Julian Tuwim - Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie: Różnice pomiędzy wersjami

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj
m
m
Linia 33: Linia 33:
 
{{COCyt|Mimo rozpędzania tłumu przez policję, czekały rzesze na ulicy do późnej nocy, by zobaczyć przynajmniej w przelocie utęsknionego diabełka."}}</ref>. Rozpustnemu opatowi cysterskiemu Mikołajowi Besidze, w klasztorze wąchockim, podczas uczty wyprawionej w dzień św. Jakuba, ukazał się w r. 1461 diabeł okropny w postaci czarnego Murzyna<ref>Mon. Pol. Hist., VI, 588-589.</ref>. Innym razem "był bies w rusznicy, przejeżdżający kapłan przeżegnał, a rurę bies, nie czekając dokończenia krzyża, roztrzaskał... niedawno znów był w jelenia skórze, a kiedy przeżegnano - znalazła się kupa gnoju"<ref>Kazanie Jana z Przeworska, r. 1593, według Czackiego [[Tadeusz_Czacki_-_O_Litewskich_i_Polskich_Prawach|''O litewskich i polskich prawach'']], wyd. turowskiego, Kraków 1861, II, 103.</ref>. Kiedyś - przeleciał szarańczą, aż słońca widać nie było, a na skrzydełkach u każdej po żydowsku napisano, że to kara boska"<ref>Chodźko, Obrazy litewskie, ser. I, wyd. 2., Wilno 1847, str. 41. (Kopia w [http://polona.pl/item/11042113/8/ bibliotece cyfrowej], str.23).</ref>. Annie Stelmaszce przedstawiła owczarka Katarzyna za stodołą "pokuśnika po niemiecku w czerwonej barwie"<ref>Tripplin, Tajemnice społeczeństwa, Wrocław 1852, I, 279.</ref>; spalone na Żmudzi pod Szawlami, w r. 1691, czarownice "mistrza swego miały Niemca kudłatego"<ref>Jucewicz, Wspomnienia Żmudzi, Wilno 1842, s. 181-186. (Kopia w [http://catalog.hathitrust.org/Record/007350746 bibliotece cyfrowej]).</ref>. Anna Szymkowa z Nieszawy (1721) miała diabła szlachcica; Pędziszka "wodziła się z diabłami Bartkiem i Grzegorzem: Grzegorz chodzi w modrzy, a Bartek w zieleni"; Agata wyszła za diabła Michała ("on jest ubogi, ja na niego musiałam robić")<ref>Wawrzeniecki, Krwawe widma, Warszawa 1909, s. 61, 71. (Kopia w [http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=23870 bibliotece cyfrowej]).</ref>.
 
{{COCyt|Mimo rozpędzania tłumu przez policję, czekały rzesze na ulicy do późnej nocy, by zobaczyć przynajmniej w przelocie utęsknionego diabełka."}}</ref>. Rozpustnemu opatowi cysterskiemu Mikołajowi Besidze, w klasztorze wąchockim, podczas uczty wyprawionej w dzień św. Jakuba, ukazał się w r. 1461 diabeł okropny w postaci czarnego Murzyna<ref>Mon. Pol. Hist., VI, 588-589.</ref>. Innym razem "był bies w rusznicy, przejeżdżający kapłan przeżegnał, a rurę bies, nie czekając dokończenia krzyża, roztrzaskał... niedawno znów był w jelenia skórze, a kiedy przeżegnano - znalazła się kupa gnoju"<ref>Kazanie Jana z Przeworska, r. 1593, według Czackiego [[Tadeusz_Czacki_-_O_Litewskich_i_Polskich_Prawach|''O litewskich i polskich prawach'']], wyd. turowskiego, Kraków 1861, II, 103.</ref>. Kiedyś - przeleciał szarańczą, aż słońca widać nie było, a na skrzydełkach u każdej po żydowsku napisano, że to kara boska"<ref>Chodźko, Obrazy litewskie, ser. I, wyd. 2., Wilno 1847, str. 41. (Kopia w [http://polona.pl/item/11042113/8/ bibliotece cyfrowej], str.23).</ref>. Annie Stelmaszce przedstawiła owczarka Katarzyna za stodołą "pokuśnika po niemiecku w czerwonej barwie"<ref>Tripplin, Tajemnice społeczeństwa, Wrocław 1852, I, 279.</ref>; spalone na Żmudzi pod Szawlami, w r. 1691, czarownice "mistrza swego miały Niemca kudłatego"<ref>Jucewicz, Wspomnienia Żmudzi, Wilno 1842, s. 181-186. (Kopia w [http://catalog.hathitrust.org/Record/007350746 bibliotece cyfrowej]).</ref>. Anna Szymkowa z Nieszawy (1721) miała diabła szlachcica; Pędziszka "wodziła się z diabłami Bartkiem i Grzegorzem: Grzegorz chodzi w modrzy, a Bartek w zieleni"; Agata wyszła za diabła Michała ("on jest ubogi, ja na niego musiałam robić")<ref>Wawrzeniecki, Krwawe widma, Warszawa 1909, s. 61, 71. (Kopia w [http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=23870 bibliotece cyfrowej]).</ref>.
  
Ciekawy szczegół: w hierarchii diabelskiej rozróżniały czarownice wyższe i niższe jednostki. Jedna z nich zeznała, że nie mogła wcale struć ani oczarować oskarżyciela, "gdyż on ma u siebie starszego diabła, jak mój". Autor Czarownicy powołanej radzi wystrzegać się, "aby cię w osobie duchownego diabeł nie bałamucił, co mu nie nowina; w w. XIV podsłuchiwano diabłów w kościele rozmawiających<ref>Maciejowski, ''Polska aż do pierwszej połowy XVII w. pod względem obyczajów i zwyczajów'', Petersburg - Warszawa 1842, IV, 147.</ref>; uwodziciel tłumaczył się, że chyba bies w jego osobie bywał u dziewczyny<ref>Antonowicz, ''Kołdowstwo. Trudy etnogr.-stat. eksped. w zap.-rus. kraj.'', Petersburg 1877, s. 412.</ref>; żak figlarz korzystał z rozpowszechnionego zwyczaju przypisywania wszystkiego sprawkom diabelskim i tłumaczył się, że zbroił za podszeptem szatana<ref>Wielewicki, ''Dziennik spraw domu zakonnego 00. Jezuitów u św. Barbary w Krakowie'', Script. Rer. Pol., X, 41.</ref>; jakiś hultaj w r. 1413 obciął babie nos, a uniewinniał się w ten sposób, że uczynił to w obronie własnej, aby go diabelstwo baby na szwank nie naraziło<ref>Acta Capituli Gnezensis, nr 1507, Mon. Med. Aev., t. XIII, s. 18.</ref>. Nawet kwestie społeczne i gospodarcze pozostawały pod wpływem szatańskim: opór w oddawaniu dziesięcin kładło duchowieństwo na karb diabła i nazywało go owocem pokus diabelskich<ref>Czacki, ''Dzieła'', wyd. Raczyńskiego, Poznań 1843 r., l. 333.</ref>. I jeszcze za czasów Kolberga<ref>Kolberg, ''Lud, Poznańskie'', VII, 227.</ref> oszust, przebrany za diabła, wszedł w nocy do chałupy starej baby i wyłudził od niej książeczkę kasy oszczędnościowej, obiecując płacić większy procent z tamtego świata!
+
Ciekawy szczegół: w hierarchii diabelskiej rozróżniały czarownice wyższe i niższe jednostki. Jedna z nich zeznała, że nie mogła wcale struć ani oczarować oskarżyciela, "gdyż on ma u siebie starszego diabła, jak mój". Autor Czarownicy powołanej radzi wystrzegać się, "aby cię w osobie duchownego diabeł nie bałamucił, co mu nie nowina; w w. XIV podsłuchiwano diabłów w kościele rozmawiających<ref>Maciejowski, ''Polska aż do pierwszej połowy XVII w. pod względem obyczajów i zwyczajów'', Petersburg - Warszawa 1842, IV, 147.</ref>; uwodziciel tłumaczył się, że chyba bies w jego osobie bywał u dziewczyny<ref>Antonowicz, ''Kołdowstwo. Trudy etnogr.-stat. eksped. w zap.-rus. kraj.'', Petersburg 1877, s. 412. (Kopia w [http://www.bookva.org/books/484 bibliotece cyfrowej].)</ref>; żak figlarz korzystał z rozpowszechnionego zwyczaju przypisywania wszystkiego sprawkom diabelskim i tłumaczył się, że zbroił za podszeptem szatana<ref>Wielewicki, ''Dziennik spraw domu zakonnego 00. Jezuitów u św. Barbary w Krakowie'', Script. Rer. Pol., X, 41. (Kopia w [http://dir.icm.edu.pl/Scriptores_Rerum_Polonicarum/Tom_10/ bibliotece cyfrowej].)</ref>; jakiś hultaj w r. 1413 obciął babie nos, a uniewinniał się w ten sposób, że uczynił to w obronie własnej, aby go diabelstwo baby na szwank nie naraziło<ref>Acta Capituli Gnezensis, nr 1507, Mon. Med. Aev., t. XIII, s. 18.</ref>. Nawet kwestie społeczne i gospodarcze pozostawały pod wpływem szatańskim: opór w oddawaniu dziesięcin kładło duchowieństwo na karb diabła i nazywało go owocem pokus diabelskich<ref>Czacki, ''Dzieła'', wyd. Raczyńskiego, Poznań 1843 r., l. 333.</ref>. I jeszcze za czasów Kolberga<ref>Kolberg, ''Lud, Poznańskie'', VII, 227.</ref> oszust, przebrany za diabła, wszedł w nocy do chałupy starej baby i wyłudził od niej książeczkę kasy oszczędnościowej, obiecując płacić większy procent z tamtego świata!
  
 
— Ubique daemon!
 
— Ubique daemon!

Wersja z 09:05, 5 paź 2015

[edytuj]
Tuwim-czary-1924.jpg
Julian Tuwim: Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie, Biblioteka Polska, Warszawa, 1924

Druk. Zakłady Graficzne Instytutu Wyd. "Biblioteka Polska", Bydgoszcz, s. 217, nlb 1, ilustr. 1, cm 15x23, okładkę projektował T. Gronowski.

Recenzje

Wprowadzenie

Łaskawemu czytelnikowi, który książkę tę do rąk bierze, winien jestem zaraz na wstępie udzielić zasadniczych wyjaśnień o charakterze mej pracy. Mam nadzieję, że posłużą mi one jednocześnie za tarczę przed pociskami surowych krytyków. Otóż nie jest to praca naukowa dążąca do wyprowadzenia z nagromadzonego materiału jakichkolwiek wniosków lub teorii albo rzucającą snop światła odkrywczego na mało zbadaną dotychczas dziedzinę wiedzy. Nie stać bowiem autora na tego rodzaju poczynania i nie śmiałby zresztą, jako niepowołany, wkraczać w strefę, do której dostęp otworem stoi tak licznym i znakomitym uczonym naszym. "Czary i czarty polskie" są dziełem dyletanta i kompilatora, szperacza i bibliofila, zamiłowanego w poznawaniu dziejów kultury w ogóle, a jej kuriozów i osobliwości specjalnie. Nie ostry umysł naukowca, lecz żyłka zbieracza, kolekcjonera, amatora białych kruków, magazynów starożytności, gabinetów figur woskowych, antykwarni, wszystkiego co rzadkie, dziwne, tajemnicze, a przez to niepokojące i kuszące — ta żyłka była bodźcem ku wydaniu tej niesamowitej książki.

Z dość obszernej literatury dzieł dotyczących czarów powypisywał autor miejsca najciekawsze — i zebrany materiał sklecił jako tako na przedmowę, ilustrującą dzieje czarownic i zabobonu w Polsce, same zaś "Wypisy czarnoksięskie" są próby antologii polskiej literatury magicznej i zawierają przedruki z dzieł arcyrzadkich, stanowiących najczęściej kruki białośnieżne, a przeto szerszemu ogółowi bądź wcale, bądź bliżej nie znanych.

Książka ta, której cechą zasadniczą jest brak tzw. metody naukowej w opracowaniu, jest luźnym zbiorem faktów i obrazów z historii czarnoksięstwa w Polsce. Może kiedyś jaki uczony mąż napisze studium, wychodząc z mitologii, brnąc przez bór klechd i podań, w związku z literaturą ludową, dziejami Kościoła, prawa, medycyny, nauk przyrodniczych, rozporządzając całym materiałem, ukrytym w aktach sądowych, kronikach, rękopisach i księgach polskich, rozproszonych po wszystkich bibliotekach, a opierając się na psychologii i filozofii zjawisk okultystycznych: będzie to dzieło, o którym marzył wydawca "Czarów i czartów polskich", którego jednak dokonać nie potrafił, jako że ne sytor ultra crepidam.

I

"Ubique daemon!" Ten okrzyk powtarzał pewno nieraz biedny pater Richalm z opactwa wirtemberskiego, strasznych bowiem doznawał cierpień ów mnich nieszczęśliwy. Diabły wlazły mu do brzucha, przyprawiały go o mdłości i zawrót głowy, odbierały władzę rąk, tak że nie mógł się przeżegnać, sprowadzały sen podczas nabożeństwa, same zaś chrapały, aby inni braciszkowie sądzili, że to opat grzeszny chrapie w kościele; jego głosem mówiły, sprowadzały kaszel i duszności, zatykały mu nos i gardło, tak że nie mógł westchnąć pobożnie, gryzły go jako pchły, męczyły we śnie i czyniły go ofiarą przypadłości, jakie zdarzają się tylko małym dzieciom, gdy się przed snem ogniem bawią. Szelest szaty zakonnej był sykiem diabelskim; powietrze - niczym innym, jak roztworem drobniutkich demonów; człowiek oblepiony jest diabłami jak żółw skorupą; każdy krok, dźwięk i ruch otoczony jest rojowiskiem biesów! Oto np. mnich: słucha mszy świętej, lecz wokół palca okręca sobie bezmyślnie jakąś słomkę - a to przecież sieci szatańskie[1]. Ubique daemon! Tak jak uczeni współcześni, dla wytłumaczenia zjawisk przyrody, napełnili przestwór atomami, elektronami, jonami, emanacją eteru czy radu, tak świat średniowieczny pełen był biesów, czartów, diabłów i demonów. Jeden z ojców teologów określił liczbę ich na 10 000 bilionów. Ks. Bohomolec oblicza[2], że jest ich mniej: tylko 15 miliardów, najskromniejsi zaś są kabaliści: twierdzą, że na każdego śmiertelnika przypada tylko 11 000 diabłów - tysiąc z prawej strony, a dziesięć tysięcy z lewej. W każdym razie musiało ich być doprawdy mnóstwo nieprzeliczone, jeżeli zważać, że z jednej tylko pacjentki jednego egzorcysty (św. Ubalda) wyszło 400 tysięcy demonów. I to skromnie licząc!

Były to według nauki Kościoła duchy niematerialne, "z waporów ziemskich utworzone", lecz ta abstrakcja nie zadowoliła fantazji wystraszonego ludu. Ludzie widzieli diabła jako postać realną, osobę, względnie zwierzę, a nawet roślinę i przedmiot, słowem, obiekt zmysłowy. Był tedy mnich, na którego spadł deszcz rzęsisty szatanów! Grzegorz W. opowiada o siostrzyczce zakonnej, która połknęła czarta w sałacie; jeden z uczni św. Hilarego kuszony był przez diabła w postaci winnego grona, innym zjawiał się jako szklanka miodu, trzos dukatów, nawet jako ogon krowi. Massylianie (sekta heretycka z w. IV) wypluwali diabła w ślinie, św. Antoniemu ukazał się jako lew i żmija, św. Coletta widziała diabła-lisa, żabę, muchę, mrówkę; do papieża Sylwestra II przyszedł jako pudel; a jako koguta spalono biesa w w. XV. Jeżeli kogut mógł stać się diabłem (lub diabeł kogutem), to cóż dziwnego, że kobieta to "vas daemonum", taniec - "circulus, cuius centrum est diabolus" (św. Cyprian), "ubi lascivus saltus, ibi diabolus" (św. Chryzostom), melancholia - "balneum diaboli", etc. etc.

Czarty polskie nie ukazywały się wprawdzie w tak wyrafinowanych postaciach, lecz i tu na rozmaitość narzekać nie można. W roku 1544 urodził się w Krakowie diabeł jako potwór arcystraszliwy[3], z płomiennymi błyszczącymi oczyma, z byczymi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią szerścią, z małpim pyskiem na piersi, z kocimi ślepiami na podbrzuszu, z ponurymi łbami psimi na łokciach i na stopach, z łabędzimi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym[4]. Rozpustnemu opatowi cysterskiemu Mikołajowi Besidze, w klasztorze wąchockim, podczas uczty wyprawionej w dzień św. Jakuba, ukazał się w r. 1461 diabeł okropny w postaci czarnego Murzyna[5]. Innym razem "był bies w rusznicy, przejeżdżający kapłan przeżegnał, a rurę bies, nie czekając dokończenia krzyża, roztrzaskał... niedawno znów był w jelenia skórze, a kiedy przeżegnano - znalazła się kupa gnoju"[6]. Kiedyś - przeleciał szarańczą, aż słońca widać nie było, a na skrzydełkach u każdej po żydowsku napisano, że to kara boska"[7]. Annie Stelmaszce przedstawiła owczarka Katarzyna za stodołą "pokuśnika po niemiecku w czerwonej barwie"[8]; spalone na Żmudzi pod Szawlami, w r. 1691, czarownice "mistrza swego miały Niemca kudłatego"[9]. Anna Szymkowa z Nieszawy (1721) miała diabła szlachcica; Pędziszka "wodziła się z diabłami Bartkiem i Grzegorzem: Grzegorz chodzi w modrzy, a Bartek w zieleni"; Agata wyszła za diabła Michała ("on jest ubogi, ja na niego musiałam robić")[10].

Ciekawy szczegół: w hierarchii diabelskiej rozróżniały czarownice wyższe i niższe jednostki. Jedna z nich zeznała, że nie mogła wcale struć ani oczarować oskarżyciela, "gdyż on ma u siebie starszego diabła, jak mój". Autor Czarownicy powołanej radzi wystrzegać się, "aby cię w osobie duchownego diabeł nie bałamucił, co mu nie nowina; w w. XIV podsłuchiwano diabłów w kościele rozmawiających[11]; uwodziciel tłumaczył się, że chyba bies w jego osobie bywał u dziewczyny[12]; żak figlarz korzystał z rozpowszechnionego zwyczaju przypisywania wszystkiego sprawkom diabelskim i tłumaczył się, że zbroił za podszeptem szatana[13]; jakiś hultaj w r. 1413 obciął babie nos, a uniewinniał się w ten sposób, że uczynił to w obronie własnej, aby go diabelstwo baby na szwank nie naraziło[14]. Nawet kwestie społeczne i gospodarcze pozostawały pod wpływem szatańskim: opór w oddawaniu dziesięcin kładło duchowieństwo na karb diabła i nazywało go owocem pokus diabelskich[15]. I jeszcze za czasów Kolberga[16] oszust, przebrany za diabła, wszedł w nocy do chałupy starej baby i wyłudził od niej książeczkę kasy oszczędnościowej, obiecując płacić większy procent z tamtego świata!

— Ubique daemon!

Nieskończoną litanię imion, przezwisk i epitetów miał w Polsce ów duch nieczysty. Więc generalia: diabeł, szatan, bies, czart, demon, lucyper, napaśnik, kusiciel, pokusa, kaduk, gniewnik, kusy; więc imiona własne - słowiańskie i obce - jak: Farel, Orkiusz, Opses, Loheli, Latawiec, Chejdasz, Koffel, Rozwod, Smołka, Harab-Myśliwiec, Ileli, Kozyra, Gajda, Ruszaj, Pożar, Strojnat, Bież, Dymek, Rozbój, Bierka, Wicher, Szczebiot, Odmieniec, Fantazma, Wikołek, Węsad, Dyngus albo Kiczka, Fugas; diablice: Dziewanna, Marzanna, Węda, Jędza, Ossoria, Chorzyca, Merkana. Był także Muchawiec, Czerniec, Bajor, Czeczot, Kubeba, Smolisz, Gonad, Boruta (katalog powyższy podaje Postępek prawa czartowskiego). Czarownica Boroszka, żywcem spalona w Poznaniu w r. 1645, spółkowała z diabłami Tórzem, Rokickim, Trzcinką i Rogalińskim[17]. W Sejmie piekielnym występują m.in.: Lewko, Liton, Rogalec, Lelek nocny, Przechera, Frant, Klekot, Paskuda, Dietko. W żywocie św. Kingi z r. 1502 znajdujemy imiona: Oksza, Natoń i Rożen[18]; według ks. Gilowskiego[19] należą do rodziny diabelskiej: "ziemscy skryatkowie, domowe ubożęta, leśni satyrowie, wodni tołpcowie, górne jędze, powietrzni duchowie, rozmaici geniuszowie, morscy lewiatanowie, na insułach rozmaite obłudy"; wspaniałym zaś tytułem obdarza diabła List czartowski do superintendentów i ministrów ewangelizmu luterańskiego (1609): cesarz północny, król głębokiego piekła, książę świata, rządca ciemności, wielki hetman pogaństwa, hrabia zbiegów, wojewoda grubego cudzoziemstwa, groff niecnot, obrońca heretyctwa i rozerwania każdego.

II

Nie siedzieli diabli w Polsce bezczynnie. Wchodzili w grzeszników nieszczęśliwych, trzęśli nimi, podrzucali, męczyli, tumanili, mroczyli umysł tak długo, aż opętana ofiara oddawała im swą duszę. W Roczniku Traskim, pod rokiem 1276[20] znajdujemy historię pewnego człowieka, którego na łożu śmierci namawiano do spowiedzi. Odrzekł, iż nie może, gdyż oddany jest potędze diabelskiej. "Zaraz też usłyszeli uderzenia, którymi go diabli traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany, a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł głosu żadnego ze siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag diabelskich życie zakończył." W szlachcica sandomierskiego Łukasza Słupeckiego, łotra i rabusia, wlazł diabeł 28 grudnia 1459 r.[21] i dręczył go nielitościwie.

"Diabli bili go, wyłamywali mu członki ze stawów. Słupecki krzyczał przeraźliwie. Słychać też było wrzaski diabłów i cięcia suchych razów. Ale nikt diabłów koło opętanego nie widział. Słupecki zażądał wreszcie, aby mu sprowadzono z Chełmna sławnego egzorcystę, Jana Kazimierskiego, »qui energumenos exorcismis curare intrepide solitus erat«. Kazimierski starał się uwolnić chorego od plag. Lecz diabeł odgrażał się głośno, że powetuje sobie na domownikach, jeżeli mu ksiądz przeszkodzi z Łukaszem. I rzeczywiście, pochwycił 14-letniego chłopca, wsadził mu głowę w otwór rozpalonego pieca. Swąd spalenizny odkrył sprawę diabelską. Potem obrzucał diabeł smołą i gnojem księdza, ministrantów, etc."

St. Reszka[22] opowiada o pewnej mieszczce krakowskiej, heretyczce, którą diabeł dręczył za to, iż szydziła z procesji katolickiej. Mąż jej, zacięty arianin, nie pozwolił wezwać księdza - i opętana umarła w mękach straszliwych. Lecz i mężowi jej, bluźniercy, nie darował bies: chwycił go, ciało zwijał w kłębek, wciskał w najciaśniejsze dziury, rzucał po dachach i murach domów, aż go z okna na bruk wyrzucił i roztrzaskał na miazgę. To samo przytrafiło się pewnemu łaziebnikowi w Poznaniu: diabeł wyrzucił go oknem i roztrzaskał o mur kościoła[23]. W r. 1652 połowa mieszkańców Korczyna była opętana przez czarta "za sprawą czarów ruskich", ludzie wrzeszczeli, broili dziwy. Wtedy ojcowie bernardyni "zaklęli, aby tak nie wołali i około tych ludzi pracowali, uwalniając ich od czarów i pokus"[24]. Na każdym odpuście w kościele można było widzieć tłumy całe takich nawiedzonych, krzyczących głosem przeraźliwym i po kilka słów mówiących różnymi językami[25]. - napastujących kobiety, które mdlały lub dostawały słabości. W roku 1649, w Okszy, bies opętał cały dom szlachcica ewangelika Andrzeja Kosny, łamał sprzęty, bił ludzi, miotał rozpalone głownie, wrzucał potrawy w nieczystości, etc.[26]. Młot na czarownice poucza, że nawet dziatki "przenagabanie szatańskie cierpią". Lecz prym trzymały kobiety, owe "naczynia pełne demonów". W dziennikach ojców jezuitów znajdujemy od czasu do czasu wzmianki, że tę czy ową białogłowę "oppugnavit daemon spectris ac terroribus", lecz w końcu zostaje ona "e faucibus daemonis erepta", oczywiście po zastosowaniu odpowiednich egzorcyzmów. O skuteczności tego środka opowiada pewien szlachcic w Żurominie[27]. Widział on w dzieciństwie opętanego, który nieopatrznie zażył tabaki od człowieka, umiejącego więcej niż pacierz. W Żurominie podówczas znajdował się ksiądz, który wyganiał diabłów z ludzi. Kiedy ksiądz przystąpił do egzorcyzmów, nie mógł mu diabeł nic więcej zarzucić, jak to tylko, że będąc małym chłopcem, porwał raz bułkę straganiarce. Nareszcie diabeł, nie mogąc sobie z księdzem poradzić, zaczął krzyczeć, że wylezie bokiem. Ksiądz mu na to: "Nie! Wyleź, jakeś wlazł!" Czart chciał wyłazić oczami, plecami, brzuchem, a ksiądz powtarzał wciąż jedno: "Wyleź, jakeś wlazł", aż diabeł musiał ustąpić.

Traktat księdza Chmielowskiego[28] o opętanych znajdzie czytelnik w "Wypisach" [pod tekstem], tak samo rozprawę o czynieniu egzorcyzmów z Młotu na czarownice; tutaj zaznaczę tylko, że jeszcze w r. 1826, w Miłosławiu, ksiądz wypędzał diabła z krowy, robiąc nad nią znaki siedmiu krzyżów[29], Chodźko zaś[30] znał najsłynniejszego na Litwie egzorcystę ks. Obłoczymskiego, do którego przywożono opętanych z całej okolicy. "Szatan w babie dziwnych rzeczy dokazywał: krzyczał, skakał, bluźnił, różnymi językami gadał, i po łacinie, i po niemiecku, i takim nawet językiem, że go nikt nie rozumiał", lecz ksiądz egzorcyzmami swymi natychmiast wypędzał złego ducha[31].

Nie zawsze jednak diabeł był stroną atakującą. Mnóstwo wypadków świadczy o dobrowolnym oddaniu się szatanowi. Tak uczynił np. ścięty przed ratuszem w Poznaniu w r. 1722 Andrzej Bocheński z Grodziska, który, będąc na służbie u pana Załuskiego w Pyzdrach, gdzie cierpiał wiele, "z desperacji i melancholii napisał kartę, oddając się diabłu". To samo uczynił w Krakowie, w r. 1728, osiemnastoletni Kazimierz Kamiński: "Oddał się był cum anima czartowi i na to cyrograf krwią własną podpisał". Pochop do zapisu tego - zeznaje Kamiński - miałem z relacji, którą czynili w domu Imć Pana Jałowickiego o pewnym szlachcicu, który przedtem był chudym pachołkiem, a teraz nietrudno mu o kilka milionów. Napisawszy tę kartę, zaraz krwi z palca, szpilką ukłuwszy się, w pióro wpuściłem i podpisałem, i z tą kartą podpisaną poszedłem pod Bożą Mękę, invocando złego ducha, ale mi się żaden na ten czas nie pokazał, tylko we śnie pokazowały mi się różne osoby, obiecując mi pieniądze, byłem tylko kilka niedziel poczekał. Te malowania jam malował, aby mi się w takich posturach źli duchowie pokazali, a nie w inszych, bym się ich mniej bał; miałem też pochop takiego rysowania z widzenia, co student pewny we Lwowie, zapisując się diabłu, tak samo uczynił. Nie miałem dotąd żadnego podarunku ani pieniędzy od czartów." Ze względu na małoletność, zamiast kary śmierci, kazano biednemu chłopcu przez rok solenniter nabożeństwa, różańce, spowiedzi odprawiać i siedmkroć pielgrzymować do miejsc świętych. Odlano mu także 50 batów, "aby i ciało nie było przy tym bez jakowej mortyfikacji". Czacki[32] widział cyrograf w r. 1800 podpisany.

III

Najwięcej pociechy mieli diabli z czarów. "Czary – to nasz największy furlon - mówił Lucyper do swej armii w Postępku prawa czartowskiego, kazał przeto »pijaństwem ludzi zwodzić« i czarami »potajemnie kapturać«. Na lep chytrości szatańskiej szły w pierwszym rzędzie niewiasty wiejskie, gdyż w nich nie masz rozumu przyrodzonego ani nauki Pisma świętego." Były to tak zwane baby, cioty, guślnice, matochy, wiedźmy - słowem - czarownice. Spotykały się z diabłem na Łysej Górze. Jest to poniekąd nazwa gatunkowa. Linde powiada, że za łysą uważana jest każda góra, opanowana przez siłę nieczystą. "Gdzie karczma, tam też prawie i łysa góra" mówi Haur.[33] W Tatrach odpowiada jej Babie Łono[34], na Litwie - góra Szatryja.[35] Czarownice polskie latały na ożogach i miotłach, ruskie - w stępie, żmudzkie na miotłach, litewskie - na łopatach[36]. Przed wyprawą nacierały się baby maścią: wysmażony tłuszcz z dziecka, oleosilinum, aconitum, gałązki topolowe i sadze albo: z węża, jaszczurki, piórek wróblich i przepiórczych i żabiego skrzeku[37].

"Gdyśmy chodziły na chmiel do lasa - zeznaje jedna czarownica - nalazłyśmy miejsce okrągłe za łąką Maćkową, i mówiły inne, że tu czarownice tańcują, i niedługo wzięły mię z sobą na toż miejsce Bielicka i Kotwaska - i niosło nas coś wszystkie, nie chodziłyśmy piechotą, i tańcowałyśmy tam i innych dosyć było, ale nieznajome, bo miały kaptury na gębie. Grywał nam chłop nieznajomy, czarną gębę miał. Na długim drewnie pijałyśmy piwo, ale nie wiem, kędy je brały. Zbierają się tam na Boże Wstąpienie. Kotwaska i Bielicka były u mnie, namawiając się z sobą. Te, co były w kapturach, były grzeczne, pleczyste, biedrzyste, tańcowały z pany. Kotwaska świeczkę trzymała, a szklanicę ja, nalewając innym paniom. Na Łysej Górze bywa nas tam ćma, że okiem nie przejrzy. Smarowałam się u Kotwaskiej. Kiedy się smaruję pod pachą, zaraz kominem wylecę. Mam też towarzysza Wcieutowskiego, ale ze mną żyć nie chce, bom nie warowna (nie dziewica). Jadwigę Kazimierzową na Łysej Górze poznałam po pasku srebrnym kręconym. Miała pachołka swego Laskowskiego i innych dosyć z nią było nieznajomych... Woźnę z Turku zwałyśmy królową, służyłyśmy jej, kłaniałyśmy się jej ubogie, miała kaptur na twarzy, była w kożuchowym minderaku, a w palendorze, i inne z nią miały kapturki czarne na gębach... tylko dziurką przez kapturek piły, a ci zdrajcy, oszukańcy, szatani po jednej dziurze w nozdrzach mieli, a nogi jak bociany. Ta Łysa Góra jest pod Poznaniem. Te starsze dostatnie panie pijały wino, a my, ubogie wsianki, piwo; i my nalewamy i kłaniamy się za każdym razem niziutko, z wielkim strachem"[38].

Spalony w Koźminie, w r. 1690, klecha Grzegorz wyznał na mękach, że na Łysej Górze grywał na piszczałce, ożenił się tam z jakąś Jaśkową, w czerwień odzianą i w koronie. Diabeł mu ślub dawał. Każda czarownica miała kawalera bardzo urodziwego, tylko nogi miał końskie i kozłem śmierdział. W wyroku, zapadłym w Jarocinie w r. 1719, niejaki Wawrzyniec Dziad zeznaje, że jest Łysa Góra "jedna pod Cielczą na Golaźni, druga pod Roszkowem, gdzie grywał na wąsach"[39]. Jan Kostera zaś, stracony w Dolsku, pod koniec w. XVIII, nie przeczy, że hulał z czarownicami na bankiecie, ma jednak pewne zastrzeżenia co do szczegółów: otóż w samej rzeczy grał podczas uczty - ale na piszczałce, nie na radlicy[40]. Annę Ratajkę (proces w Wierzbowicach, r. 1699) nauczyła czarowania Jakomianka Jagna z tej samej wsi: "Przyłudziła mnie do siebie i przykrasiła mnie do szatana. Miałam z nim wesele takie jako drugie. Bywałam na Łysej Górze ku Kaliszowi na sobocie"[41]. Stara Zwonniczka w Peregrynacji dziadowskiej[42] opowiada:

    Na ożogu wyjadę źrzednim oknem w pole,
    W oczu mgnieniu objadę podgórskie granice,
    Wywróciwszy odziemną koszulę na nice.
    Wiem wiele czartów w piekle i gdzie drudzy siedzą,
    Oni też wszyscy o mnie, jak się rządzę, wiedzą.
    We czwartek się schodzimy na rozstajnych drogach,
    Więcej chodzę na głowie aniźli na nogach.
    Choć kto idzie mimo mię, żaden mię nie widzi,
    Jeszcze się idąc potknie, a człek z niego szydzi.

Opis sabatu wraz z wieloma drastycznymi szczegółami znajdzie czytelnik w "Wypisach". Na tym miejscu zacytuję tylko dowcipne kpiny autora Czarownicy powołanej:

"Kiedy czarownicę na swoje brzydkie bankiety (diabeł) zanosi abo wiec, co częściej bywa, uczyni i sprawi fantazja ich, jakoby były na bankiecie; uśpiewszy ją w pościeli abo w legowisku jej, wystawi jej jakiej sąsiadki jej znajomej osobę w fantazji: że się tej będzie koniecznie zdało, jakoby spólnie używały, tańcowały lub po kościołach na wierzchu (coć mi za plac do tańca!) lub gdzieś indziej, a on im na radle gra, by na arfie dawidowej. Piękna muzyka, własne szyderstwo i omamienie! Jaki taniec, taka muzyka, choć czasem baba nie może łazić. Dlategoż w wielkim sekrecie to potrzeba odprawować. Ale kiedy i butlowie, i kto się nie leni może przy tym być, to tu butel żonie mało lepszej, do domu przyszedłszy, ona innym, nie tylko rozpowie, ale i przyda tyle troje, że tego będzie nazajutrz pełne miasto! A zacniejsze zaś maciory, chcę rzec matrony, za których podnietą mężowie ich na takie nędznice ostro nastąpili, zrozumiawszy kogo, choć poniewolnie, powołały, jako im mianowano, zarazem rozpisują ową niezbożną utrapionych konfesją, zapraszając drugie, jako wróble na cudzą pszenicę, abo jak na odpust, aby rychło przybywały wypytywać się także, jeśli ich kto nie czaruje lub z domowych, lub z sąsiad." (str. 73.)

IV

Zaprzysiężona diabłu czarownica wykonywała najróżnorodniejsze praktyki, "sobie pożytki przywodząc, drugim ludziom psując". Sprawowała czary mleczne, miłosne, myśliwskie, lekarskie, meteorologiczne, wzrokowe, mogła więc: zamyślić na czyjąś zgubę, uroczyć, ozionąć, zaziorać, urzec, oczynić, przekosić, nadąć (oczarować za pomocą tchnienia), "człowieka osuć, ostudzić, oślepić, pokrzywić, małżeństwo w sobie ostroczyć, człowieka nie żywić; wrzekomo uroki leczyć abo ogień żegnać, anioła z domu wypędzić, a diabła tam wegnać; śmieciami ciskać, gdy księża chodzą po kolędzie, do poduszki się wyścigać, tam kędy ksiądz siędzie" (Sejm piekielny)[43].

    Nuż w sobotę wielkanocną, kiedy wodę święcą
    To się w ten czas czarownice po chałupach kręcą.
    Biegają około domu, brzękając w siekacze,
    A druga, wlazłszy na gniazdo, z kokoszami gdacze.
    Wzięwszy ognia święconego, dobytek nim kadzi,
    Do siedmi kościołów każe po wodę czeladzi.

    Święcone w dzień wielkanocny wkoło domu noszą,
    Aby wężów nie widali, kiełbas o to proszą.
    Lecie zasię, kiedy trzaska, gdy się boją gromu,
    Oknem naczynie żelazne wyciskają z domu:
    Siekierę, motykę, widły, łopatę i grabie,
    A ziela nakłaść na ogień każą leda babie.

W fantazji Krasickiego (Myszeis, VII) zaklinanie diabłów przez czarownicę zbarwiło się w następujący obraz plastyczny:

    Do guseł zatem i czarodziejstw sławnych
    Skrzętnie się baba natychmiast udaje.
    Cyrkuł na ziemi kreśli z liter dawnych,
    Szepce pod nosem, dzikie rzeczy baje,
    Rzuca pęk ziółek, czarami zaprawnych,
    Zżyma się, siada i znowu powstaje.
    Nim zaś te wszystkie gusła uczyniła,
    Dziewięć się razy w koło okręciła.

    Okropnym głosem straszy okolice,
    Mocarstw piekielnych ku pomocy wzywa.
    Na wielowładnej rozkaz czarownice
    Jęk się okropny spod ziemi dobywa,
    Lucyper z swojej rusza się stolice
    I trzoda duchów podziemnych pierzchliwa;
    Gwiazdy swych spuszczać przestały promieni,
    Księżyc się krwawą posoką rumieni.

    Zjadłe padalce i gadziny piszczą,
    Żmije się na jej czołgają skinienie,
    Drży ziemia, ognie piorunowe błyszczą,
    A jakby zginąć miało przyrodzenie,
    Wzmaga się coraz burza, wiatry świszczą,
    Stuletnich dębów wzruszają korzenie.
    Dzielniejsze zatem guślarstwa zaczyna
    I zwykłym czarty sposobem zaklina.

W sprawie przeciw Zuzannie Rozynie (r. 1718) sąd wyszogrodzki kazał podsądną spalić za to, że udoiła cudzą krowę, do mleka wsypała utartych w proszek grzybów, zmieszała to z rosą, przed świtem zebraną, i tą mieszaniną polała grządki w ogrodzie[44]. Agnieszka Wścibidurzyna widziała na łożu Anny Jedynaczki "kokosz czarną, a kąsek popielatą", i znalazła na tym miejscu robaki białe, długie na pół palca, a łby miały czerwone. I widziała, jak je Jedynaczka w ziemi potajemnie zakopała i liściem kapuścianym to miejsce zakryła. (Proces w Koźminie, w. 1648)[45]. Były to oczywiście jakoweś praktyki czarnoksięskie. Taż Wścibidurzyna twierdziła, że nieraz w swej kapuście jaja znajdowała kokosze i schła od tego, a kiedy je wyjęła, tedy się poprawiała[46] Zofia Marchewka (Brześć Kujawski w r. 1771) małżonce sławetnego pana Kwiatkowskiego diabła w kaszy zadała[47]. Chałupnica w Wierzbocicach (1699) "zepsowała świnię, którą pies jadł - i ten pies zdechł"[48], poza tym robiła proszki z koszul trupich i z żab parszywych na różne ludzkie nieszczęścia, tudzież deszcz zatrzymywała, aby nie ożywiał ziemi[49]. Chroma baba z Peregrynacji dziadowskiej zapewnia, że "dojdzie wszędzie, choć zamkną by najlepszą kłódką, bo ma do ślepych zamków rozmaite zioła". Jedna "żabę w skorupie podłożyła pod pańskimi głowami pod słomę"[50], inna sprawiła "koni, bydła i drobiazgów zdychanie, pasieki niefruktyfikowanie"[51], ta nasyłała kury pod chatę, aby śpiewały na szkodę oskarżyciela[52], tamta "nóż w piwo maczając, po schodach kapała i przymawiała, powiadając, że to od gnilcu i bolączek"[53], ta znów "guśliła, bo płotami trzęsła, to ogień żar pod próg sypała, to rozebrawszy się, goła koło budynku latała; i jak nasypie żaru na koszulę pod progiem i garnkiem przyłoży, to koszula nie zgorzała"[54]. W Wiśniczu w r. 1688 Jadwiga Macowa "mlekiem piec oblepiała, żeby w lecie śnieg upadł", kopyta wyrzynała, w wodę kładła i "cicaszki" krowom obmywała, Rabiaszka zaś oskarżona była przez sławetnego pana Walentego Chmielowskiego "o powzięcie łajna krowiego przed domem jego... na co pomieniony actor in ipso actu powzięcia tegoż smrodu solennym intulit protestationem". (Lud, VII). A Jagata Korfunka ukradła Pana Jezusa w Biechowie na odpuście i smagała na Łysej Górze, aż krew płynęła, inne zaś biły i dźgały, potem to ze sobą wzięły - to na urodzaj[55] Gdacjusz[56] opowiada, że w roku 1553 dwie czarownice "sąsiedzie swojej były dziecię ukradły, które na sztuki porąbały i w garncu warzyły. A jako je potem tracić miano, wyznały, że kiedy by ono dziecię były warzyć mogły, tedy by wszystkie owoce, tak polne jako i ogrodowe przez suszę wniwecz się były poobracały. Ale to tylko zdrada i oszukanie szatańskie było.

Bo ponieważ diabeł jest starym p h y s i k i e m, który to z eksperyjencji i doświadczenia powszedniego ma, kiedy deszcz padać i susza być ma, więc naczynie swoje, tj. czarownice, do tego namawia, aby to i owo czyniły: a tedy deszcz padać nie będzie. A tak, gdy to, co im diabeł rozkazał, uczyniły, a deszcze gwałtowne i susze wielkie bywają, tedy te biedne niewiasty mniemają, że to one uczyniły"[57]. Aby sprowadzić suszę, "czarownica krostową żabę z chlebem do ziemie zakopa. Póki ona żaba onego chleba nie zje, póty deszcz padać nie może. Drudzy zasię udawają, że czarownice mają jakiś miech; przeto, gdy się na deszcz zanosi, on miech otwierają, z niego wiatr wypuszczają, który deszcz rozpędza. Trzeci mniemają, że się czarownice w prochu myją, a miotłą go na powietrze ku niebu rzucają. I niektóre czarownice słowa do tego mówią. I tak dlatego deszcz padać nie może"[58].

Chcąc wywołać skutek odwrotny, "bierze piasek w ręce, miece przez się, obróciwszy się tyłem ku wschodu słońca, a gdy chce mieć grad, tedy krzemienie.

Przypisy

  1. Richalmus: Liber Revelationum de insidiis et versutiis daemonum adversus homines, 1721 , str. 373 i nast.
  2. Jan Bohomolec: Diabeł w swoiey postaci z okazyi pytania: jesli są upiory ukazany, Warszawa, 1775 , str. 250-253
  3. Gabriel Rzączyński: Historia naturalis curiosa Regni Poloniae, Magni Ducatus Lituaniae, annexarumq(ue) provinciarum., Sandomiriae, 1721 , str. 350
  4. Jako pendant do faktu z r. 1543 niechaj posłuży artykuł, który ukazał się w dzienniku krakowskim Naprzód, dnia 26 czerwca roku 1920.

    NARODZINY DIABŁA W KRAKOWIE

    "Od kilku dni krążą po mieście sensacyjne wieści, ze w klinice ginekologicznej 10-letnia Izraelitka porodziła diabełka z rogami, kopytkami i ogonem. Wczoraj od rana juz poczęły się gromadzić tłumy publiczności przed kliniką położniczą, przy ulicy Kopernika, żądając wpuszczenia ich do wnętrza, celem oglądnięcia diabła. Wśród tłumów zauwazyć było można panie elegancko ubrane, które głośno twierdziły, że diabła widziały na własne oczy. Jest on przywiązany do łańcuchów w parterowej sali kliniki. Bryka on i bodzie, kto tylko do niego dostąpi. Opowiadano także, że we wtorek chciano go ochrzcić w kościele Św. Mikołaja, równocześnie jednak błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad kościołem, który się zatrząsł w posadach. Także i księdzu, który miał ochrzcić diabełka, wypadło kropidło z ręki. Doktorzy postanowili otruć diabła i dawali mu najostrzejsze trucizny, jednak bezskutecznie, gdyż diabeł po zażyciu tychże okazywał większe tylko niezadowolenie i krzesał iskry kopytami.
    Tak tumaniły osoby inteligentne zbierający się coraz większy tłum, który, mając podnieconą wyobraźnie, rozpoczął szturm do bram kliniki. Mimo perswazji tłumów przez służbę szpitalną i doktorów, kobiety (a nawet i mężczyźni!) poczęły uporczywie nalegać, aby wpuszczono je do wnętrza.
    Gdy im odmówiono i perswadowano, że to jest nieprawda, w tłumie gruchnęła wieść, że dyrektor szpitala wziął "łapówkę" od rodziny matki diabła, ażeby zatuszować skandal rodzinny. Po południu tłumy wzrosły do kilku tysięcy. Wśród tego znowu jakaś inteligentna pani opowiadała, że zna pewne osoby, które były wpuszczone do diabła. Naturalnie zawiedziony tłum począł znowu awanturować się ze służbą, a portier począł się zaklinać, że diabła nie ma w klinice położniczej; tłumy ruszyły do szpitala Św. Łazarza i Św. Ludwika w poszukiwaniu za diabłem. Po długich poszukiwaniach tłum powrócił wzburzony przed klinikę ginekologiczną i zażądał wpuszczenia do diabła. Długo przedkładano kobietom, mężczyznom i dzieciom, że w XX wieku diabły się nie rodzą w tej postaci, w jakiej oni sobie wyobrażają, jednak nie dało się przekonać zebranych, wśród których gruchnęła wieść, że diabeł będzie przewieziony karetką pogotowia na kolej, skąd osobnym pociągiem ma być odesłany do jednego z zakładów antropologicznych w Berlinie, celem zachowania diabła w spirytusie.
    Mimo rozpędzania tłumu przez policję, czekały rzesze na ulicy do późnej nocy, by zobaczyć przynajmniej w przelocie utęsknionego diabełka."
  5. Mon. Pol. Hist., VI, 588-589.
  6. Kazanie Jana z Przeworska, r. 1593, według Czackiego O litewskich i polskich prawach, wyd. turowskiego, Kraków 1861, II, 103.
  7. Chodźko, Obrazy litewskie, ser. I, wyd. 2., Wilno 1847, str. 41. (Kopia w bibliotece cyfrowej, str.23).
  8. Tripplin, Tajemnice społeczeństwa, Wrocław 1852, I, 279.
  9. Jucewicz, Wspomnienia Żmudzi, Wilno 1842, s. 181-186. (Kopia w bibliotece cyfrowej).
  10. Wawrzeniecki, Krwawe widma, Warszawa 1909, s. 61, 71. (Kopia w bibliotece cyfrowej).
  11. Maciejowski, Polska aż do pierwszej połowy XVII w. pod względem obyczajów i zwyczajów, Petersburg - Warszawa 1842, IV, 147.
  12. Antonowicz, Kołdowstwo. Trudy etnogr.-stat. eksped. w zap.-rus. kraj., Petersburg 1877, s. 412. (Kopia w bibliotece cyfrowej.)
  13. Wielewicki, Dziennik spraw domu zakonnego 00. Jezuitów u św. Barbary w Krakowie, Script. Rer. Pol., X, 41. (Kopia w bibliotece cyfrowej.)
  14. Acta Capituli Gnezensis, nr 1507, Mon. Med. Aev., t. XIII, s. 18.
  15. Czacki, Dzieła, wyd. Raczyńskiego, Poznań 1843 r., l. 333.
  16. Kolberg, Lud, Poznańskie, VII, 227.
  17. Łukaszewicz, Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania, Poznań 1838, II, 323-324.
  18. Rozprawy Wydz. Filolog. Akad. Um. w Krakowie, XXV, 275.
  19. Wykład katechizmu, r. 1579.
  20. Mon. Pol. Hist., II, 843.
  21. Długosz, II, 45 (wg Berwińskiego, Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych, 1862, I, 105-110).
  22. De atheismis et phalarismis evangelicorum, Neapol 1596, p. 544 (w rozdziale Evangelicorum phalarismis in Polonia).
  23. Łukaszewicz, Obraz..., II, 322.
  24. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce w. XVIII, Kraków 1891, s. 15.
  25. Patrz o tym studium Konowałowa: Religioznyj ekstaz w ruskom misticzeskom sekstantstwie, Sergijew Posad 1908.
  26. Patrz Wilhelm Bruchnalski, Diabeł w Okszy w r. 1649 (Lud, Kwart. etnogr., VII, 146).
  27. Sadkowski, Szlachta w powiecie płońskim i płockim (Wisła, XVII, 682).
  28. Nowe Ateny.
  29. Kolberg, Poznańskie, Lud, VII, 85.
  30. Obrazy litewskie, s. 22.
  31. W bibliotece Ordynacji Zamoyskich w Warszawie widziałem niezmiernie ciekawy podręcznik dla egzorcystów (sygnatura II, T. 304): Thesaurus exorcismorum atque coniurationum terribilium, potentissimorum, efficacissimorum cum practica probatissima, quibus spiritus maligni, daemones maleficiaque omnia de corporibus humanis obsesis tamquam flagellis fustibusque fugantur, expelluntur, doctrinis refertissimus atque uberrimus, Coloniae 1608. Przeszło 1300 stron druku. Specjalnie ciekawy rozdział XII: De diversis nominibus diaboli et eorum interpretatione. W Pamiętniku religijno-moralnym, r. 1861, luty, s. 151, w artykule Jaka jest nauka Kościoła o diable, pisze ks. M. Nowodworski m.in.:
    "W pokusie szatan do człowieka ma się zewnętrznie, pokusą chce wolę człowieka skierować ku przyjęciu woli swojej; w opętaniu wkracza we wnętrze człowieka, działa jak trucizna na cały organizm, dążąc do ogarnienia wszystkich sił duszy, do nadania im kierunku przewrotnego, chociaż w istotę duszy wniknąć i zupełnie jej woli siłą opanować nie może. I dlatego w człowieku opętanym uderzającą jest dwoistość osobowa; dotykalnie prawie rozróżnić można w nim jedną osobę przygniecioną, opanowaną, słabą, drugą panującą i silną. W opętaniu najwidoczniej pokazuje się istnienie i potęga złego ducha. [...] Wiarę w rzeczywistość opętań Kościół dostatecznie pokazuje użyciem egzorcyzmów. Bez wątpienia, w czasach bardzo ograniczonej znajomości natury niejeden objaw chorobliwy organizmu poczytywanym był bezzasadnie za działanie szatana; ale również bezzasadnym, choć wręcz przeciwnym przesądem jest tłumaczenie opętania naturalną chorobą ciała. Zjawiska, będące znakami opętania, a mianowicie: znajomość obcych języków bez ich uczenia się poprzedniego, biegłość w umiejętnościach sobie obcych i poprzednio nieznanych, wiadomość rzeczy tajnych, faktów spełnionych w oddaleniu itp. oczywiście przechodzą siły naturalne człowieka i stąd też kuszenie się o ich wytłumaczenie sposobem naturalnym jest niedorzecznością".
  32. Op. cit., II, 251.
  33. W Skarbcu ekonomii ziemiańskiej, s. 158.
  34. Rzewuski, Nie-bajki, s. 104.
  35. Ludwik z Pokiewia, Litwa, s. 227.
  36. Wójcicki, Zarysy domowe, Warszawa 1842, 4 tomy; III, 146.
  37. Z aktów sprawy w Wiśniczu w r. 1688. Lud VII, 302-322.
  38. Milewski, Pamiątki historyczne krajowe, Warszawa 1848; s. 350-352.
  39. Tripplin, op. cit., I, 277.
  40. Kolberg, Poznańskie, Lud, VII, 81.
  41. Tripplin, op. cit., I, 269. W innym miejscu - "na Sobótce". Czy to nie Sobótki?
  42. Peregrynacja dziadowska - broszura popularna z r. 1614, opisująca życie dziadów, włóczęgów, bab-czarownic, etc. (Przedruk w Pomnikach do historii obyczajów w Polsce Kraszewskiego, Warszawa 1843).
  43. Sejm piekielny straszliwy i examen książęcia piekielnego abo słuchanie liczby wszystkich czartów, co który zrobił na świecie za te lata od strącenia z nieba aże do sądnego dnia, r. 1622. Przedruk w Bibliotece Pisarzów Polskich. Wydał A. Brückner.
  44. O.F., Prześladowanie czarów w dawnej Polsce. (Album uczącej się młodzieży, poświęcone Kraszewskiemu, Lwów 1879, s. 496).
  45. Milewski, op. cit., 346.
  46. ibid., 349.
  47. O.F., op. cit., 502.
  48. Tripplin, op. cit., I, 270.
  49. ibid., 272.
  50. Antonowicz, op. cit., 381.
  51. ibid., 367.
  52. ibid., 384.
  53. ibid., 396.
  54. ibid., 540.
  55. Tripplin, op. cit., I, 270.
  56. Adam Gdacjusz, Ślązak, w. XVII, autor Ardens irae divinae ignis; Postilla popularis i in., występował przeciw czarom i gusłom. Wspomina pracę teologa Freudiusa Gründlicher Bericht von Zauberey und Zauberern oraz pisma Hartmana i na ich podstawie oraz znajomości stosunków miejscowych charakteryzuje zabobony. (Patrz Kazimierz Kolbuszewski Postyllografia polska, Kraków 1921).
  57. Kolbuszewski, op. cit., 246-247.
  58. Gdacjusz, op. cit., 246.


AutorJulian Tuwim +
Data wydania1924 +
Klucztuwim-czary-1924 +
Miejsce wydaniaWarszawa +
NazwastronyJulian Tuwim - Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie +
RodzajBook +
TytułCzary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie +
WydawnictwoBiblioteka Polska +