się raz organiście, że zaczął jeść buty i gryźć je, Więc zimny oblał go pot, Ze wstrętem obudził się wlot I spostrzegł, że... rzeczywiście.

Piotr w samobójczej był wenie, Na szynach położył się z drżeniem I umarł... lecz z nudów poprostu, Bo pociąg 6.03 z Zawichostu Miał trzygodzinne spóźnienie.

Był pewien poeta z Ołyki,[10] Co nie znał prawideł rytmiki, Spytano go raz, czy nie wstyd mu Tak pisać poezje bez rytmu? On na to: -- Tak, ale zawsze jestem zmuszony wsadzić w ostatnią linijkę każdego wiersza tak wielką ilość słów, że to właśnie psuje moich wszystkich utwo- rów szyki.


Rok później, pod pseudonimami Zenon Pseudecq i Jan Uszminkiewicz, opublikowali oni swoje utwory na łamach Szpilek.[11]

Janusz Minkiewicz pisał:

Julian Tuwim był pierwszym, który zaraził się limerykami. Przeczytał kilka angielskich i dalej pisać polskie! Dopuścił mnie do tej zabawy i tak mistrz z czeladnikiem, licytując się wzajemnie co dziwaczniejszymi rymami, kropnęli w pewne wiejskie popołudnie pierwsze polskie rymeliki [...]"

Zaś w Pegaz dęba [12] Tuwim tak wspominał:

"Arcyspeca swego i zelanta ma u nas ten rodzaj wierszyków w osobie Janusza Minkiewicza, z którym ułożyliśmy kilka takich "rymelików"... Nasze obłąkane strofy powstały w upalne lato r. 1936, gdyśmy razem spędzali wakacje. Upał był tak straszliwy, że... Słowem, oto one:"

Miało to miejsce w majątku Sikorz koło Płocka. Nieodłączną częścią każdego z tych rymelików był komentarz. Tekst przedstawionych poniżej rymelików pochodzi z książki J. Minkiewicza: Nic świętego. [13]

Opublikowane limeryki zaopatrzone były we wstęp:

Chyba nie trzeba wam tłumaczyć, co to jest limeryk. Wiecie doskonale, że jest to pięciowiersz humorystyczny, popularny w Anglji tak jak w Polsce fraszka. Znacie limeryki z przekładów i wiecie, że zwykle wyglądają one mniej więcej tak:

   Ta-ra-ra ra-ra-ra ra-ri-ra,
   Ta-ri-ri ta-ra-ra ta-ti-ra,
   Ta-ri-ra ri-ra ri,
   Ta-ti-ra ti-ta ri,
   Ta-ram ta ta-ta-ra ra-ti-ra!

Czy trafnie wywiązaliśmy się z zadania, czytelnik sam to osądzi poniżej. Koniecznem jest jednak zapoznanie się z przypisami podanemi na końcu, bez nich bowiem niektóre z naszych utworów mogłyby się wydać niezrozumiałe.

Zapewne interesuje czytelników niewymownie, kto ukrywa się pod nazwiskiem Zenona Pseudeckqa?

Jedno wam mogę powiedzieć. Wbrew przypuszczeniom i poszlakom nie jest ów sławny poeta, autor granej obecnie w teatrze Polskim "Jadzi-wdowy", jest to zupełnie kto inny, ale nie mogę powiedzieć kto, bo mój szanowny wspólnik wyczerpany ważnemi sprawami tak zajmujących szeroki ogół społeczeństwa, odpoczywa sobie teraz w Montecatini. A może nie w Montecatini, w każdym razie jest teraz na urlopie, zdala od swego urzędu i ode mnie, tak, że nawet nie mógłbym się go zapytać czyby pozwolił na zdradzenie swego incognito.</p[> </blockquote> Raz pewien młody ichtiozaur Był na wystawie "Des Beaux Arts"; Gdy spojrzał na dzieła, Ochota go wzięła, By pożreć je wszystkie. I pożarł. Komentarz: Nasz pierwszy limeryk jest dość przejrzystą satyrą na wpuszczanie młodych ichtiozaurów na wystawę sztuki i nie wymaga specjalnych objaśnień. Chwalił się ktoś, że w mieście Brookspahn Zasadził gdzieś na rogu bukszpan... Rzekł sceptyk: — Panie, to gadanie, Bukszpan na rogu?! Bujda, panie! Ten odrzekł mu: — Ta spójrz na róg-ż pan!... Komentarz: Jest to limeryk oparty na zaskoczeniu czytelnika, ogólnie bowiem wiadomo, że w mieście Brookspahn zasadzenie drzewa jest niemożliwością, gdyż klimat Wysp Baltazara, wahający się przeciętnie od +12 do +18 stopni C, wyklucza dogodne warunki do rozwijania się egzotycznej roślinności. A zresztą: skąd Lwowiak w Brookspahnie!?... [14] Raz Anglik w Polsce chory był. Choć zdrowym do tej pory był; Bo wódkę i rum pił; Okropnie się umpił, Nazywał się Bloompill. It's horrible. Komentarz: Słowo "umpił" znaczy to samo co "upił", chodziło tu jedynie o niewysilanie się w poszukiwaniu oryginalnego rymu do słów "rum pił". — Bloompill (czytaj: Blumpił), znana arystokratyczna rodzina szkocka. Sensację swego czasu wywołał pamiętny list lorda Bloompill'a odżegnywujący się od wszelkich węzłów pokrewieństwa z socjalistycznym premierem Francji Sir Leonardo Blumenthallem. It's horrible — to zdanie, któro sprawi niewątpliwie najwięcej kłopotu polskiemu czytelnikowi. Znaczy ono — "to straszne". W tym wypadku stanowiło ono rym do "chory był" i "do tej pory był", gdyż wymawia się nie "horrible", ale "horybył". Limeryk nasz jednak nie miałby racji bytu w stanie Ohio w Ameryce Północnej, w Nowej Południowej Walii w Australii, w zagłębiu Devonshire w Anglii i na ulicy Bielańskiej w Warszawie, gdzie słowo "horrible" wymawia się "choribl". Raz bokserowi w Hollywood Bok (mimo jego woli) chudł. Rzekł doktór: -- Dear boxer, Tak wychudł twój bok, Sir, Bo pan za dużo goli wód! Komentarz: Zdanie "Dear boxer" znaczy prawdopodobnie po angielsku "drogi bokserze". Słowo "Sir" znaczy po angielsku niewątpliwie "panie". Zdania "bo pan za dużo goli wód" nie należy brać dosłownie. Bokser nasz niewątpliwie nigdy nie golił żyletką fal oceanu -- coby na podstawie tego zdania niejednemu czytelnikowi mogło przyjść na myśl -- pił po prostu za dużo wódek. Słowo wódka, jak wiadomo, jest wyrazem pieszczotliwym, spieszczeniem od -- woda. W tym wypadku wróciliśmy do źródłosłowu, gdyż wódka powodująca chudnięcie boku człowieka nie zasługuje na to, aby ją pieścić i spieszczać. Pewien w portowym barze mixer Wymawiał stale zamiast "x" -- "r". Gdy pewien lord-nabab Uzyskać chciał rabat, Rzekł "prir fir, Sir", zamiast "prix fixe, Sir"! Komentarz: Jeśli chodzi o wymowę słowa "Sir" patrz przypisek do limeryku "Raz bokserowi...". Ktoś rzekł raz "diade" zamiast "diadem", Po prostu w końcu słowa zjadł "em", Za błąd ten czysto lingwistyczny Hrabina z włości okolicznych Nie ugościła go obiadem. Komentarz: Jest to całkiem autentyczna historia, jaka zdarzyła się przed reformą rolną w majątku Sikorz w Płockiem. Składki na rzecz nieszczęśliwej ofiary dziwactw hrabiny P. przyjmuje autor. Mówiąc: Ma wado, się nie pleń! Wyjechał pewien na step leń. Rzekł w dziką wjechawszy głuszę: -- Tutaj do pracy się zmusę! Głos mu rzekł z głuszy: -- Nie sepleń! Komentarz: Ludzie leniwi czyli lenie są aż nadto smakowitym kąskiem dla satyryków. Jeżeli leniuch w dodatku sepleni, nic w tym dziwnego, że taki pada ofiarą śmigłego bicza satyry. Przytoczony limeryk jest najlepszym tego dowodem. Były trzy Lizy. Raz a' propos Liz Powiedział ktoś na Akropolis: -- Lubią słuchać owe panie, Gdy lis gra na fortepianie, Zwłaszcza gdy allegro gra non troppo lis. Komentarz: Lis-pianista dający koncert w pobliżu Akropolu nie jest zjawiskiem obcym dla turystów, tak chętnie zwiedzających skarby kultury antycznej. Do takich turystów, a właściwie turystek, zaliczyć śmiało można owe melomanki, o których mowa w tym limeryku. To, że każda z nich nosiła dźwięczne imię Liza, a dominującą cechą lisa jako pianisty było jego znakomite "allegro non troppo", sprawiło, że błaha w gruncie rzeczy historia unieśmiertelniona została w przytoczony wyżej sposób. Pragnąc kurczęcia, pewien burmistrz Przypuścił do kucharki szturm i strz- elił jej w brzuch. Ta Odrzekła kuchta: -- Gdy kurcząt chcesz, to się do kur mizdrz. Komentarz: Cały wdzięk tego limeryku polega na czytaniu go po cichu. Ktoś bowiem, usłyszawszy prawidłowo przeczytaną linijkę "elił jej w brzuchta", mógłby powziąć podejrzenie, iż autor nie dość dobrze potrafił swoje myśli ubierać w istniejące słowa. CÓŻ PO TYTULE?...
Chorego spytał ktoś: -- Azaliż Pańska choroba to paraliż? Na taki przytyk Rzekł paralityk: -- Pański interes??? W nos pan psa liż!!! Komentarz: Jedną z tysięcy plag społecznych jest, jak ogólnie wiadomo, permanentna arogancja naszych domorosłych paralityków. Nie można do takiego dobrego słowa powiedzieć, bo zaraz się czepia. Przykład przytoczony powyżej jest tylko łagodnym odblaskiem tego, co się dzieje w smutnej rzeczywistości. Oby sens moralny zawarty w wierszu przemówił do czynników kompetentnych i zmusił je do przyjęcia odpowiedniej postawy!... Tytuł tego limeryku, dość luźno związany z jego treścią, wziął się stąd, iż autor myśląc o nim poczuł się nagle bez pieniędzy. Szukając więc tytułu pomyślał nagle "cóż po tytule, gdy pusto w szkatule", no i kropnął właśnie to, co pomyślał. Był pewien poeta z miasteczka Zakroczym, Co chciał pisać wiersze, lecz wciąż nie miał o czym, Ażcierpiąc za ten grzech Zamieszkał na Węgrzech, Tam wreszcie napisał zły wiersz o Rakoczym... Komentarz: Zakroczym, miasteczko położone nieopodal stolicy przeszło trzydziestomilionowego państwa, słynie z nadkontyngentu poetów. Toteż mieszkańcy tej uroczej mieściny przyjmą niewątpliwie z ulgą godny podziwu objaw, jakim jest emigracja jednego z poetów zakroczymskich. Oby czym prędzej znalazł naśladowców. Raz chemik z Glasgow, Malcom Mac Aron, Grał z gośćmi w bridge'a jedząc makaron. W tem krzyknął chemik: -- W karo mam szlemik! Zapytał kibic: -- Ile ma kar on? Komentarz: Poczciwy Szkot musiał mieć na pewno szlemik w ręku, znając bowiem naturę jego ziomków, nie potrafiłbym wziąć pod uwagę możliwości jakiegokolwiek ryzyka z jego strony. Gdyby jednak znaleźli się wśród niemiłych czytelników oponenci, tj. tacy, którzy by mieli odmienną koncepcję na temat sposobu licytacji brydżowej Mr. Mac Arona, redakcja tygodnika Brydż w świecie i domu gotowa jest otworzyć im gościnne swe łamy. Poniższe limeryki są autorstwa tylko Janusza Minkiewicza: Raz inżyniera upił gin w sztok, Więc zwalił się jak kłoda w rynsztok, Zły przyszedł do biura, A tam awantura: -- Pan przerwał pracy w P. Z. Inż. tok! Komentarz: Państwowe Zakłady Inżynierii (w skrócie: P. Z. Inż.) nie potrzebują płatnej reklamy. Wszelkie więc insynuacje, jakoby limeryk ten został opłacony przez wspomnianą instytucję, pozbawione są jakichkolwiek podstaw. Jeśli ostatnia linijka tego wiersza nasuwa komuś pewne wątpliwości co do swego sensu, służymy wyjaśnieniem. Znaczy ona po prostu: -- Pan przerwał tok pracy w Państwowych Zakładach Inżynierii. Panów inżynierów prosimy o powstrzymanie się od listów protestacyjnych przeciw obniżaniu powagi ich zawodu, gdyż z góry oświadczamy, iż wspomniany wypadek upicia się jednego z ich kolegów ginem (wymawiaj: dżinem) traktujemy wraz z całym zdrowo myślącym społeczeństwem jako coś najzupełniej wyjątkowego i sporadycznego! Raz ramol z Płocka, płocki Joteyko Wjechał na górski szczyt kolejką. Tam kropnął ramol Sonatę a--mol Jako reklamę firmy Cwejko. Komentarz: Jedyna kwestia wymagająca wyjaśnienia w tym limeryku, to zagadnienie słowa "kropnął". Może ono oznaczać zarówno to, że nasz muzyk odegrał ową sonatę, jak również i to, że ją skomponował. Ponieważ dość rzadko się zdarza, aby na szczytach górskich znajdowały się fortepiany, zwłaszcza koncertowe, skłonni jesteśmy przychylić się do koncepcji drugiej, sugerującej nam, iż sonata owa została przez melomana naszego skomponowana w tym ekscentrycznym nieco miejscu. Istnienie zaś w tym wierszu firmy Cwejko tłumaczymy sobie sowitą z jej strony zapłatą albo też brakiem innego rymu... Raz król francuski Ludwik (Louis XV) Nakrył swą piękną magnifikę z gachem. Więc król Tłumiąc swój ból... Stop! Lepiej opisał to już Dickens! Komentarz: Lłi kęz — fikę z — Dickens — w ten oto sposób należy czytać ostatnie wyrazy pierwszego, drugiego i piątego wiersza, aby osiągnąć prawidłowe brzmienie rymów. Sam limeryk okazał się w gruncie rzeczy niepotrzebny, gdyż jak z treści jego wynika, poeta zamierzał własnymi słowami opisać to, co dawniej i lepiej robił już popularny historyk skandynawski Charlie Dickens, autor znakomitych scenariuszy dla filmów Davida Gary Duff Cooperfielda. Zarówno Tuwim jak i Minkiewicz popełnili jeszcze kilka limeryków, ale o tym w dalszej części programu. Jeszcze przed II wojną światową limerykopisanie Minkiewicza sparodiował Witold Zechenter (Guzy dla muzy [15] ): Pewien furiat rzekł raz ,,Tato, co to jest właściwie lato? Ojciec na to: nie odpowiem, nie rozumiesz mnie, albowiem jako syn mój -- jesteś matoł.

  1. <bibtex> @BOOK{baranczak-pegaz-1995, title = {Pegaz zdębiał. Wprowadzenie w prywatną teorię gatunków.}, publisher = {Puls Publications Ltd}, year = {1995}, author = {Barańczak, Stanisław}, address = {Londyn}, pages = {240}, isbn = {1-85917-045-5}, } </bibtex>
  2. <bibtex> @UNPUBLISHED{kucharczyk-limeryki-1998, author = {Marek Kucharczyk}, title = {Limeryki}, year = {1998}, url = {http://biotop.umcs.lublin.pl/users/geobot/limeryki.htm}, } </bibtex>
  3. <bibtex> @BOOK{bikont-lcopipsn1998, title = {Limeryki czyli o plugawości i promienistych szczytach nonsensu}, publisher = {Prószyński i S-ka}, year = {1998}, author = {Bikont, Anna and Szczęsna, Joanna}, address = {Warszawa}, edition = {1}, pages = {88}, isbn = {83-7180-991-3}, } </bibtex>
  4. <bibtex> @INBOOK{markiewicz-zabawy-1998a, chapter = {Odkrywanie Limeryki}, title = {Zabawy literackie}, publisher = {Oficyna Literacka}, year = {1998}, author = {Henryk Markiewicz}, address = {Kraków}, } </bibtex>
  5. <bibtex> @ARTICLE{balinski-rzecz-1941, author = {Baliński, Ignacy}, title = {Rzecz o limerykach}, journal = {Wiadomości Polskie, Londyn}, year = {1941}, number = {33}, } </bibtex>
  6. <bibtex> @ARTICLE{-nieco-1930, title = {Nieco z Prus Wschodnich o niejakim panu Worgitzkim}, journal = {Mucha}, year = {1930}, pages = {5}, number = {8}, address = {Warszawa}, } </bibtex>
  7. <bibtex> @ARTICLE{tuwim-rewanz-1933, title = {Rewanż sentymentalny}, journal = {Cyrulik Warszawski}, year = {1933}, pages = {8}, number = {26}, address = {Warszawa}, } </bibtex>
  8. <bibtex> @ARTICLE{gałczynski-limericks-1935, author = {Gałczyński, Konstanty Ildefons}, title = {Limericks czyli czar bredni}, journal = {Kurier Poranny}, year = {1935}, pages = {14}, number = {83}, note = {limeryki napisane wspólnie z Michałem Tyszkiewiczem, zamieszczone w dziale "Duby Smalone" prowadzonym przez Mirę Zimińską}, } </bibtex>
  9. <bibtex> @ARTICLE{minkiewicz-cztery-1936, author = {Minkiewicz, Janusz}, title = {Cztery limeryki (z angielskiego)}, journal = {Szpilki}, year = {1936}, pages = {4}, number = {19}, } </bibtex>
  10. W późniejszych latach Ołyka została zmieniona na Ottykę.
  11. <bibtex> @ARTICLE{pseudecq-limeryki-1937, author = {Pseudecq, Zenon and Uszminkiewicz, Jan}, title = {Limeryki made in Poland}, journal = {Szpilki}, year = {1937}, pages = {4}, number = {37}, address = {Warszawa}, owner = {gsapijaszko}, timestamp = {2006.04.19}, } </bibtex>
  12. <bibtex> @BOOK{tuwim-pegaz-1950, title = {Pegaz dęba, czyli Panopticum poetyckie}, publisher = {Czytelnik}, year = {1950}, author = {Julian Tuwim}, address = {Warszawa}, edition = {1}, } </bibtex>
  13. <bibtex> @BOOK{minkiewicz-nic-1939, title = {Nic świętego}, publisher = {Gebethner i Wolff}, year = {1939}, author = {Janusz Minkiewicz}, address = {Warszawa}, edition = {1}, } </bibtex>
  14. W Nic świętego nazwa Brookspahn w pierwszej linijce pisana jest jako Brookshpahn.
  15. <bibtex> BOOK{zechenter-guzy-1939, title = {Guzy dla muzy}, publisher = {Książnica-Atlas}, year = {1939}, author = {Zechenter, Witold}, address = {Lwów-Warszawa}, pages = {132}, } </bibtex>